Właśnie skończyłem oglądać i muszę powiedzieć że jest to najlepsza produkcja na podstawie gier jaką widziałem. Gry i kino to dwie moje największe pasje. Zawsze mam wielkie oczekiwania gdy oba te światy zderzają się ze sobą i mogę chyba stwierdzić że twórcom idzie to coraz lepiej. Do tej pory moim numerem jeden był Silent Hill. Muzyka, klimat, no rewelacja. Byłem w niebo wzięty. Ale potem nastąpił tragiczny Hitman (o jeszcze gorszym sequelu nawet nie wspomne) i minimalnie lepszy lecz wciąż bardzo słaby Max Payne. 8 lat później moja nadzieja powoli zaczęła wracać kiedy pojawił sie świetnie zrealizowany Warcraft, lecz chwilę później znowu wszystko rozpieprzył Asassin's Creed. HBO ponownie rozpaliło światełko w tunelu rewelacyjnym The Last of Us, ale Fallout przywrócił moją wiarę w takie projekty z całą mocą. Prześwietny scenariusz i fabuła. Faki lecą, jucha się leje, jest groteskowo i śmiesznie. Cały czas cieszyła mi się micha przy oglądaniu. Mnóstwo odniesień do gry i swoistych ukłonów w stronę graczy. Plenery, gadźety, stroje, pip-boye, a nawet pancerze wspomagane (!) - wszystko z dbałością o szczegóły przygotowane na potrzeby serialu. A na widok New Vegas w końcówce mało nie dostałem orgazmu haha. Będzie grubo. Jaram się na drugi sezon jak kretoszczur trafiony granatem plazmowym. Pozdrówki dla fanów. Czekamy!