Ten odcinek był... dziwny, ale po kolei. Speed Force ma wiele interpretacji, ale czemu oni akurat zdecydowali się na tę najgłupszą, czyli pseudointeligentny quasiboski byt, który wybrał Barrego świadomie? Ta metafizyka była całkiem nieoczekiwana i wyszła jakoś tak. Hmm... to czego to przyrównać? O, wiem! Do spotkania z Architektem z Matriksa, tylko dłużej i mniej sensu. Speed Force badając do Allena pod postacią jego bliskich dało mu wykład na temat... bycia dobrym bohaterem. Po co? Przecież dobrze się sprawdzał, nie licząc deficyt IQ. A i doprowadzono do jego pogodzenia się że śmiercią Nory, co wzięło się jakby znikąd, bo nigdy nie przemawiał tego, wręcz przeciwnie, dał jej umrzeć w finale pierwszego sezonu. Jakby ten sezon oparto na Flashpoincie to ten motyw byłby na miejscu i cool, ale ta to strzelili kulą w płot jak w BvS ze śmiercią Harcerzyka, która też była otartą z kontekstu. Jakby SF chciało czegoś naprawdę go nauczyć to używania mózgu.
Co dalej? Wally nie przemawia mocy i mózgu, ale za to Jesse przechodzi to samo co Allen, ale dzięki magii Barrego przechodzi to szybciej. No, a tytułowy Dinozaur to ledwie cameo, a z zachowania to mu bliżej było jednak do gorylla. Aczkolwiek to chyba nie on był zawarty w tytule, ale... Barry, zobaczycie to zrozumiecie.
No i Iris. Twórcy po dwóch sezonach stwierdzili "hej, niech od teraz będzie ważną postacią, niech wychodzi z inicjatywą i w ogóle". Trochę to sztucznie wyszło w przypadku bohaterki, która przez 40 odcinków nie zrobiła nic sensownego, a i beznadziejna gra aktorską nie pomaga. No i to nie tyle wychodzenie z inicjatywą, co kradnięcie jej innym. Cisco kazał jej się schować za sobą, a ona "nie, to Ty się za mną schowaj". Zabrakło tylko "od teraz jestem ważna". Także taki kabaret.
A i dają foreshadowing zdrady Cate. Normalnie powiedziałbym, że to fałszywy trop, ale przecież to jest CW. Oni nie uznają fałszywych tropów....
Mnie generalnie odcinek się podobał, było parę rzeczy które denerwowały, ale jakoś nie były bardzo dotkliwie. Bardzo mi się podoba wymiana zdań między Wellsem a Cisco, po prostu genialnie. Nie wiem czy dobrze zrozumiałem, bo w sumie jestem trochę zaspany i nie do końca wszystko mi wpadło do głowy, ale Barry i tak miał wyjść ze SF, więc po co Iris trzymająca go za rączkę?
Bo nikt poza Barrym i Speed Force nie wiedział że Barry zechce wyjść. Dlatego Iris tam weszła bo miała największe szanse by go przekonać do powrotu w razie gdyby nadal chciał tam siedzieć :)
Z punktu widzenia postaci: tak, oczywiście. Ale nie z punktu widzenia konstrukcji odcinka.
Ja się na filmowaniu nie za bardzo znam, ale trochę wiem, jak powinno wyglądać dobre pisanie - co jest bądź co bądź również opowiadaniem historii. I w historii, którą się opowiada nie powinno znajdować się nic, co nie ma bardzo konkretnego uzasadnienia. I tak: wyznanie Iris w poprzednim odcinku uzasadniano tak, że to właśnie ona, uczucie do niej będzie tym czynnikiem, który go ze SF wyciągnie. W tym odcinku wyszło, że wcale nie. Ani wyznanie nie było potrzebne, ani Iris w SF. Trudno nie odnieść wrażenia, że zaniedbali ten ship, friendzone'owali ich za długo, Barry się z tym pogodził, a teraz próbują na siłę rozniecić na nowo ogień. Z naciskiem na "na siłę".
