Obejrzałem 3 odcinki i w sumie nie ma sie czym załamywać, ale też nic nie zachwyca. Może mi wytłumaczyć ktoś, kto dał ocene większa niż 7 czemu akurat tak? Co go porywa w tym serialu itd. Zeby nie było, to żaden atak na sam serial czy tych, którym sie podoba, po prostu nie rozumiem co widzicie tu fajnego, wyjątkowego.
Ja uważam, że serial jest wart więcej niż 7, ale z drugiej strony jakimś arcydziełem nie jest.
Jakie są jego mocne strony?
- klimat
- specyficzny czarny, a zarazem groteskowy humor
- "charyzmatyczny" czarny charakter
- zawsze wzbudzająca emocje transformacja niepozornego fajtłapy w drania
Wg mnie każdy z powyższych punktów był już zrealizowany lepiej w innych filmach/serialach, tu wyczuwam czasem lekkie silenie się na oryginalność, choć tragedii nie ma. Pzdr
Biorąc pod uwagę, że walking dead oceniłeś na 9, prison break 8 czy m jak miłość na 9 odpowiedź jest prosta, prowokacja albo debil.
No ok, możemy wziąć to pod uwagę. Walking Dead spoko, faktycznie 9 dałem po 2 sezonie, mysle, ze należało sie, jednak było coś w tym serialu co mi sie podobało. Potem troche sie popsuło, ale i tak nie miałem po co odejmować ocen. Mam 20 lat, Prison Break było dość dawno, wtedy ogladałem w tv, i tak chyba dość krótko. Ale miałem ile 11, 12 lat? Na tamten czas mega mnie wciągnęło i mi sie podobało choć ok... pewnie nie rozumiałem nic, teraz moze musiałbym obejrzeć kolejny raz, ale mysle, że wiele by sie nie zmieniło. Serial inny niż wszystkie, ciekawy. Przynajmniej ten sezon co działo sie wszystko w więzieniu, potem jakos średnio pamiętam. ( Swoja droga średnia ocena to 7,5 wiec też blisko 8. Rozumiem, że 150 tys osób to tez debile) Co do m jak miłość szczerze nie wiem po co taka ocena i po co oceniłem, bo w życiu widziałem tylko kilka odcinków i kompletnie nie wiem o co tam chodzić, choc pewnie jak to polskie seriale prezentują - losy rodzin.
Nie jestem żadnym znawcą kina (za którego może Ty sie uważasz). Raczej nie zastanawiam sie kilka dni po obejrzeniu 1 odcinka co sie działo, dlaczego, nie analizuje go jakos. Uważam sie za przeciętnego+ odbiorce kina, a dla takiego kogos serial Fargo nie jest niczym specjalnym i oglądając go czuje sie, że widziałem dziesiątki takich produkcji.
Chyba mamy odpowiedz czemu CI sie nie spodobal . Masz 20 lat , z wpisu wnosze ze samych piatek w szkole chyba nie miales :D Moim zdaniem po prostu Fargo nie rozumiesz. Nie wszystko jest dla wszystkich . Zostan przy Walking dead, sa tez inne rownie ambitne seriale. pozdrawiam.
Zastanawia mnie jak po tym wpisie wywnioskowałeś jakie miałem oceny w szkole. :D W takim razie za ile lat moge wrócić do tego serialu by mi się spodobał?
Jak przestaniesz być przygłupem
http://www.hip-hop.pl/forum/projector.php?forum=8&thread=13982706324712
http://www.hip-hop.pl/forum/projector.php?forum=8&thread=13983271777560
Bardzo ostre słowa kolego przytoczyłeś we wcześniejszym swoim poście. Powiedz jaki jest sens takim popisywaniem się na forum? Dostajesz wtedy orgazmu? W głównym temacie nigdzie nie wyczytałem a żeby autor jakoś szczególnie obrażał fanów serialu i z resztą sam serial. Zwyczajnie napisał swoje odczucia, to nie jest zabronione w regulaminie, tak więc skąd te wrzuty? Czyżby w Twoim mniemaniu ocena 6/10 była tak trudna do zniesienia. Jednym się ten serial podoba bardzo, innym nie.
