Starałem się podchodzić to tego pseudo-historycznego serialu ze spokojem i wyrozumiałością oraz z dużą ilością tolerancji i ogromnym dystansem. Nawet jakoś dawałem radę to przełknąć, choć serial wręcz skrojony dla współczesnego masowego widza, który zaraz będzie się domagał kolejnych sezonów, po to by potem domagać sie jeszcze kilku następnych. Wszystko wyłozone jak na tacy, powtarzane 10 razy aby widz czasem czegoś nie przeoczył, hrabia Bartholomew wymachujący mieczem i odpierający atak przeważających sił wroga, bandycka napaść lorda na targowisko z kilkunastoma morderstwami czy nieuchwytna wiedźma, która zawsze wszystkich przechytrzy, a i na przedstawiciela Kościoła nasika. Pal licho to wszystko, bo oglada się to to nawet bez przynudzania, a obrazki (obrazki, to jest to, co nie? Yeah!) bardzo ładne, choć ma się wrażenie, że człowiek jakby przy tym trochę głupszy.
Niestety szósty odcinek rozłożył mnie na łopatki. Dach się wali, kamienie spadają mordując kogo popadnie (tylko nie głównych bohaterów), na Alienę też się coś zawaliło, no i dziewucha tak się tym wszystkim zestresowała, że... urodziła dzieciora. No leżę i kwiczę. Przepraszam, ale WTF? A żeby jeszcze było wcześniej, to jej mąż nawet nie wiedział, że ona w ciąży. No cud podwójny! Na dokładkę mamy jeszcze Jacka niemowę, co jednak mowi i co po klinicznej śmierci po uduszeniu w tymże też odcinku przeżył zatrucie. To pozwala mieć nadzieję, że nadzwyczjne umiejętności przeżywania Jacka pozwolą mu samemu pokonać wszystkich złych i wygrać.
Nie wiem. Ten serial jest tak płytki i tak komercyjnie skrojony, że aż ząb mnie rozbolał i musze iśc do dentysty. Serial historyczny? Przepraszam wszystkich, ale to jest jakiś bełkot.
hm, co do serialu to może i się zgodzę (obejrzałam tylko 2 odcinki), ale czepiasz się ogólnie fabuły, którą stworzył pewien mistrz imieniem Ken Follett :) Potężna cegła, 800 stron, intryga na całego, kunszt pisarski- mnie osobiście wciągnęła na tyle, że straciłam kontakt z rzeczywistością, a postaci wydawały się tak żywe, że każde ich zmartwienie bolało mnie tak, że często musiałam odłożyć książkę na kilka dni, żeby ochłonąć. Niewiele jest takich dzieł.
Ten wątek z Jackiem i trucizną został wymyślony przez twórców serialu, nie wiem ile jeszcze pozmieniano bo nie obejrzałam całej serii (na pewno przy postaci Ellen majstrowano, tyle pamiętam). Ale książkę naprawdę polecam, serial bardzo ją spłycił. Aha i myślę że kolejnych sezonów jednak nie będzie, chyba że będą dotyczyły kolejnej części książki, której akcja rozgrywa się kilkaset lat później. Mam nadzieję, że jej nie tkną.
hej. Nie wiem ile w tym serialu jest Folletta, nie wiem, nie oceniam go, lecz serial. Ogólnie Folletta lubię czytać (4 książki na koncie), choć czytałem jego książki mające akcję w czasach "nowszych". Sam jednak piszesz, że sporo rzeczy jest dopisanych i zmienionych, więc...
Kwestia pokazania. Być może Follett pokazał postacie w jakiś ciekawy sposób, w serialu tego nie widziałem. Postacie płytkie do bólu, skrojone pod współczesnego widza, ten dobry, ten zły, tamten dobry, tamta zła. Wyrażanie czegoś za pomocą pióra, a aktora i kamery, może być calkiem różne, nawet jesli zmian w scenariuszu niewiele.
Nie będę ruszał tutaj Folletta, nie oceniam go. Nie wiem na ile serial jest zgodny wydarzeniami zawartymi w książce oraz stylistyką postaci. Oceniam tylko serial.