Wiesz ...jak jak coś oglądam to się skupiam na postaciach , akcji itp. Natomiast uzasadnienia typu "wyznanie Iris jest potrzebne by jej uczucie wyciągnęło Barryego ze Speed Force (kto to w w zasadzie wydumał?) to jest perspektywa wszechwiedzącego boskiego reżysera/scenarzysty i na to nie zwracam uwagi bo to psuje oglądanie odcinka.
W poprzednim odcinku Barry miał ryzykować życiem w niepewnym eksperymencie więc Iris mu wyznała swe uczucia dopóki mogła. Gdyby Barry zginął nie wiedząc co ona do niego czuje to wtedy Iris miałaby żal do siebie. Tak więc mi tu wszystko logicznie pasuje :)
"(kto to w w zasadzie wydumał?)" - gdzieś tu na forum wyczytałam ;)
"W poprzednim odcinku Barry miał ryzykować życiem w niepewnym eksperymencie więc Iris mu wyznała swe uczucia dopóki mogła. Gdyby Barry zginął nie wiedząc co ona do niego czuje to wtedy Iris miałaby żal do siebie."
Moim zdaniem to nie było tak, ale już o tym chyba rozmawialiśmy. Nie będę się czepiać, żeby Ci nie psuć oglądania. :)
No dobra , jak na forum to było to po prostu czyjeś widzimisię które nie musiało być wiążące dla serialu (i nie było) ;)
Oj tam , kazdy ma swoją opinię , Twoja czy czyjakolwiek inna mi niczego nie popsuje. Mam asertywność na 11 (w skali od 1 do 10 ) :D
Jestem tego samego zdania i mam wrażenie, że niektórzy szukają na siłę drugiej dziury w d*pie to serial na bazie komiksów, rozrywka i nie widzę sensu na siłę się czepiać spójności i szukać analogii tak gdzie ich nie ma, no ok mogę czasem ponarzekać jak bohaterowie podejmują irracjonalne działania (zwłaszcza, ze to podobno grupa mózgowców w większości) albo tak jak Wally, no ręce i nogi opadają no ale sytuacja z Iris dla mnie to sytuacja prosta jak budowa cepa i nie mam zamiaru na siłę jej komplikować wprowadzając swoje zawiłe interpretacje zwłaszcza, że nie zakłóca głownej osi fabularnej tego sezonu.
Mnie bawi to, że Wally nadal nie poskładał w swej genialnej głowie że Barry to Flash. Ciekawe bardzo kiedy dozna olśnienia. Cała rodzina, siostra, ojciec, wszyscy ze StarLabs, poza Barrym hasają po placówce, na dodatek ktoś mówi mu Barry zginął, więc logiczne, że też się tam krecił, a ten nadal nie poskładał do kupy co i jak. Ba! nie zorientował się nawet wtedy kiedy Joe zaczął sprawdzać czy nie jest metą.
Każda sekunda Wally'ego na ekranie wygrywa dzień :D Joe wychodzi załamany, Iris tłumaczy mu, że: "Barry's gone" i nie dość, że ten później nie docieka co się stało i dlaczego oni nagle przestali rozpaczać, to dalej nie powiązał faktów, że jak w Star Labs nie ma Barry'ego, to nie ma też Flasha. Oni tak prowadzą tę postać, że jakby Barry mu wprost powiedział, że to on popiernicza w kostiumie, to Wally by chyba odpowiedział: "no co ty, nie zgrywaj się".
To raczej byłoby coś w stylu Eddiego z pierwszego sezonu do Wellsobarda, kiedy ten powiedział mu, że jest z przyszłości, a Eddie chciał, żeby mu to udowodnił i powiedział "Myślę, że chrzanisz" :D
Tak, acz mnie najbardziej bawi "Wally, to i must do home". Nie wiem czemu, ale to każą mi zrobić jak coś się stało. Super groźny eksperyment? Spoko, siedź tu Wally, super groźny eksperyment zakończony, ale jest przypał. Wally, idź do domu. Wyrobili we mnie odruch Pawłowa, jak tylko słyszę ten tekst to rechotam.
