Powiem tak - serial jest kapitalny, wchłonąłem go w całości za jednym posiedzeniem, bo po prostu nie mogłem oderwać się od ekranu - pięknie nakręcony i zagrany, widz naprawdę jest w stanie zżyć się z postaciami głównych bohaterów i przejmować się ich losem - a o to w dobrym filmie chyba tak naprawdę chodzi. Dałbym w pełni zasłużone 9/10 - za ogromną przyjemność jaka sprawiło mi oglądanie tego filmu - NIESTETY - kilka bzdur które zostały sprzedane w tym filmie jak np. wspomniana bojująca feministka oddająca mocz na biskupa, wygłaszająca PUBLICZNIE !!! tyrady o sprawiedliwości, wolności o kraj itp (kto w tych czasach dopuściłby kobietę do głosu ??? dawno spłonęła by na stosie), !!! dyskusje o tolerancji wobec konkubinatu prowadzone przez średniowiecznych mnichów ??? Rozmowy o związkach homoseksualnych i ich tolerowaniu przez kościół ??? No i na koniec SPOILER SPOILER SPOJLER zbyt hollywoodzkie, hurrapatriotyczne i happy/happy/happy endowe zakończenie - żeby było weselej każdy z bohaterów powinien jeszcze bardzo ale to bardzo złemu arcybiskupowi dać w mordę (coś takiego spotkało kardynała Richelieu w amerykańskiej adaptacji Trzech muszkieterów z Kieferem Sutherlandem i o ile mnie pamięć nie myli z Chrisem O'Donellem - no ale to była już kompletna bzdura). Taką dziwną tendencję do wprowadzania elementów SF do filmów historycznych z niepokojem zaobserwowałem u Ridley'a już przy okazji również świetnego Kingdom of heaven - tam znowuż Arab/Anglik dwa bratanki z tolerancją religijną w tle...
Reasumując - pomimo całego plucia powyżej - naprawdę gorąco polecam serial - oby więcej takich.
Masz rację i nie masz racji :-)
Przyznasz chyba jednak ,że widok sikajacej kobiety na biskupa jest satysfakjonujący bardzo. :-))
To serial a nie dokument więc nieco fantazji i nieścisłości nie zaszkodzi.
Wzbudza więcej emocji i chybo o to chodzi.
Ale to tylko moje zdanie. Pozdrawiam.
No niby tak, ale akcenty femistyczne w odniesieniu do XII wiecznych realiów były dla mnie równie "na miejscu" co rozmowy przez telefon komórkowy w Ślubach panieńskich
Mała uwaga ten serial to nie holwoodzki produkt tylko brytyjski.Po drugie w średniowieczu kobiety dzieliły się na mniszki,szlachcianki i resztę a ta "feministka"to mniszka fakt że porzuciła habit nie zdjął z niej ślubów.Poczytaj może jakie kobiety zamykano w klasztorach od Vw. n.e. dodam że te :odporne" palono na stosach za czary...W we Francji o.V-VI w. doszło do buntu mniszek w pewnym klasztorze,dziwnym zbiegiem okoliczności w większości były to córki szlacheckie z księżniczką na czele rewolta trwała o.roku.W końcu wywalczyły sobie prawo do wyboru czy mają skończyć w klasztorze czy znaleźć sobie męża fakt autentyczny nie fikcja literacka.Więc w zasadzie wszystko się zgadza tylko że książka była dużo lepsza i bardziej wiarygodna od serialu.
Z tą czarownicą to pojechali ostro. To było głupie i nie na miejscu. Na dodatek zrobili z niej wiccankę. Wiccanie w średniowieczu! Ta niepotrzebna ideologiczna wstawka ma się do reszty całkiem przyzwoitego serialu jak pięść do nosa.
Więcej niż tylko przyzwoitego - jak dla mnie serial jako całość był nakręcony rewelacyjnie - niepotrzebne wplecienie głupawych wątków zepsuło jego smak jak nadmiar jakiejś przyprawy znakomitą potrawę...