Tylko, że w poprzedniej wypowiedzi jechałeś równo nie tylko po samym serialu, ale też fabule która wydawała Ci się nieprawdopodobna i w stylu opery mydlanej. W książce daje to niesamowite napięcie i jest to po prostu zazębiająca się we wszystkim opowieść, która musi się dobrze skończyć bo inaczej czytelnik byłby niepocieszony. Serial beznadziejny, to prawda i nazywanie go historycznym to przegięcie, bo sama książka nią nie jest. Po prostu wydarzenia historyczne są w niej tłem dla wydarzeń fabularnych czyli absolutnie zmyślonych.
Skoro tak lubisz Folletta przeczytaj i to dzieło, myślę że się nie rozczarujesz :) ale najpierw wymaż z pamięci ten serial :D
Bardziej może krytyka pewnych pojedynczych rozwiązań fabularnych. Fabuła to bardziej sam fakt urodzenia dziecka, a nie okoliczności (pod kamieniami), które mogą być generalnie różne i generalnie nie sa istotne (bo co to za różnica czy pod kamieniami, czy w łożu?). Prawda? Rozumiesz mniej więcej? Tak samo z walczącym Sutherlanedem. Po co go pokazywać skoro jego wymachiwanie mieczem nic nie zmieniło w toku fabularnym (nie przyczynił się do obrony)? Ale ok, fakt, są miejsca, które moim zdaniem są bardzo plytkie.
Natomiast moim zdaniem - mozesz się oczywiście nie zgodzić - ogromną wadą tego serialu jest właśnie to, że on w jakims stopniu próbuje być historyczny i w takiej kategorii jakby chciał startować. Uważam, że wydarzenia historyczne nie są tu do końca takim tłem, mocno wpływają przecież na bieg wydarzeń wymyslonych, a fikcyjne postacie są zależne od prawdziwej historii. Historia wpływa tu na bohaterów, a nie jest niezależna, tocząca się gdzies tam z obok. Znacznie lepiej rozwiązano to np w "Spartakusie", który nawet nie udaje, że próbuje interpretować historię, a jest tylko opowiastką w jakichś tam realiach.
Co do książki, ciężka sprawa. Odszedłem już troszkę od beletrystyki. Teraz czytam np Sołżenicyna i jego Archipelag Gułag (świetna rzecz),a w kolejce mam Michnikowszczyznę Ziemkiewicza. Nie wiem kiedy wrócę do książek fabularnych, ale chyba nie za szybko.
pozdrawiam.
W kwestii wymienionych książek- do Archipelagu się przymierzam od kilku miesięcy, może wreszcie przeczytam. Podobnie sprawy się mają z Ziemkiewiczem :D Dla mnie przeczytanie w ciągu kilku dni Folletta było przyjemną odskocznią właśnie od "ciężkich" lektur, do których już mnie jednak ciągnie z powrotem :))
Pozdrawiam również i miłego czytania (jak dobrze, że niektórzy korzystają jeszcze z tej umiejętności)
W książce jest akurat tak samo. Czyli Dziewczyna rodzi dziecko w kościele podczas walenia się dachu katedry. Mąż nie wiedział że Aliena jest w ciąży bo w ogóle z nią nie "sypiał', nawet nie spali w jednym łóżku, nie interesował się nią w ogóle, Po za tym Aliena chodziła w obszernych szatach dlatego się nie zorientował w sprawie ciąży.
Filmu nie widziałam, ale sama opowieść o Alienie ma w sobie taki magnetyzm,że faktycznie nie można się od niej oderwać :)))
No właśnie.A ludzie zamiast czytać oglądają serial i najwyraźniej się tym oglądaniem katują:)
Zgadzam się całkowicie. Ten film ma tyle wspólnego z historią, co Gra o Tron. Ja obejrzałem tylko jeden odcinek, więcej nie dałem rady. Tak schematycznego i politycznie poprawnego gmiota dawno nie widziałem.
Na szczęście już nie pamiętam dokładnie serialu, ale teraz czytam książkę i zadziwia mnie, że tak można było ją poskracać. Zgadzam się, że twórcy filmu poszli na łatwiznę. Brak dokładnego wyjaśnienia zdarzeń, czy postępowania bohaterów bardzo spłyca treść. A szkoda, bo to świetna książka, chociaż na początku nie mogłam się wciągnąć.