PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=534068}

Filary Ziemi

The Pillars of the Earth
2010
7,7 17 tys. ocen
7,7 10 1 17394
4,8 4 krytyków
Filary Ziemi
powrót do forum serialu Filary Ziemi

Nawet Ian McShane jakoś tak przemyka. Żaden wątek nie porusza, zresztą największa
słabość jest w samych fundamentach tej produkcji: główna oś fabuły - budowa katedry -
nijak nie nadaje się na motor napędowy filmu, nie wywołuje żadnych emocji, przynajmniej w tym wykonaniu - jak rozumiem, w książce jest z tym lepiej. Do tego postacie nie przyciągają do ekranu, brak im charyzmy - co dziwne, nie aktorom, bo niektórzy
mają przecież duży potenjał, tylko postaciom, bardzo bladym, przewijającym się jedna po
drugiej przez ekran i niewiele wnoszącym w zakresie emocji, nie mówiąc o jakiejś
błyskotliwości.

Liczyłem na o wiele więcej. Teraz oglądam Deadwood, które na filmwebie ma ocenę 8,2, tylko małe "oczko" wyżej od Filarów, a prawdziwa różnica między tymi serialami to kilka klas.

foxtrout

Deadwood lepsze w swojej klasie, a Filary Ziemi poprostu są inne niż seriale osadzone w podonym przedziale historycznym.
Tutaj chodzi o coś więcej niż przykuć uwagę widza wyrazistą jednostką, na której z łatwością można oprzeć scenariusz na dziesiątki odcinków. W tej produkcji ukazano nicość człowieka wobec zamiarów Najwyższego. I ocena za wysoka, ale powód jaki podałeś nie powinien służyć za jej obniżenie.

wan85

Dla mnie pierwszą powinnością jakiegokolwiek filmu, o co by w nim nie chodziło, jest nie nudzić. W większości wypadków za wadę uznam nudę i bezbarwność w każdym rodzaju sztuki, nie tylko filmowej. Jakość rzemiosła nie udźwignęła ciężaru przekazania przesłania, o którym napisałeś, jak - by daleko nie szukać - wadliwie skonstruowane przypory.

foxtrout

Zastanawiam się jak można porównać Deadwood do Filarów... nie znajdując przy tym odpowiedzi. Swoją drogą wypowiedzi pseudo-recenzenckie już dawno przestały mnie bawić i raczej skłaniam się ku konstruktywnym opiniom bazującym na tym co danego użytkownika urzeka a co widziałby inaczej. Rozbawiły mnie natomiast strasznie stwierdzenia "Postacie nie przyciągają ekranu", "niewiele wnoszącym w zakresie emocji", etc. Racz zauważyć foxtrout, że wrażliwość odbiorcy bazuje na szeregu bodźcach takich jak wychowanie, zainteresowania, poczucie estetyki (jakże odmienne u każdego z nas) i szereg innych nitek większej liny, która stanowi o tym jak dane dzieło na nas oddziałuje. Ty zaś ową linę ciągniesz, jakby podlegało to jakiejkolwiek dyskusji, bądź też jakbyś chciał wpoić pozostałym swoją wizję. Niestety gust jest kwestią bezdyskusyjną, ponieważ każdy ma własny i jedynie możemy dzielić się spostrzeżeniami, a nie rzucać hasła niczym uduchowiony recenzent filmowy. McShane przemyka? Akurat rola jaką mu powierzono (i z całą stanowczością podkreślam: TYLKO W MOJEJ OPINII) jest bardzo dobra. aktor zdecydowanie miał mało ról, gdzie mógł tak bawić się plastycznością swojej twarzy i sięgać po rozmaite sposoby wyrazu podobnie jak Carrey w wielu swoich rolach. Czytam twoją wypowiedź i aż kusi mnie by zapytać cię czemu uważasz że kreacje są blade. Pod żadnym pozorem nie postrzegaj mojej wypowiedzi jako ofensywnej. Po prostu lubię gdy ktoś uzasadnia swoje zdanie które nawet jeśli mogę się z nim nie zgadzać to je szanuję, nie zaś rzuca nic nieznaczące hasła niczym niesłuchany przez nikogo mówca na skrzynce w Parku Centralnym ;)

blackmane

Oj, a nie pomyślałem że uzasadnionym byłoby wklepywać do każdego zdania formułkę typu 'moim zdaniem' - wyszedłem z założenia, że to się rozumie samo przez się. Niektórzy chuchają na zimne: http://www.substanceonly.net/music/2011/albums.html Ja jednak pozostanę przy swoim przeświadczeniu, że większość odbiorców rozumie konwencję.

