Początek bardzo dobry. Sam w sobie przebija cały pierwszy sezon, potem, gdzieś od połowy równia pochyła a na koniec przepaść. 2 ostatnie odcinki to festiwal dziwnych dłużyzn i jak się potem okazuje niedokończonych wątków. O ile w pierwszej połowie sezonu dostajemy zaserwowany świetnie dobraną paczkę muzycznego tła, tak na koniec robi się z tego kiepskiej jakości pretensjonalny arthouse. po pierwszych odcinkach tego sezonu nie sądziłem że będę przewijał te ostatnie. Tylko wątek fez'a jakoś to trzymał, mimo że tam też sporo zabrakło. niesnaski Cala z synem, raz że niezbyt interesujące, dwa, zupełnie absurdalne i niepotrzebne, podobnie jak te między dziewczynami. Nikt by się tak nie zachował po prostu. Niestety, końcówka to typowo amerykański absurd, gdzie obiecujący początek serialu stacza się w jakiś dziwaczny wymysł, ubrany w wizualizację emocji które chyba miały mu towarzyszyć. szkoda.