To o czym piszesz jest moim problemem z książką. Cały czas się zastanawiam, czy przypadkiem Follett nie potraktował średniowiecza, jako dekoracji i nie upchnął w niej mniej więcej współcześnie myślących ludzi. Co prawda żyją tak jak to się czyniło 900 lat temu, ale myślą jakby było po oświeceniu i emancypacji kobiet. Chciałbym usłyszeć opinię o tej książce/serialu z ust mediewisty (szczególnie o socjologiczno-etnograficznym zacięciu, cholera gdzie takowego znaleźć:), żeby ocenić na ile moje podejrzenia są słuszne.
Jestem w trakcie czytania książki, serialu jeszcze nie oglądałam ale zabiorę się jak tylko skończę. I muszę przyznać że mam ten sam problem co pan/pani powyżej. Niby wszystko pięknie, ładnie ale jakoś tak ludzie myślą zbyt "oświeceniowo". Co prawda, gdyby byli ograniczeni umysłowo i zahukani jak to na średniowiecze przystało książka nie byłaby tak zajmująca, ale mimo wszystko jest to dość zastanawiające.
Ja bym nie używał czasów "oświecenia" jako symbolu przełomu w mentalności po którym byliśmy już coraz bliżej dzisiejszych wypaczonych ,utopijnych wizji. To właśnie w oświeceniu spalono najwięcej czarownic.
Notabene w Polsce spalono jakieś pojedyncze stosy ,podczas gdy w innych krajach potrafili palić po 40 stosów rocznie w jednej wsi.
W 1529 w jednym z dokumentów Wlk. Ks. Litewskiego zapisano, iż ludzie chorzy psychicznie są właśnie chorzy i zasługują na godne traktowanie. W tym samym czasie na Zachodzie choroba umysłowa była jednoznaczna z opętaniem.
ja się też nad tym troszkę zastanawiałam, ale całą ta niezależność Ellen zepchnęłam na fakt bycia czarownicą. A jak sądzę czarownice mogły sobie poswawolić :-)
masz całkowitą rację, ale i tak przyjemnie jest obejrzeć taki serial. starajmy się nie skupiać na tych małych wpadkach ;)
Przepraszam, że wtrącę, ale dla mnie ten serial jest bzdurą. Wystarczyła połowa pierwszego odcinka. Mam wrażenie, że jestem tutaj sam, bo chyba jedyny odniosłem takie negatywne wrażenie.
Jest to jeden z lepszych historycznych.
Jak nie Filary to jest jeszcze Rodzina Borgiów, Tudorowie i... no dobra nie historyczne, ale może byc Gra o Tron.
Tudorowie jak najbardziej, dla mnie serial rewelacyjny, oparty na faktach historycznych, i co prawda te fakty są nieraz ponaginane dla potrzeb scenariusza, ale całość wyszła znakomicie. Jednak trzeba na wstępie podzielić filmy (bądź seriale), które są historyczne (tło, epoka, wydarzenia), jak Dynastia Tudorów, a jedynie oparte na kanwach powieści gdzie fikcyjna akcja toczy jedynie na tle danej epoki. Wielu ludzi ma problem z tym podziałem, czego następstwem jest np. włączenie legendy "Tristana i Izoldy" do kategorii "historycznej". Klasyfikacja tego podania, podobnie jak z "Filarami ziemi", powinna mieścić się jedynie w dziedzinie "kostiumowy".
Nie zgodzę się.
W Tudorach jest wiele postaci fikcyjnych, ale prawdopodobnych tak jak chocby Jack iAliena w Filarach.
Jednak to serial histpryczny - Stefan, Matylda to prawdziwe żywe postacie, katastrofa statku też jest prawdziwa.
Nie będę się rozwodził na temat, co jest historyczne, co nie, choć wydaje mi się, że tutaj istnieje bardzo cienka granica. W każdym bądź razie, uważam, że wiele filmów, które powinny pozostać "kostiumowymi", niesłusznie podpina się pod gatunek "historyczny". Nieraz też zdarzało się czytać na Filmwebie wywody ludzi, którzy uważają, iż prawdziwych filmów historycznych istnieje tylko garstka... bądź w ogóle takie nie egzystują. Powracając do tematu, do Filarów Ziemi z pewnością nie powrócę ; ) Taka... familijna szmira :)