Dodatkowo, jak zaczyna się gruba akcja Iris, odsyłają starego chłopa do pokoju, a ten posłusznie idzie niczemu nei dziwiąc, pozbawiony podejrzeń. Nie zdziwiłabym sie gdyby to on był jakimś tajnym złoczyńcą Zooma, który niby to zdradzi drużynę flasha, wiec teraz rżnie głupa. No bo jak można być aż tak głupim! No chyba nawet bardzo sie starając nie jest to możliwe. nawet z jego predyspozycjami genetycznymi
Wally zdecydowanie najbardziej bystry z rodziny Westów :v - to już wolę Iris - serio XD
a tak BTW serial wciąż ratują teksty Cisco. Numer z kubkiem Joe'go też niezły :)
Nie takiego odcinka się spodziewałem. Wiedziałem, że będzie dziwny, ale nie do tego stopnia.
Całe to gadanie do Joe, Iris, Henry'ego i w końcu do Nory nie było w sumie tak bardzo dziwne, ale to całe wyjście ze speedforce, złapanie siebie samego, które oznaczało odzyskanie mocy wyszło sztucznie. Jeszcze fakt, że osobą, która go stamtąd wyciągnęła jest Iris, tym bardziej rozczarowuje. Myślałem, że po tym jak Cisco się nie udało, Barry wyjdzie stamtąd sam, ale oczywiście musieli to zrobić i wcisnąć Iris wszędzie, gdzie się dało.
Motyw Zoombie Girdera też poryty, ale w końcu coś się musiało dziać, kiedy Barry'ego nie było.
Iris, która została zrobiona wręcz kluczową postacią odcinka, która wpierdziela się tam, gdzie być nie powinna. To, jak wrzasnęła na Cisco, że to on ma stanąć za nią. Dramat... Co ona chciała zrobić? Cisco ma przynajmniej jakieś moce, może nie do końca przydatne w tamtej sytuacji, ale jednak. Za to ona nie ma nic poza irytującą facjatą i jedną miną.
Wally i Jesse bez mocy, chyba... Bo w sumie niewiele widzieliśmy. Wally jest kompletnym idiotą, co tajemnicą żadną nie jest, ale serio? On nadal nie ogarnia, że Barry to Flash? Myślę, że on już dostał moce, tylko się z nimi kryje i wyskoczy z nimi w momencie, kiedy będą one bardziej potrzebne niż do uratowania kubka Joe.
Pewnie ujawnią się w finale, gdy Zoom dokopie Barry'emu, wtedy wkroczy bezmóżdżek Wally, bo chyba nie zrobią z niego Kid Flasha już w kolejnym odcinku...
Jesse moce ma już na 100%. Wszystko co przechodzi jest kopią tego, co przechodził Barry tylko oczywiście u niej dzieje się to szybciej. Nie mam pojęcia po co tak na silę chcą to przyspieszyć i wymyślają ten cały motyw Barry - ręce które leczą.
Ciekawe z jaką prędkością będzie teraz biegał Barry, bo nie wygląda na to, żeby był wolny. Liczyłem też, że teraz zmienią mu kostium na jaśniejszy, to byłby idealny moment, ale nie... Barry dostaje kostium w prezencie od Speedforce.
Końcówka z Caitlin i Zoomem też jakaś nijaka. Każe jej wybierać między przyjaciółmi, a nim. I co, ona tak zmieni zdanie po 2 minutach? Jeżeli tak zrobią to będzie jakaś masakra. Ta przemiana w złą Caitlin - Killer Frost musi potrwać trochę dłużej.
Odcinek był autorstwa Kevina Smitha, więc myślałem, że skopie dupę, ale trochę się zawiodłem. Nie był to zły odcinek, bo był dobry, nawet momentami bardzo dobry i cała ta rozmowa Barry'ego z matką była nawet wzruszająca, ale miałem większe oczekiwania.
