Obejrzałem sobie drugi raz 1 sezon (wszystkie odcinki łyknąłem w jeden wieczór) i muszę przyznać, że tym razem wady serialu jakoś bardziej mnie raziły niż wcześniej. Oceny nie będę zmieniał, ale nie da się ukryć, że twórcy nieco pokpili sprawę. Tym razem jakoś bardziej mnie zabolało, że nie pokazano faktycznej walki z początkiem epidemii w USA. Serial rozkręcał się powoli właśnie dlatego, aby pokazać normalne życie jakie z dnia na dzień utracili nasi bohaterowie, ale skoro już zrobiono taki zabieg, to powinni w 1 sezonie skupić się całkowicie na walce z zombiakami w Los Angeles... a zamiast tego co mamy? Zamieszki i bum, przeskakujemy o tydzień do przodu, gdy miasto jest już opanowane przez trupy a żywi znajdują się w bezpiecznej strefie. Nie pokazano jak truposze przejmują miasto, ot mamy rozruchy uliczne, krótki fragment jak policja strzela do zarażonych wyłażących ze szpitala i to wszystko. Jakby serial chciał być konsekwentny to po pierwszych dwóch odcinkach, gdzie niewiele się działo, przez kolejne 4 powinno być pokazane jak trupy zyskują przewagę w mieście, a historię ze strefą bezpieczeństwa można by zacząć dopiero od 2 sezonu. No szkoda, że tak nie zrobiono, bo przez to mamy tylko połowiczny wgląd w genezę zarazy i nadal nie wiadomo zbyt wiele o chaosie jaki towarzyszył jej początkom.
Największym minusem i tak jest chyba jednak atak zombie na bazę. Sam pomysł wypuszczenia ich był durny, tak samo jak to, że pozostawiono umarlaków na stadionie bez żadnego nadzoru, ani nie próbowano ich zawczasu wybić. Koniec może efektowny, bo wreszcie widzimy hordę żywych trupów robiącą jakąś rozpierdówę, ale szkoda, że efektowność tej sceny dorównuje jej absurdalności. Może w 2 sezonie scenarzyści się poprawią ;)