Popłakałam się dzisiaj na Felicity...Piękny odcinek: te pożegnania, zapewnianie się, że nie stracą ze sobą kontaktu...
Rzeczywiście. Początkowo miał to być ostatni odcinek serialu, tak więc nastrój pożegnania (również z widzem) jak najbardziej na miejscu. Mocna rzecz, szczególnie, gdy się było fanem od pierwszego odcinka pierwszego sezonu. Pamiętam, jak siostra nagrywała mi na wideo odcinki, których nie mogłem obejrzeć będąc na studiach. Potem wracałem do domu i robiłem maraton, nadrabiając zaległości z dwóch albo trzech tygodni. Fajnie mieć te kasety. Dzisiaj nie płakałem, bycie facetem zobowiązuje :). Tak na marginesie, pozostałe odcinki będą nieco zakręcone, taka gradka dla fanów, ale niekoniecznie na poważnie.
Pozdrawiam i na odległość ocieram łzy :)))
Siemka,
Zgadzam sie to był świetny odcinek, szczególnie ostatnie momenty jak Ben i Felicity znowu byli razem :-)
U mnie też polało się troche łez na tym wczorajszym odc. To był naprawdę piękny odc.!!! A ta końcówka, gdy wydawało się, że Felicity już nie będzie z Benem, a on się pojawił! Po prostu boskie zakończenie odc. Dla mnie to mógłby być ost.odc. Boję się co oni wymyślą w tych 5 pozostałych odc. Podobno mają być trochę zakręcone. I nie wiadomo kogo w finale wybierze Felicity. Aż się boję pomyśleć że Noela. Lubię go, ale wolę parę Felicity+Ben. Już nie mogę się doczekać wieczorka, kiedy dorwę się do kolejnego odc. Teraz siedzę w pracy i jak widać o pracy raczej nie myśle;) Pewnie dziś znowu będą potrzebne chusteczki:) Pozdrawiam fanów tego wspaniałego serialu!!!
Ja nie płakałem, jestem facetem ;), ale żeczywiście poczułem coś wewnątrz, to chyba było wzruszenie :)