Chyba robią to tylko po to, żeby Caitlin najpierw opowiedziała się po stronie Zooma i zaczęła udawać Frost, a potem w kluczowym momencie pomogła Barremu i spółce. Przynajmniej coś takiego miałoby strzępki sensu, choć zrobiłoby z Zooma... jakby idiotę ;P
Jeszcze ten cały wątek Henry'ego...
Pasuje do tego teamu i nie wiadomo czy oni go wprowadzili tak nagle po tylu odcinkach przerwy, bo właśnie Caitlin zmieni się w Killer Frost i będą potrzebowali w zespole kogoś, kto zna się na właśnie takich medycznych sprawach, czy po to, żeby go zabić.
To pojawienie się go i cała ta rozmowa z Barrym po tym jak wrócił ze Speed Force wygląda mi jak grunt pod pożegnanie tej postaci, a tego im nie wybaczę.
Do tego końcówka promo 2x22 wskazuje właśnie na to, że Zoom lub któryś z jego meta zabije kogoś bliskiego Barry'emu, bo niby skąd ten krzyk?
Wtedy ja miałbym nadzieję że ją wskrzeszą (tylko nie w formie zombie lecz czarującej , inteligentnej i świadomej Iris) ;)
Daj spokój, tak źle życzysz Joe'mu ? Nikt nie jest doskonały. Iris ewoluuje, a Wally musi jeszcze trochę poprzebywać z ojcem. Prawo osmozy:)
Nie! Joe jest świetny:-) ale wiesz mogli mu dobrać bardziej kumate dzieciaki:-P
No Iris jest jaka jest ale trzeba pogodzić się z tym, ze jest integralną częścią i w pewnym sensie spoiwem w historii Flash, choć owszem jest to adaptacja, nawiązanie do komiksu i może być tak luźne jak sobie tego zażyczą reżyserzy ale trudno aby ją wykreślili a Zoom i Catlin - cóż kto wie co w jego scojopatyczno-antyspołecznej i pokręconej głowie znaczy miłość? Tak czy owak w kolejnych odcinkach musi być na tapecie bo kiedy jak nie teraz? Wally - ja odpuszczam ten temat bo szkoda słów
Odcinek nie był autorstwa Kevina Smitha, on go tylko wyreżyserował, a to spora różnica, bo ktoś inny dobierał na początku serialu aktorów i inni ludzie piszą scenariusze. Reżyser może sobie pozwolić na jakieś małe zmiany, ale nie może zmieniać całego odcinka.
A co do Iris to wyjątkowo lubiałam ją w tym odcinku. I podobało mi się, że nie przeciągali tych scen o gadaniu o ich uczuciach itd jak to zwykle robili, tylko po prostu Barry powiedział co miał powiedzieć i koniec. I jak tak ma wygladac relacja miedzy nimi, bez zadnych rozmow o tym jak bardzo sie kochaja czy ch*j wie co, to jestem jak najbardziej za tym. Barry od poczatku miał być z Iris. Jak będą trzymać się pod tym wzgledem komiksów, bez robienia telenoweli to będzie dobrze :)
A i zapomniałem o jednej sprawie... Nasz zombiak stał w STAR Labs twarzą w twarz z Iris, ale uciekł na miasto, by szukać... Iris. Make perfectly no sense.
Dopiero co się ten zombiak obudził, było tam ciemno, a tamta pała jeszcze oślepiła go latarką, także jakoś bardzo bym się tego nie czepiał.
Ja uważam, że odcinek był bardzo spoko. Widzę, że na forach flasha można się spotkać głownie z krytyką każdego odcinka i wytykaniu błędów twórcom. Ja nie mam zamiaru tego robić. To jest serial na podstawie komiksów, fikcja. To jest przykre że,jak czytam te wszystkie opinie odnośnie odcinków to widzę tam tylko co się nie zgadza. Nawet bym nie zauważyła tego oglądając odcinek. Mam wrażenie, że oglądając to, tylko skupiacie się na szukaniu niespójności w nim. Wyluzujcie troche i cieszcie się serialem, a jak za bardzo wam te błędy przeszkadzają to nie oglądajcie.