Więc "raczę zauważać" te całe szeregi bodźców, jak to określiłeś. Co jeszcze? Aha, hasła. Takie jak "rozmaite środki wyrazu" na przykład? ;) Wybacz, nie będę Ci zanadto dogadzał, żebyś nie zapomniał o tej kwestii różnorodności sposobów odbioru; może cenimy w pierwszej kolejności co innego a może nawet obaj lubimy konkrety przede wszystkim, tylko każdy z nas inaczej rozumie to określenie? ;) Bo według mnie jak najbardziej jest konkretem wskazanie, że główny motyw serialu nie angażuje (mnie) emocjonalnie.

Natomiast "charyzma" to coś nie do końca uchwytnego, i tu działa ten "szereg czynników", to że w moim odczuciu postacie w "FŻ" są jej pozbawione. Porównanie z "Deadwood" (jako porównanie jednego produktu rzemiosła filmowego z drugim) jest tu według mnie szczególnie na miejscu, konkretnie: role McShane'a w tych serialach, kompletnie różne pod względem siły rażenia, różnorodności użytych środków wyrazu właśnie, ze zdecydowanym wskazaniem na "D." (oczywiście cały czas pamiętamy - jak dla mnie).

Poza tym cytuj dokładnie, nie przeinaczaj, nie napisałem "postacie nie przyciągają ekranu" - w Twoim niby-cytacie wyszedł potworek stylistyczny ;) I nie rozumiem hasła "uduchowiony recenzent".

foxtrout

Dopisek do trzeciego akapitu:

oczywiście, w "D." miał więcej czasu na rozwinięcie swojej postaci, to już nie jest jednak moja sprawa, a scenarzystów, że tak a nie inaczej rozłożyli akcenty, czyniąc z roli McShane'a właściwie tylko epizodyczny smaczek, schematyczny czarny charakter w wariancie urozmaicającym. A teraz o kreacjach w "Filarach" w ogóle: sam ich materiał, podstawa scenariuszowa jest niewdzięczna, pogrążona w typowości: mamy utalentowanego odmieńca z natchnionym wzrokiem i jego pozbawionego talentu, zazdrosnego, złego rówieśnika, jest oczywiście panna, o którą konkurują, itd. I wszystko idzie jak po sznurku, żadnych półcieni czy większych zaskoczeń. Aktorzy grają rzetelnie, nie można im nic zarzucić poza tym, że nie próbują wyłamać się z foremek, w których ich role zostały ukształtowane.

ocenił(a) serial na 10
foxtrout

mi ten film podszedl zaj.. a deadwood to kiszka z dzemem

cobretti1

Co kto lubi ;)

ocenił(a) serial na 9
foxtrout

Ciekawe postacie to chyba jedna z największych zalet serialu i nie powiedziałbym aby nie wzbudzały emocji. Biskup - genialny czarny charakter. Synek z matką - kolejna świetna para tych złych. Do szpiku zły gościu, który panicznie boi się piekła :) Genialne.

Po stronie dobra trochę gorzej, ale też nieźle. Opat całkiem ok, rudowłosy też ciekawy, Tom Budowniczy sympatyczny, dobry rycerz też fajny.

Interesująca była też walka o władze na szczycie, ambicja i bezwzględność w dążeniu do tego aby zapewnić swoim potomkom sukcesje i władze w kraju. Tak naprawdę do końca nie było wiadomo kto wygra. Najpierw kibicujemy kobiecie bo myslimy, że jest dobra a krol jest zły po ściął biednego ojca pozytywnych bohaterów, potem sie okazuje, że jest tak samo zepsuta jak i on :) Emocjonujący byl odcinek Battlefield bo nie było właściwie wiadomo kto wygra bitwę.

Wiele scen zapadło w pamięć np. mnisi w kamieniołowie śpiewają swoją pieśń o wschodzie słońca. Fantastyczne. Świetne były też bitwy choć były to raczej krótkie sceny :)

Fabularnie może nie był to jakiś super majstersztyk, ale fabuła wciągała i osobiście byłem ciekaw co będzie dalej i o co chodzi. Budowa katedry była tu tylko tłem. A fabułą była tak naprawdę walka o władzę na poziomie makro (o tron króla) i na poziomie mikro (dwóch rycerzy o zamek Kingsbridge i Opat z Biskupem o wpływy w kościele) oraz losy poszczególnych bohaterów.