Kolega Axmar Ci nie ubliza wiec tez nie powinienes tego robic i nie twoj zas..ny interes co i jak ocenia.Pozdrawiam
Dokładnie, ale z drugiej strony mogłeś kolesiowi nakreślić czego ma się spodziewać po tym serialu.
Bo z trolizuje ten temat, zrobi masakrę na tym forum jak Lorne Malvo ;)
Ty za to przeoczyłeś lekcję od rodziców z kategorii : wychowanie.
O, o...przeoczyłeś jeszcze kilka w tym : wyrozumiałość.
Za to widać, że chodziłeś na dodatkowe fakultety z "ja i moje wysokie ego"
Wydaje mi sie ze jestem jednak dosc sympatyczny :] a Ego jest duze thats true :D Pozdrawiam goraco .
Również uważam, że serial póki co jest mocno przeciętny. Przyzwoity pierwszy epizod zachęcił mnie do obejrzenia kolejnych, ale następne mocno mnie wynudziły. Czy każdego, kto nie podziela twojego entuzjazmu będziesz nazywał debilem?
ale musisz przyznać że twoja uwaga jest głupia. To oczywiste że nie jesteś w stanie zrozumieć poziomu technicznego serialu i oczywistego kunsztu twórców wyrażonego w smaczkach czy to w obrazie czy w dialogu czy sposobie gry aktorskiej. Jako zwykły bądź co bądź oglądacz nie zatrzymasz się ni razu na kompozycji kolejnych kadrów czy sposobu prowadzenia kamery.
Fakt jest taki, że obecnie wyemitowane odcinki nie zwierają ani jednego słabego punktu, jak więc w takich okolicznościach można napisać że serial jest mocno przeciętny? To niedorzeczne.
Jedyne co potrafisz zarzucić serialowi to uwaga że cię wynudził, ale to nie jest żadna wada. To problem jedynie z twoją percepcją czyli sposobem przyswajania świata. Są rzeczy których nie rozumiesz, więc są interpretowane przez twój mózg jako "luki" co za tym idzie nudzisz się na fragmentach których nie rozumiesz.
Nie możesz krytykować czegoś, tylko dlatego że nie nabyłeś jeszcze wystarczającej wiedzy by coś docenić. To niedorzeczne [2].
Sporo założeń w tej wypowiedzi. Oglądałem nie jeden film braci Coen i uwierz mi, że potrafię docenić klimat, zdjęcia czy grę aktorską. Formuła, która sprawdza się w produkcji kinowej, nie musi mieć przełożenia na serial. To często dwa różne byty. Póki co, serial mnie nie kupił.
Wyciągasz z powietrza wnioski na temat mojej percepcji, a sam prezentujesz przy tym postawę typowego fanboy'a (oczywisty kunszt twórców, brak choćby jednego słabego punktu). Nie przyjmujesz do wiadomości, że ocena może być subiektywna. I to jest właśnie ograniczony punkt widzenia.
typowe bla bla bla. Nie jestem żadnym fanboyem, bo nawet będąc fan boyem braci Coen nie musiałoby mieć to nic wspólnego z oceną serialu jedynie inspirowanego konkretnym ich filmem. Wnioski nie są wzięte z powietrza - udowodnić jest je prosto - nie potrafisz udowodnić że jest inaczej. Nikt robiąc ten serial nie liczył na to aby kupić akurat ciebie, szczególnie że jak wykazałem brak ci elementarnej wiedzy. Fakt jest taki, że serial obiektywnie nie posiada słabych punktów, a ty nie potrafisz udowodnić że jest inaczej. Czasy mamy takie, że ludzie czują dumę, gdy mogą przyznać że coś co staje się popularne "nie kupuje ich". Jest to opinia nic nie warta, nie ważne czy subiektywna. Subiektywnie możesz powiedzieć również że niebo jest brzydkie i nudne, będzie to opinia na podobnym poziomie.
Przede wszystkim nie recenzowałem serialu, a jedynie odniosłem się krótko do konkretnej wypowiedzi jednego z użytkowników. Wysnułeś sobie jakieś tezy, wyciągasz wydumane wnioski, podniecasz się swoją nieporadną retoryką. Tylko dlatego, że sprowadzasz rozmowę do poziomu gimnazjalnych przepychanek mam Ci coś udowadniać? Dorośnij i przestań się zachowywać jak rozhisteryzowana 10-latka.
lol. dziecko pisze komuś "dorośnij", po tym gdy pisze bzdury o serialu. #internet
sam nie potrafi dowieść sensu swoich uwag, a pisze o czyjejś nieporadnej retoryce. Po ocenach filmów oraz po tytułach jakie dobierasz do oglądania widać, że o kinematografii masz słabe pojęcie, co za tym idzie moje wszystkie tezy są słuszne i w punkt.
