Ogólnie rzecz ujmując "Filary Ziemi" zostały mi polecone przez moją polonistkę. Jest to
kobieta o podobnych gustach do moich więc natychmiast wybrałam się do biblioteki w
poszukiwaniu tegoż oto dzieła. Muszę przyznać, że książka POWALA. Nie spotkałam się
chyba z nikim kto twierdziłby inaczej. Bohaterowie są tak cudownie przedstawieni i z
czasem stają się tak bliscy sercu, że po przeczytaniu czułam ogromną pustkę, tak
jakbym straciła paru bliskich przyjaciół. Uwielbiałam Aliene za jej determinację, za to jak
silna i niezależna była, ubóstwiałam Jacka za jego niesamowicie otwarty umysł i piękną
miłość do Alieny, pokochałam Toma i Ellen za ich namiętność i pasję. Dzięki "Filarom..."
nie raz się śmiałam, wzruszałam i smuciłam. Uwielbiam książki, które potrafią wywołać
we mnie tak skrajne emocje, tak więc podziwiam pana Folleta za jego kunszt. Teraz
pozostaje mi wybrać się do biblioteki po "Świat bez końca". Już nie mogę doczekać się
lektury.

Co do serialu to zakończyłam go przed chwilą. Nie nastawiałam się na rewelację
ponieważ to ekranizacja niesamowitej powieści i wątpię by ktokolwiek mógł podołać w
stu procentach. Już nie raz przejechałam się na tym, że wymagałam zbyt wiele od jakiejś
ekranizacji a później byłam strasznie rozczarowana. Uczę się na błędach więc do
"Filarów Ziemi" podeszłam z dużą dozą dystansu. Po obejrzeniu wszystkich odcinków
muszę przyznać, że serial przeszedł moje oczekiwania! Gra aktorska, zdjęcia, kostiumy -
wszystko jest niesamowite! Nie wspominając już o muzyce, która była po prostu
IDEALNA. Myślę, że to głównie dzięki tak dobrej ścieżce dźwiękowej widz mógł poczuć te
wszystkie emocje. Podobał mi się wątek chorobliwej miłości Regan do jej własnego
syna, dobry pomysł! Poza tym serialowy Alfred podobał mi się dużo bardziej. Duży plus
dla reżysera.

Mimo wszystko żałuję jedynie, że serial nie został rozłożony na 10 odcinków ponieważ
wiele wątków zostało pominiętych albo skróconych. Np. bardzo chciałam zobaczyć
podróż Alieny śladami Jacka - nie doczekałam się, a szkoda. Tak samo zdobycie Shiring
przez Richarda w książce było rewelacyjne, a w serialu nie robi już takiego wrażenia,

Co do zakończenia to cóż... Reżyser miał swoją inwencję twórczą i ja ją szanuję. Samo
zakończenie czyli ślub Aleiny i Jacka, przemowa Philipa i wreszcie ukazanie katedry z lotu
ptaka z cudowną muzyką w tle jak najbardziej na plus. Ale śmierć Williama i koniec
Walerana w książce budzą większe emocje.

Podsumowując moją niesamowicie długą wypowiedź : serial jest Rewelacyjny przez
duże R. Jedna z niewielu na prawdę dobrze zrobionych ekranizacji, mimo iż odbiegająca
od pierwowzoru jak to zwykle bywa. Na pewno wrócę do tego serialu jeszcze nie raz i nie
dwa ;) GORĄCO POLECAM.