Richtie

Tak, przyznam że pomysł z synalkiem panikującym na myśl o piekle to jeden z wyrazistszych psychologicznych konceptów filmu, tylko to raczej zasługa Kena Folletta jako autora powieściowego pierwowzoru niż twórców filmu. Z serialu "Wiedźmin" też dałoby się wyłowić parę smaczków, które znalazły się w nim najczęściej dlatego, że są elementami prozy Sapkowskiego ;)
Poza tym czy to od razu takie genialne? Ale jak już napisałem i chyba wszyscy akurat z tym się zgodzimy: to już rzecz indywidualna, sprawa gustu i chyba nie ma sensu, żebym Cię pytał, w czym na przykład zawiera się genialność biskupa jako czarnego charakteru? Czym aż tak mocno według Ciebie ma on się wyróżniać wśród czarnych charakterów z innych, przynajmniej przyzwoitych produkcji?

Bo serial jest przyzwoity, rzetelności mu nie odmawiam, ale liczyłem na coś więcej. Wszystko to co dalej piszesz o interesujących motywach rzeczywiście daje się w tym filmie odkopać, ale dla mnie to bardziej taka archeologia w poszukiwaniu tego, co może olśniewać w książce, ale w filmie specjalnie nie błyszczy. Adaptacja jest po prostu zrealizowana tak sobie, nieźle, ale nie błyskotlwie, i to jest powód, dla którego ocenę serialu uważam za zawyżoną.

Zostawiając porównania z Deadwood, które według mnie są uzasadnione, chociaż nienarzucające się (jednak oba seriale są przygodowo-historyczne, pokazują intrygi paru grup walczących o dominację, w obu Ian McShane odgrywa postacie negatywne, i to właśnie w Deadwood jest bliski osiągnięcia genialności w tej materii), można zestawić Filary z Grą o tron na przykład, w Grze jest dopiero przewrotność i względna nieprzewidywalność a przynajmniej zadowalający stopień komplikacji stosunków między bohaterami i właśnie brak jasnego podziału na postacie dobre i złe, czyniący całą zabawę w oglądanie bardziej zajmującą.

ocenił(a) serial na 9
foxtrout

Na czym polega genialność biskupa? Hmm... jego miny, wyraz twarzy, powiedzonka i ta otoczka manipulatora. Sceny z jego udziałem oglądało się z przyjemnością.

Podobnie było ze złym rycerzykiem bojącym się piekła i ich matką - tyle, że sceny z nimi oglądało się z obrzydzeniem.

Świetna była też postać króla. Bardzo ciekawa. Wyglądał jak rasowy król z wczesnego średniowiecza.

Podobała mi się też ewolucja i ambicja dobrego rycerza (brata Alieny) - z przestraszonego zagubionego chłopca w wojownika, który bierze udział w bitwach i rusza na krucjatę po to by zyskać uznanie w oczach króla i odzyskać ojcowiznę.

Reszta postaci też była w większości dobra albo przyzwoita. To dużo.

A co do interesujących motywów to jak na 8 odcinków było ich dużo:
- pieśń mnichów w kamieniołomach o wschodzie słońca
- bitwa pod zamkiem (historyczna zresztą) w Battlefield
- pozostałe fragmenty bitew i oblężenie
- ciekawe było jak Jack spotkał swoją rodzinę
- kwestia relikwii np. "płaczący kamień"
- podobało mi się pokazanie jak wyglądała budowa katedr w średniowieczu, kamieniołomy, budowa sklepień, łuki, światło, rzeźby, relikwie itd. - piękne.
- wątek politycznej walki o koronę i walki w skali mikro o kinsgsbridge. Też fajne. Mimo, że interesuję się historią od wielu lat i trochę się na niej znam to serial ten pobudził moją wyobraźnię. Fajnie pokazał na czym polegały mechanizmy takich walk np. branie zakładników w czasie bitew (co = przegranej bitwie albo ew. = remisowi gdy obie strony tracą wodza). Zastanawiałem się też nad tym dlaczego rycerze szli za królową Maud i ich synem skoro jedyne co mieli to tytuł - i pomyślałem tak. Idą bo pewnie są drugimi czy trzecimi synalkami jakiś rycerzy i muszą sobie wywalczyć ziemię sami, a jeśli królowa Maud wygra, a oni wyrżną stronników obecnego króla to dostaną ich ziemie, zamki i chłopów. Pomyślalem sobie, ze gdybym był rycerzem, z mieczem, tarczą, koniem i zbroją od ojca, ale bez ziemi to pewnie bym się do niej przyłączył i walczył :)
- podobnie na poziomie mikro - walka o przychylność króla.
- fajne pokazanie zepsucia i demoralizacji Koscioła i ściemy z kultem relikwii, przy jednoczesnym pokazaniu że Kościół miał też w swoich szeregach dobrych ludzi.
- w miarę ciekawa tajemnica z białym statkiem, która była tajemnicą całej historii, która wyjaśnia się na samym końcu.
- bardzo dobra muzyka i intro
- do tego interesujące postacie