W punkt udowadniasz z każdą swoją wypowiedzią elementarny brak kultury i wspomniany wcześniej fanatyzm. Najwyraźniej wystarczy zostawić Cię sam na sam z internetem, a słoma z butów wyskoczy w sposób naturalny. Kontynuuj, zabawnie się szarpiesz.
Przecież dobrze napisał. Fargo jak na standardy telewizji ma wybitne aktorstwo, świetne dialogi czy klimat i to nie są żadne subiektywne opinie tylko czyste fakty. Ja jestem w szoku, że serial publicznej stacji prezentuje taki poziom, dotychczas była to domena przede wszystkim produkcji HBO.
Zresztą na tym portalu czytałem, że The Wire jest nudny, przeciętny i nijaki więc już chyba nic mnie nie zaskoczy.
Trzeba mieć pojęcie o kinematografii, żeby oceniać filmy? Muszę się znać na reżyserii i aktorstwie żeby ocenić, czy coś mi się podoba, czy nie?
możesz pisać że coś jest fajne, ciekawe, kolorowe lub nudne przeciętne czy nijakie, jest to ocena satysfakcjonująca dla człowieka który nie interesuje się tematyką, często fana popcornu, etc. Taka opinia nie ma jednakże zgodnie z definicją nic wspólnego z oceną filmu.
Ocena to coś więcej niż przekazanie światu swojego stanu ducha.
Ocena filmu dotyczy bezpośrednio ... ... filmu, a z tego co mi wiadomo nie rodzimy się z powszechną wiedzą filmową - jak chcesz bez wiedzy coś ocenić? Rozumiem że na co dzień oceniasz przewężenie wiązki laserowej?
W takim przypadku, tak, wygląda na to że trzeba mieć pojęcie o kinematografii, żeby ocenić film.
W ogólnie przyjętym standardzie szerzonym na tym (nomen omen) filmowym portalu zwykło się traktować odczucia i stan ducha na równi z oceną filmu, co prowadzi często do komicznych sporów - kompozycja kadru czy mityczna nuda.
Zgaduję że w twoim przypadku chodzi o czysto uczuciowy odbiór obrazu - czy to filmowego czy serialowego. Po cóż się wysilać, nieprawdaż? Lepiej poddać wszystko pod osąd instynktów.
No właśnie, po cóż się wysilać? Filmy są rodzajem sztuki, czy sztukę można analizować? Film może być świetnie nakręcony, aktorzy mogą grać bardzo dobrze, efekty fantastyczne, ale i tak, źle mi się ten film ogląda. To mam dać niską ocenę, czy przeanalizować wszystkie aspekty techniczne i stwierdzić "nie, w sumie to ten film jest doskonale zrealizowany, więc jestem debilem, bo mi się nie podoba, daje 9". Jakie znaczenie ma taka ocena dla ludzi, którzy nie są znawcami kinematografii i po prostu chcą się zorientować, jak dane dzieło wypada na tle ogółu.
Dlatego porównanie do wiązki laserowej jest nietrafione - film nie jest zjawiskiem fizycznym, jest sztuką. Możesz analizować grę aktorską, pracę kamery, scenografię, itp., ale samo odbiór obrazu powinien być właśnie czysto uczuciowy. To oczywiście nie znaczy, że wymienione przeze mnie elementy nie mają wpływu na ogólną ocenę danego dzieła, ale po prostu nie można jej traktować jako sumy poszczególnych składowych.
źle ci się film ogląda, ale to nie znaczy że jest to film zły - tak długo jak nie jesteś w stanie udowodnić choćby złych motywacji twórców czy ewidentnych błędów w konstrukcji filmu. Źle może ci się oglądać Palacza Zwłok.
