Właśnie wciągnąłem wszystkie 7 sezonów i szczerze mówiąc, bardzo podoba mi się zabieg z dodaniem "mroku" serialowi.
Szczerze mówiąc, pierwsze odcinki były ok, ale nic poza tym. Fajny serial, dialogi dobre. Ale, co jest zaletą seriali tylko najlepszych - z każdym kolejnym odcinkiem serial coraz bardziej wkręcał.
Duży ukłon w stronę scenarzystów - postacie Ari'ego i Dramy są mistrzami. Teksty, dialogi, naprawdę szacunek.
Żałuję strasznie, gdyż ten serial ma w sobie potencjał, który wydaje mi się próbował ewoluować przez te wszystkie lata (sezony), ale czegoś mu brakowało. Mam nadzieje, że sezon 7 to namiastka tej ewolucji oraz że serial nabierze jaj, tzn. przestanie omijać szerokim łukiem prawdziwe problemy (choćby problemy z kokainą), bo dotychczas największym zmartwieniem było czy Vince zarobi 10 czy 12 milionów za film.
Pokazywali trochę wszystko w zbyt sielankowym klimacie, Vince co parę odcinków kupował zajebisty samochód, wszyscy jarali zioło, a ktoś co jakiś czas miał kłopot z dziewczyną.
Nie mówię, że to źle, ba, to wręcz urok tego serialu.
Jednak moim zdaniem to czego temu serialowi brakuje to "łącznika" z rzeczywistością.
P.S. Aktor, który gra Vinca ssie ;)