Wg mnie to wszystko razem daje radę. A pamiętajmy, że to tylko 8 odcinkowy miniserial.

Nie oglądałem Deadwood, ale wg mnie Gra o Tron jest takim sobie serialem. Mimo, że dałem Filarom 10 to oceniam je teraz tak na 9/10 podczas gdy Grę o Tron na 7/10. Dlaczego? Pieśń Lodu i Ognia jako książka, niesamowicie mnie wciągnęły, ale nie zachwyciły. Może się to wydawać sprzeczne, ale tak jest. Jak zaczynasz to czytać to wciąga tak, że nie możesz przestać, ale w mojej ocenie nie jest to literatura najwyższych lotów, a serial jest słaby. Gdzie ty tam widzisz brak jasnego podziału na dobrych i złych? Bazując na książce:

Źli:
- Cersei
- syn Cersei
- Jaime (w kolejnych tomach przechodzi przemianę moralną)
- Ogar
- Ojciec Cersei i Jaimego
- Theon i jego ojciec
- ten tam Paluch
- siostra Catelyn Stark
- Biali wędrowcy
- szef mostu na rzece
- Góra (ten wielki rycerz)
- Krwawi komedianci (cała banda)

Dobrzy
- Ned Stark (prawy i honorowy)
- Benjen
- Jon Snow
- Rob Stark (od biedy też, choć on jest raczej netrealny)
- Karzeł (mimo, że dziwkarz to ma zasady i kieruje się prawością)
- Robert Baratheon (obżartuch z masą złych cech, ale mimo to poczciwy)
- Barristan
- Khalesi
- Król za Murem
- Błyskawica (ten martwiak). Generalnie zabija złych.
- Catelyn Stark - mimo wszystko też
- szef Nocnej Straży
- Samwell

Niejednoznaczni:
- Stannis Baratheon (niby chce dobrze, ale spalił parę osób)
- Rely - ani dobry ani zły, po prostu chciał władzy
- ten gość, którego ratuje Arya Stark, a który przedstawiał się chyba Jacques (ale dlatego, że jest tajemniczy).
- Khal Drogo - brutalny, ale taką już ma kulturę jego lud.

Poza tym mi się osobiście Gra o Tron średnio podoba. Sama fabuła jest co prawda epicka się wlecze i rozwija strasznie powoli - w pierwszym sezonie się właściwie nic nie zdarzyło. Za murem są biali wędrowcy, nocna straż jest mało liczna, za morzem jeźdzccy - tyle zagrożeń, a na sam koniec dostaliśmy wojnę między Starkami, a Barethonami, w której nawet bitwy nie pokazano i egzekucje Neda, której po tych wszystkich tekstach, że autor zabija wielu ważnych bohaterów i robi zaskakujące rzeczy, można było się spodziewać. Taki klimatyczna bitwa, a wszystko zostało zaprzepaszczone i potraktowane budżetowo - migawka kilku jeźdzców w lesie i nic - żenujące. Wilkory też jakies niedorobione - zwykłe psy, husky jakieś. Wątek z zombiem na murze - jego potencjał został zepsuty.

Ogólnie człowiek zaczynając ogladać/czytać spodziewa się nie wiadomo czego, a tu Biali Wedrowcy nie nadchodzą, Khal Drogo nie atakuje Westeros, a bitwa Roba nie została pokazana nawet.

Chciałbym aby Gra o Tron została zrobiona na tym poziomie co Filary Ziemi. Zwłaszcza żeby pokazano bitwę z tysiącami komputerowo wygenerowanych ludków i walki rycerzy.