Z góry mogę powiedzieć, że nie będziesz w stanie obejrzeć Las Acacias czy też Sangre (2005). Nie ma to nic wspólnego z jakością obu filmów. W tych przypadkach sposób nakręcenia aktorzy, brak efektów, świadczą jak najlepiej o obu filmach a twój ewentualny odbiór świadczyłby o dyletanctwie.
Ot taki twój kolejny "argument" z dup_y.
Ocenę możesz dać jakąkolwiek, nikogo to nie interesuje, ale jak wchodzisz na forum i zaczynasz ludzi oświecać, a nie masz nic do powiedzenia / napisania, za to uważasz że to co masz do przekazania jest super istotne i otworzy oczy całego świata - tylko się ośmieszasz gdy w wypowiedziach ów zawierasz wnioski z kosmosu nie mających żadnych podstaw merytorycznych.
Bo tak czy inaczej nie posiadasz wiedzy filmowej, aby swoje teorie wybronić.
A po cóż rozmawiać o filmie w innym aspekcie? Czemu kogokolwiek na świecie ma interesować twój układ współczulny czy współczynnik wydzielania łez albo liczba nudy. Jeżeli ma się o filmach dyskutować to tylko przez pryzmat jakości.
Twoje uczucia interesują co najwyżej twoją rodzinę - to tyle w tym względzie.
Proponuję abyś nie wchodził na tematy dotyczące techniki oraz powstrzymał się od stosowności używania jakichkolwiek porównań.
Raz - użyłem przykładu wiązki laserowej celowo, aby uwydatnić fakt, że pewne zjawiska są wręcz uniwersalne i obecne w każdej sferze życia, tak w aspekcie wiedzy filmowej, jak i wiedzy "świetlnej".
Dwa - film jest jak najbardziej zjawiskiem fizycznym - nie sądzę abyś był gotów rozmawiać tu o strukturze ziarna na taśmie filmowej, czy rozpiętości tonalnej materiału światłoczułego. Masz pojęcie kto wynalazł film i na jakich zasadach ta nasza rzeczywistość jest zapisywana na nośniku przenośnym, następnie zapis w formie nieruchomych obrazków jest odtwarzany tak, że ludziki na ekranie się poruszają? Nie sądzę - taki z ciebie typ rozmówcy.
Zupełnie oddzielnym aspektem jest to, że owe obrazki przetworzone w różny sposób zaczęliśmy odbierać na poziomie emocji i klasyfikować jako sztukę.
W twoich "ustach" to niebezpieczna deklaracja, ponieważ dałeś powód by sądzić że jesteś typem widza który spodziewa się po filmach efektów (domyślam się że specjalnych). Jeżeli nie byłbyś w stanie usiedzieć na filmie z Chile, Argentyny czy "rodzimej" Grecji raczej nie powinieneś rozwodzić się nad aspektem filmu jako sztuki.
Ja wolałbym abyś był na prawdę człowiekiem o szerokiej wiedzy, ale na prawdę nie sądze aby typ który w ten sposób prowadzi swoją retorykę był w stanie merytorycznie ocenić grę aktorską pracę kamery czy scenografię.
Gro filmów celowo rezygnuje z czystej treści filmu na rzecz formy - Los Tenebras Lux - i nie mam tu na myśli niewiadomo jakiej pracy kamery czy scenografii, a zwyczajnej zabawy formą. Twoja niewiedza w tym zakresie spowoduje niepełnosprawny odbiór filmu także nie ma nawet co mówić o tym jakie uczucia wówczas odbierzesz i z kim czy w jakiej formie będziesz chciał się z nimi podzielić.
W omawianym przypadku istotny jest również kontekst społeczny w obrębie którego obraca się iluzoryczna fabuła - znów, ta groźna wiedza, przed uczuciami.
Film - czego możesz nie być świadomy - to przede wszystkim obraz. Uczucia są dodatkiem, które jak możesz się domyślać każdy filtruje przez swoje doświadczenia. Twórca dobrze zrobionego filmu rozwiązuje kwestie konstrukcji obrazu filmowego w konkretny sposób, aby na tej płaszczyźnie - konstrukcji kadrów - porozumieć się z widzem.
Ty jako laik zobaczysz obrazek, na którym przez 10 minut mężczyzna je zupę i czem prędzej uznasz że ten film to gniot (nie znając przedtem definicji słowa "gniot").
Rzecz w tym że na poziomie poznawczym wykazujesz się skrajną ignorancją, nie posiadając ówcześnie wiedzy.
I gdzie wtedy są twoje uczucia.
I kto o tym będzie chciał słuchać.
Ludzie mogą co najwyżej klepać cię pod ramieniu, gdy na forum zleci się gromadka podobnych tobie laików; lub wyśmiewać twój punkt widzenia, gdzie próbujesz przedefiniować sposób odbioru kina nie orientując się w żadnym stopniu w kwestii kina jako dziedziny sztuki.
Ocena filmu (nieistotna dla osoby pobocznej) gdy jest oparta na spójnym odbiorze, powinna dotyczyć sumy elementarnych składników; są filmy dobrze zrobione, gdzie nie trzeba się zastanawiać nad tym jak kamera jest prowadzona, bo to oczywiste że operator wie co robi i całość jest komplementarna z dziełem.
Gdy zaś przebywamy na forum filmowym i piszemy jakąś mądrość lub niemądrość na temat filmu, nie powinniśmy umieszczać w wypowiedzi uwag wziętych z kosmosu. Nuda nie jest wadą, bo jest niewymierna. Dla jednego nudny będzie długopis, dla innego deska, dla trzeciego Kac Vegas. Gdzie tu merytoryczność?
Mam nadzieję że czegokolwiek nauczyłeś się na dzisiejszej lekcji.
Idąc tym tokiem rozumowania, wszyscy wielcy ludzie kina, od reżyserów, producentów, scenarzystów, po krytyków filmowych, czy specjalistów z zakresu technicznych aspektów filmu, powinni oceniać dane dzieło w ten sam sposób. Są to ludzie doświadczeni, którzy często całe życie podporządkowują swojej pasji, mają za sobą setki filmów przeróżnej jakości, o różnym ciężarze gatunkowym, z różnych stron świata, zakładam więc, że zgodnie z twoją teorią, mają wystarczającą wiedzę, by się wypowiadać.
Nie trzeba specjalnie się wysilać, aby sprawdzić jak skrajnie różne mogą mieć zdanie na temat konkretnego filmu. Wystarczy dostęp do prasy lub internetu. Nie mam tu na myśli przypadkowych osób, ale prawdziwych specjalistów z udokumentowanym dorobkiem, u których twoja wiedza filmowa wywoła co najwyżej lekki uśmiech politowania.
U takich właśnie ludzi, ten sam film może budzić różne emocje lub prowadzić do zupełnie innej oceny, dla jednych będzie dziełem sztuki, dla innych nic nieznaczącym gniotem, o którym nie warto nawet rozmawiać. Zgodzę się, że są w kinie elementy, które można oceniać obiektywnie, ale będzie to tylko jeden spośród wielu czynników oceny. Rozumiem, że nie zawsze jest to sprawiedliwe.
W swoich wypowiedziach za wszelką cenę próbujesz deprecjonować swojego rozmówcę, wykazać, że jesteś od niego mądrzejszy, bardziej doświadczony, że z bólem serca musisz się pochylać nad zdaniem laików i ignorantów. Wydajesz się być człowiekiem inteligentnym. Na prawdę nie widzisz jakie to jest słabe?
Z pewnością jesteś odpowiednią osobą do oceny stanu mojej wiedzy filmowej.
Weź gościu rozbieg i uderz łepetyną w ścianę, to powinno ci pomóc.
Skala w jakiej nie rozumiesz tego co napisałem oraz spowodowane tym dalsze wywody o celu posiadania wiedzy to jest z twojej strony po raz kolejny kompromitacja.
Może spełniasz się w tym, w ciągłym pokazywaniu swojej nieudolności.
Może to nie jest z mojej strony szczyt kultury pisać tobie wprost takie rzeczy, ale postaw się w mojej sytuacji, gdy muszę czytać co jakiś człowiek tysiące kilometrów stąd pisze o mojej osobie, bo czuje się psychologiem tłumu.
Zauważyłeś że wszystkie twoje dotychczasowe wywody biorą się jedynie z domysłów? Czy myślisz że to właściwa droga ku udanej retoryce?
Jeżeli ktoś pisze głupie rzeczy to nie widzę powodów ku temu aby mu przyklaskiwać czy godzić się na trwanie tej osoby przekonaniu jakoby jej zdanie miało jakiekolwiek znaczenie, kiedy nie jest poparte żadną realną wiedzą.