Richtie

Imponujący post, tak na wstępie chcę zaznaczyć :) Już sam jego rozmiar mobilizuje do odpowiedzi ;)

Odniosę się do niego w formie krótkich uwag najczęściej, będzie oczywiste która dotyczy jakiego miejsca w Twoim poście.

Postać króla podobała mi się w Grze, nieporównanie bardziej niż w Filarach. Nie tylko wygląda, ale właściwie jest nim, świetnie odgrywa schematyczne wyobrażenie egocentrycznego średniowiecznego władcy. Dodatkowy smaczek: ten aktor wcześniej nie grał podobnych ról, takie obsadzenie go było zaskoczeniem, a jeszcze większym to, że odnalazł się w tej kreacji jakby był do niej stworzony. Klasyczny król ;)

No właśnie, piszesz że podobał Ci się ten czy inny motyw: mnie natomiast ani one ziębiły, ani parzyły, a jestem miłośnikiem dobrze zrobionych produkcji historycznych. Pieśń mnichów? Ok, mieliśmy to już w polskim kinie w latach 60.tych, myślę o "Faraonie" i politycznym wykorzystaniu wiedzy o zaćmieniu słońca przez kapłanów. Nic nowego pod słońcem ;) Można powiedzieć – w porządku, może być, ale dla mnie ten motyw się nie wyróżnia po prostu. Bitwy jako interesujące motywy? Chodzi Ci o ich znaczenie dla fabuły czy sceny batalistyczne same w sobie? Dla mnie ani jakość tych scen to głęboka przeciętność a co do wpływu na zaciekawienie fabułą, to faktycznie wnosiły trochę niepewności. "Płaczący kamień" – znowu typowy chwyt dla produkcji o średniowieczu (i dla niektórych filmów o starożytności, ale w tym wypadku rzadszy), pierwszy z brzegu przykład: przedstawianie różnych zjawisk i sytuacji jako znaczących, zapowiadających bieg przyszłości do sterowania ludźmi w "Ciele i krwi" z lat 80.

Przedstawienia piękna samej katedry i jej budowy właśnie mi z kolei w F. brakowało. Pokazywano to zbyt rzadko i zdawkowo, nie widziałem w tych scenach szczególnego piękna, jakiejś poezji. A mogli stworzyć parę scen, w których katedra by jakoś niebanalnie "ożyła", mogli ją bardziej "mistycznie" (ale z umiarem, bardziej w formie sugestii i delikatnych obrazów niż wykładania wszystkiego wprost) powiązać z głównymi postaciami zaangażowanymi lub mającymi wpływ na jej powstawanie. Brakuje mi takich scen, bo nie czuło się, żeby ta katedra była naprawdę żywym powodem wszystkiego, co wokół niej się działo, żeby była centralnym elementem świata bohaterów. Znajdowała się raczej w tle, pretekstowa. Komentuję tu nie to, co się o niej w serialu mówi, i nie intrygi, jakie wokół niej powstawały, ale samą formę jej pokazania, brak satysfakcjonującej obrazowości i odrobiny sugestywnego, niewyświechtanego liryzmu w komunikowaniu jej znaczenia widzowi,

Sam podsumowując napisałeś: "według mnie to wszystko daje radę". No według mnie też, tylko między "daje radę" a "olśniewa", "porywa" czy "fascynuje" jest dla mnie długa droga, w sam raz między 5cioma a 9-10cioma punktami ;)

Ned Stark (prawy i honorowy) – tyle że już na początku pokazany jako bezrefleksyjny i mało przewidujący wykonawca wyroku, poza tym w jego niejednoznaczności zawiera się nie tylko to, że stawia prawo i (swój) honor ponad dobrem ludzi, także najbliższych jak się okazało kilkakrotnie. A właśnie chociaż rodzinę i zaufanych podwładnych powinien mieć na uwadze w większym stopniu zamiast tak cudownie honorowo wyrażać co myśli w sytuacjach kiedy powinien trzymać język za zębami i skorzystać ze sprytu. Dla mnie podłożem takich jego zachowań jest bardziej egoistyczna chęć trwania przy honorowości niż gapiostwo. Czyli są to w sumie egoistyczne wybory. Poza tym na jego wizerunek wpływa nie tylko to, co widać na ekranie, ale także przeszłość – jest jednym z najbliższych stronników zabójcy poprzedniego króla.

Jaime już w tej serii (odnoszę się tylko do serialu, nie do książki, której nie czytałem) jest pokazany nie do końca jednoznacznie, jako zakładnik okoliczności, w których umieszcza go życie. Więc w ogóle nie uważam za zasadne przypisywanie go do grupy jednoznacznie złych, tym bardziej że jak sam zaznaczyłeś później się zmieni.