Zwracam się głównie do tych rozmówców, którzy na siłę próbują przekonać innych o swojej wielce oświeconej racji, nie mając jednocześnie w tym co piszą żadnego podłoża merytorycznego. Czemu miałbym być dla takich ludzi miły, szczególnie kiedy od razu udowadniam im - tym dobrym duszom - przedstawiając problem od strony czysto merytorycznej, że podstawą posiadania racji na dany temat jest zaplecze zawierające zbiór argumentów.
W poszukiwaniu wśród dyskusji o filmach wiedzy, nie chodzi o wbijanie się na poziom świadomości twórców, czy stwierdzaniu że czyjaś wiedza wzbudzi u Carlosa Reygadasa uśmiech politowania, tylko o posiadanie elementarnej wiedzy która uwiarygodni roztrząsane przez autora wątku problemy/tezy.
Jeżeli trafia się jaś, który piszę że w jego odczuciu film A jest gniotem, a ów jaś wykazuje jednocześnie wszelkie przesłanki za tym że nie zna definicji słowa gniot, to lepiej jest drastycznie sprowadzić jegomościa do parteru, niźli pytać się o jego stan ducha podczas gdy wrzosowiska dziecięliną pałają.
Gwiazdorzenie odnosisz do posiadania wiedzy? Mam świadomość że moje posty się wyróżniają, bo jako jedyny wypowiadam się ściśle w sposób bezpośrednio związany z tematem - to baaaaaaaaaaaardzo niepopularne. Czy moja świadomość tego robi ze mnie "gwiazdora"?
Normą jest nie posiadanie wiedzy? Pisanie na temat i podpieranie tego faktami odbierasz jako coś negatywnego?
Ładnie się pop*erd*liło w tym internecie, co :)
pozdrawiam, dzięki twoim wypowiedziom przeczytałam całą wymianę zdań. Miło jest zobaczyć, że na tym portalu są jeszcze jacyś normalni ludzie :)
ni razu.
Niektórzy piszą o czym niewiedzą.
Ja piszę o tym co wiem.
Rozumiem, że jest to niezwykłe i może wzbudzić obrzydzenie, w końcu nie wypada się znać; mimo to nie zamierzam zaprzestawać tego co robię, tylko dlatego że idiotyzm jest na fali. #internet
a obok tego istnieją sobie ludki na filmwebie, każdy z nich się wypowiada, żaden z nich nie ma nic do powiedzenia. Każdy mógłby się rozwlekać na temat uczuć do filmu, żaden nie potrafi napisać nic o strukturze fabularnej. To jest problem.
To że potrafię wpleść wyszukane zwroty nie powinno cię zajmować. Jakość wpisów innych woła o pomstę do nieba.
Nie jestem pewna, czy dobrze mnie zrozumiałeś. Sokrates (parafrazując) mówił o tym, że wie, że nie wie nic o tym, co dobre i piękne...Czytając Twoją wypowiedź, że niektórzy piszą o tym, czego nie wiedzą, przypomniało mi się słynne "Wiem, że nic nie wiem". Ale- takie tam dygresyjki. Zaintrygowało mnie coś innego. Gdzie mogę znaleźć Twoją wypowiedź o strukturze fabularnej? (Najlepiej nie w kontekście poniżania innych użytkowników)
No ba!
Przecież jak ktoś innych wprowadza w błąd to inteligentny człowiek potrafi to wytknąć i udowodnić, że dany człowiek nagina prawdę aby ze złych pobudek oszukać ludzi. Takie rzeczy piętnuję.
Dyskusja nie dotyczy tematów zahaczających o strukturę fabularną, bo zaczepiający mnie ludzie nie interesują się tym tematem i nie mają na ten temat nic do powiedzenia - abym w tym kontekście wyprowadzić ich z błędu tłumacząc konstrukcję fabularną.
Wyżej piszę baaaardzo dużo na temat techniki filmowej, podaje konkretne przykłady filmowe, oczywiści musiałoby ci się chcieć tracic czas aby się czegoś dowiedzieć.