Theon Greyjoy jednoznacznie zły?

"Rob Stark (od biedy też, chociaż bardziej neutralny)" – no właśnie, od biedy, więc po co na siłę umieszczać go wśród "jednoznacznie" dobrych?

Tyrion nie jest dla mnie dobry, jest właśnie niejednoznaczny (nie neutralny, bo faktycznie zdarza mu się zachować w porządku nawet wobec przeciwników politycznych własnego rodu. Tylko dlaczego to robi? Bo wśród swoich nie ma dostatecznie mocnej pozycji, nie jest poważany, więc nie zależy mu aż tak bardzo na powodzeniu Lannisterów w każdej sytuacji. Bo dobrze się bawi, kiedy czasem może wyciąć jakiś numer, wykorzystać własne możliwości. Czyli jego pobudki są najczęściej egoistyczne, jak więc mówić tu o postaci bezapelacyjnie pozytywnej? Jest sympatyczny, ale to co innego.

Wracając do króla – w kontekście charakterologicznym pozostawia wiele do życzenia, zbyt wiele ma braków żeby można go zaliczyć do dobrych.

Więc swobodnie można powiększyć grupę postaci niejednoznacznych, i właśnie o to chodziło mi najbardziej, że w Grze nie ma postaci kryształowych a wśród przeciwników tych bohaterów, którym widz ma kibicować, znajdują się postacie mniej lub bardziej niejednoznaczne. Pod tym względem Gra również ma zdecydowaną przewagę nad Filarami.

A widzisz, brak bitew i skupienie na relacjach między postaciami (o ileż więcej w nich zwrotów, i o ile są ciekawsze, bardziej zaskakujące, niż relacje w Filarach; w Filarach wystarczy jedna-dwie sceny do przewidzenia jak potoczą się losy i stosunki między bohaterami) to dla mnie plus Gry w stosunku do Filarów. Co pokazuje, że to co wyliczyłeś jako atuty Filarów zanim doszedłeś do stwierdzenia "a poza tym mi się osobiście Gra o tron średnio podoba" też zalicza się do Twoich czysto subiektywnych spostrzeżeń, i nie są to żadne obiektywne plusy, które każdemu podejdą i zawsze zrobią wyjątkowe wrażenie. Poza tym, gdyby w Grze pokazano, jak chcesz, bitwę "z tysiącami wygenerowanych komputerowo ludków" to nie byłby "ten poziom co Filary Ziemi", bo w Filarach walki tysięcy ludzi się nie uświadczy. A walka rycerska była wystarczająco efektowna czy raczej brutalna (jeśli "wystarczającej brutalności" się oczekuje) podczas turnieju, w którym wziął udział Góra.

W odróżnieniu od Ciebie w Grze bardzo podoba mi się niespieszne rozwijanie poszczególnych wątków przy jednoczesnej szybkości pojawiania się wspomnianych zwrotów akcji, ich gęstości – dynamiczna skala mikro z niespiesznie rozwijającym się, ale bardzo intrygującym tłem. Fakt, tajemnica z katastrofą statku w Filarach to taki odpowiednik "mającego znaczenie tła" w Grze, ale to tylko jeden motyw, a w Grze jest ich wiele i zależy od nich los nie tylko grupy ludzi, ale też znacznego i ważnego rejonu świata. Poza kryzysem władzy pojawia się groźba załamania cywilizacyjnego. Zagrożenia spoza królestwa są pokazane w mocnych scenach odwołujących się do różnych gatunków, co dodatkowo zwiększa atrakcyjność serialu. Sceny z Innymi mają stylistykę horroru, motyw Targaryenów i koczowników wprowadza element podróżniczo-przygodowy ze świetną postacią Joraha z Mormont i niezłym Khalem. To szczypta obfitszego w magię sword & sorcery kontrastująca nieco ze znakomitym, realistycznym dark fantasy Siedmiu Królestw, w których wydarzenia nadnaturalne są pokazane w większej ilości jako zagrożenia niż integralny element świata. W ogóle motyw raczej wyzbytego fantastyczności królestwa i z drugiej strony jakby w odpowiedzi na to szykującej się konfrontacji tego świata z magią spoza niego (w tej chwili spoza, bo dawniej była właśnie jego integralną częścią) jest sam w sobie zajmujący. Na taki kontrast pozwala brak odpowiednika Gandalfa wśród tych "racjonalnych": u Tolkiena obie strony głównego konfliktu były w podobnym stopniu powiązane z magią, z fantastycznością, u Martina to u tych, którzy zagrażają ustalonemu w Westeros porządkowi skupiają się motywy fantastyczne: powiązana z groźną mocą natura Innych, ich czary, magia Południowców, wreszcie smoki związane z wygnańcami z królestwa. I to nie jest ciekawe i obiecujące w kontekście kolejnych sezonów? ;)

Zgodziłbym się z Twoim zastrzeżeniem co do wilkorów, faktycznie mogli się bardziej postarać – ale z drugiej strony może twórcy serialu chcieli być konsekwentni w pokazywaniu Westeros jako pozbawionego wszelkich fantastycznych motywów? Jeśli nawet nie taka była intencja, to taka interpretacja z powodzeniem broni braku inwestycji w efekty specjalne w tym zakresie ;)

foxtrout

Dopowiadając, gdyby ekipa realizacyjna Gry o Tron wzięła się za kontynuację Filarów, czyli Świat bez końca, to byłoby coś ;)

Richtie

Richtie bardzo ciekawa opinia, nie myslales zeby troszke przerobic post i zamiescic go jako recenzje - moim zdaniem warto to zrobic, zwlaszcza ze serial nie ma recenzji, a nie zapowiada sie zeby ktos mial go tak rzetelnie ocenic

foxtrout

Oj tak z tymi klasami to masz racje brakuje ci kilka :)
A propos filmu jego ocena nie możne być zawyżona bo to ocena obiektywna 2.150 głosów :)

PIXA_GOD

Ocena obiektywna bierze się z sumy ocen subiektywnych? Ciekawe. Czyli tysiąc zebr daje konia.
Jak dla mnie obiektywność istnieje w takim samym stopniu co na przykład wolność. Czyli w stopniu znikomym, a jeśli traktować te pojęcia dosłownie, to w ogóle. Przynajmniej nie na tym świecie.

Dlatego oczywiście, że ocena może być, i stwierdzam, że jest zawyżona: w stosunku do mojego odbioru : )
Bo niby za kogo innego mógłbym się jeszcze wypowiadać?

ocenił(a) serial na 9
foxtrout

Nie jest zawyżona. Aktualnie jest w sam raz, a jeszcze parę miesięcy temu była zaniżona. Serial arcydziełem nie jest, ale jest "bardzo dobry" - 8,0.

Zawyżone to masz oceny takiego badziewia jak Spartakus: Bogowie Areny i Spartakus: Krew i Piach czy Czas Humoru itd itp. Jednocześnie wiele dobrych produkcji ma zaniżone oceny np. genialny Rzym, który ma niższą średnią niż badziewny Spartakus.

ocenił(a) serial na 9
foxtrout

Jeśli genialny Rzym oceniasz na 7/10 (tyle samo co jakieś CSI Miami), a Na Wspólnej i Wiedźmina serialowego na 6 (czyli więcej niż Filary Ziemi) to dziękuje... nie mam więcej pytań :)

Richtie

To, że według Ciebie nie jest zawyżona, pozostawiam bez komentarza. Swoją opinię wyraziłem, nie będę się powtarzać, dla mnie ten wątek jest zamknięty, chyba że ktoś poda jakieś konkretne, nowe argumenty.

Dla mnie Rzym to bardzo fajna, miejscami pikarejska rozrywka z sympatycznymi, wyrazistymi postaciami (których boleśnie brakuje w Filarach), jednak nie pozbawiona słabszych, letnich fragmentów. Łączenie brutalności z lekkim humorem to sztuka, podobnie jak rozwijanie szczątkowych biogramów ledwie znanych postaci historycznych i wplatanie ich losów w znane dzieje. Trudno utrzymać stale dobry poziom w takiej stylistyce. Ale i tak serial oceniam wysoko, po prostu go lubię, tyle że trzeźwym okiem patrząc do geniuszu mu jednak daleko.

Jeśli już odniosłeś się do CSI Miami, to przynajmniej jego twórcy utrzymują mniej więcej stały poziom realizmu, wiarygodności zdarzeń (a to akurat dla mnie jedno z istotniejszych kryteriów; chodzi mi o wewnętrzną spójność, może to być fantastyka, byle nie popadająca w sprzeczności w ramach danej kreacji) i do tego świetna jest strona wizualna tego serialu, zdjęcia i scenografia, jak dla mnie nawet wybitne.