Bez urazy, ale wpasowujesz się w opisany przeze mnie schemat, nie masz niczego do napisania, chcesz zaistnieć przez atakowanie tego złego człowieka który atakuje bezpodstawnie wszystkich dookoła, bo to przecież naturalnie nic nie wiedzieć i człowiek ów nie powinien tak się czepiać.
Ave niewiedza.
Spodziewam się że na temat serialu nie masz nic ciekawego do napisania, więc bez sensu jest cię zmuszać do jakiejś rozmowy na ten temat, czy to w kwestii pracy operatorskiej w serialu, oświetlenia na planie czy nawet gry aktorskiej.
Co, teraz zarzucisz mi że ja o tym nie piszę? Czujesz że rozmowę prowadzisz w inny sposób i nie oczekujesz ode mnie rozmowy o serialu?
Oczekuję od Ciebie rozmowy o serialu. Nie rozmawiam jednak, gdy ktoś mnie obraża, więc jeśli chcesz prowadzić dialog, to nie stosuj wycieczek osobistych.
Owszem "chciało mi się poszukać", ale nie znalazłam- spróbuj sam przejrzeć swoje wypowiedzi. Skoro wpisuję się u Ciebie w jakiś schemat- to współczuję, to Twój problem nie mój :P Żegnam , o "Inteligentny".
bo jak według ciebie rozmawia na temat serialu się z ludźmi, którzy nie wiedzą, ale czują? :)
"uważam że ten serial jest mocno przeciętny"
bo?
"po prostu tak czuję, zabronisz mi uczuć?"
ale jakieś podstawy merytoryczne na udowodnienie tezy? prowadzenie aktorów, dobór zwrotów akcji, napięcie, kompozycja obrazu, cokolwiek?
"ja tak czuje i już!"
<symulacja dyskusji na filmwebie, z romantycznymi użytkownikami>
Uczucia są ważną częścią osoby. Kontakt z własnymi uczuciami, to ważna umiejętność. Obca psychopatom. Nie zawsze można łatwo uzasadnić intelektualnie odczuwane emocje, a mimo to one istnieją, i należy je wyrażać. Dalszym , acz nienajważniejszym etapem jest intelektualne tłumaczenie, czemu czujemy to, co czujemy.
Jeśli denerwuje Cię ktoś, kto mówi o uczuciach, to jest to Twój problem , a nie tej osoby. Masz prawo czuć się wkurzony, i nawet to wyrazić, nie masz jednak prawa obrażać przy tym innych osób. Już kończę.
Mnie też po 3 odcinkach nie porwał. Choć przyznam, że ciekawe dialogi i fajny humor. Jednak też jak na razie więcej niż 7/10 bym nie dał.
Fantastyczne w tym serialu jest to, w jaki sposób pokazuje zło. Skontrastujmy go na przykład z Detektywem (nie chcę tu wywoływać jakiejś wojny na porównania, chociaż mi Fargo bardziej przypada do gustu). Detektyw tworzy mroczny klimat całokształtem tak naprawdę - ponure dialogi bohaterów o życiu i śmierci, mglista, szara Luizjana, do tego ten okultystyczny wątek. Natomiast Fargo jest zwyczajne - małe miasteczko, zwyczajni bohaterowie, zwyczajne problemy, dialogi o pierdołach życia codziennego i nagle BUM. Stało się. I dzieje się nadal. W moim odczuciu te rzeczy straszne są przez to jeszcze bardziej przerażające, bo dzieją się świecie nam bliższym. Dlatego ten serial robi takie wrażenie.
Nie jestem pewna, ale chyba ludziom się podoba sposób opowiadania w stylu Braci Grimm. Wcielony diabeł chodzi po ziemi i rozrabia, nikt mu nie umie zaszkodzić, chyba że tylko ślepy traf...Krew się leje strumieniami, jak czasem u Grimmów, ludzie i zwierzęta giną straszną smiercią. Tyle tylko, że u Grimmów jednak dobru udawało się czasem wygrać,. równie drastycznymi metodami (jak choćby kultowe spalenie żywcem Baby Jagi), a u Cohenów to raczej mało prawdopodobne. Sama bardzo lubiłam Grimmów jako dziecko, może dlatego wyrosłam na amatorkę czarnych komedii? "Fargo" na razie mi się podoba, ale jestem dopiero na 2 odcinku a już mnie trochę nużą ciągłe morderstwa.