A Na Wspolnej po prostu lubię oglądać, być może nie do końca mógłym to nawet uzasadnić za pomocą tak zwanych racjonalnych argumentów. Tylko co z tego? Myślę, że pozaracjonalne względy często grają bardzo dużą rolę w odbiorze czegokolwiek. Na przykład nawet jeśli analitycznie rozłożyłbym jakiś film i na chłodno uznał jego zalety za wystarczające do określenia go genialnym, to nie znaczy jeszcze, że od razu stałby się on jednym z moich ulubionych filmów, do tego trzeba jeszcze czynników niekiedy nieuchwytnych, które nieraz decydują, że coś nawet dla mnie w sumie przeciętnego jestem w stanie postawić wyżej, niż wielkie dzieło kinematografii zwyczajnie dlatego, że szala sympatii przechyla się w stronę pierwszego wymienionych. Nie pretenduję do obiektywizmu, do roli krytyka czy historyka filmu, wyrażam swoje opinie i tyle, a kryteria mogą być najróżniejsze, i do tego mogą być odmienne w stosunku do tej samej produkcji w różnym czasie oglądania jej odcinków lub kiedy powracam do czegoś wcześniej oglądanego.

Mam prawo do niekonsekwencji, tak samo jak spora grupa użytkowników Filmwebu ma pełne prawo do wystawiania ocen Filarom składających się na średnią 8.0, nie widzę w tym nic, co byłoby godne potępienia lub obrażenia się na te osoby i wyrażenia niechęci do nich ("to dziękuję... nie mam więcej pytań"). Skąd tyle mentalnego brudu przy okazji zabawy, jaką jest gwiazdkowanie filmów? Chodzi o identyfikowanie się użytkowników ze swoimi ocenami? Zaznaczam więc, że nie czuję się pod jakimkolwiek względem lepszy od tych osób, które oceniły Filary wyżej ode mnie ; p i nie chodziło mi o stworzenie wrażenia "wyższości" mojego gustu... Rzuciłem tylko impresję, podzieliłem się wrażeniami, tyle.

PIXA_GOD

Nawiasem mówiąc o tych klasach, to jeszcze w komentarzach do swoich postów nie przeczytałem innego tak obmierzłego i niemerytorycznego jak Twój.

ocenił(a) serial na 6
foxtrout

Według mnie Filary Ziemi dość przyzwoity ale nie ma się czym zachwycać,zdecydowanie jak dla mnie zbyt wysoka ocena.Pozdro

ocenił(a) serial na 9
foxtrout

Po prostu prowadzisz jakąś natchnioną kampanię uświadamiającą, podajesz argumenty, które już obaliłem jakiś czas temu, kreujesz się na oświeconego krytyka po czym okazuje się, że oceniasz jakąś operę mydlaną gorzej niż co najmniej przyzwoity miniserial historyczny.

Richtie

Więc sam w końcu, mimochodem, przyznajesz, że Filary można uznać za po prostu przyzwoite. Uważam, że Ziemia nie zatrzęsie się od tego posadach a świat nie stanie się od tego mniej "bez końca" ; )

Nie wiem, w którym miejscu podaję argumenty, które już wcześniej rzekomo obaliłeś, może po prostu mamy inne spojrzenie na te "argumenty", przykładamy do nich inne kryteria. O tym właśnie pisałem w przedostatnim komentarzu. Nawet na sali sądowej fakty nie mają koniecznie wartości obiektywnej, a co dopiero na forum Filmwebu ; p Pamiętajmy, że "rozmawiamy" o twórczości "artystycznej", a nie o dowodach matematycznych...

"Natchniona kampania" to już Twoja wybitnie sugestywna reakcja na moje posty, nie odniosę się z braku laku, w zasadzie to określenie nic dla mnie nie znaczy, jest treściowo puste.

W którym miejscu kreowałem się na "oświeconego krytyka"? W końcu to Ty uważasz, że jednoznacznie swoimi słowami OBALAŁEŚ argumenty. Ze wszystkich Twoich wywodów wynika zatem, że według Ciebie ja się tylko na takiego kreuję, a prawdziwym oświeconym krytykiem jesteś Ty...

foxtrout

Słowem, rozmawiajmy o filmach, tylko po co przy tym recenzować rozmówców? Mi to do niczego nie jest potrzebne.