Ja uważam, że odcinek był dziwny, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu, a jedyne co bym zmieniła to dała więcej Zooma, bo było go mało w tym odcinku, a jest super :D
To ja napiszę z odwrotnej mańki: dlaczego zawsze w takich okolicznościach ktoś pisze, że jak nam za bardzo coś przeszkadza to mamy nie oglądać? ;) Każdy postrzega pewne sprawy inaczej. My się wcale nie spinamy, tylko lubimy dyskutować o tym co nam się podobało, ale też o nieścisłościach, które według nas się pojawiły. Póki nikogo nie obrażamy w swoich wypowiedziach, to chyba wszystko jest w porządku? :)
Bo czytając niektóre wypowiedzi (nie tylko te dotyczące nowego odcinka, ale też wcześniejszych) mam wrażenie że osoby, które się wypowiadają nienawidzą tego serialu i na każdym kroku wyszukują nieścisłości i komentują "drewnianą" grę aktorską. Kurde ja się jaram komiksami i serialem i wchodzę na forum flasha żeby podyskutować o czymś ciekawym dotyczącym odcinków, ale na każdym kroku tylko hejty hejty hejty. Okej nikogo nie obrażacie w swoich wypowiedziach, tylko scenarzystów i aktorów, bo to przecież nie są ludzie? Wiesz ile to jest pracy nakręcić taki jeden odcinek? Ty widzisz 40 minutowy odcinek, a oni kilka tygodni ciężkiej pracy i czasami nagrywania w środku nocy przez brak czasu. A ludzie potrafią tylko cwaniakować, obejrzeć sobie 40 min odcinka i komentować co komuś nie wyszło. Rozumiem też, że lubicie dyskutować o nieścisłościach, jakie się pojawiły, ale powtarzać cały czas jak bardzo Iris jest chujowa, a Wally tępy to nie jest w moim odczuciu dyskusja, a krytyka. A jeżeli komuś tak bardzo przeszkadza to wszystko, to jaka może być inna rada niż "to nie oglądaj"? :)
Rozumiem, co masz na myśli. Kiedyś oglądając serial po prostu go chłonęłam - intrygowała mnie historia, "przebywałam" z bohaterami. Odkąd zaczęłam czytać fora, stałam się bardziej krytyczna. Chyba mi to trochę psuje przyjemność oglądania.
Rozumiem też krytykę - każdy ma jakieś własne wyobrażenie tego, jak historia się potoczy i odczuwa zawód, jeśli jego nadzieje nie zostają zrealizowane, albo w jego odczuciu jakiś wątek psuje przyjemność z reszty fabuły. Niemniej, nie podoba mi się krytykanctwo i staram się z tym walczyć u siebie.
A na forum można porozmawiać też "o czymś ciekawym, dotyczącym odcinków" - wystarczy zacząć temat :)
No tak, tylko Ty z kolei zapominasz, że oni za te kilka tygodni ciężkiej pracy dostają jak na warunki "zwykłych" ludzi niebotyczne pieniądze, więc to nie jest argument, taka jest specyfika branży ;) Poza tym to tylko i wyłącznie widzowie serialu generują pieniądze, z których idą ich wypłaty, więc mają oni pełne prawo na krytykę. Nie mówiąc już o tym, że aktor tak jak sportowiec, czy polityk jest osobą publiczną i takie komentarze są czymś normalnym. Więc po mojemu zamiast pisać do nas "nie oglądajcie", po prostu prowadź dyskusję o odcinku z kimś, kto nie hejtuje, tacy też są ;)
Zgadzam się w zupełności. Bo przecież większość hejterów, bardzo lubi serial. Ja sama mimo tego że śmieje się z Westów to Flasha oglądam i oglądać będę, bo serial uwielbiam. Ale raczej nie o to chodzi w takim serialu żeby przerabiać go na telenowelę.
Masz całkowitą rację ale skorzystaj z mądrości Speed Force przedstawianej w tym odcinku i zaakceptuj forumowe marudy takimi jacy są. Oni są częścią Twego życia i kształtują Ciebie na taką jaka jesteś :D
Bo Speed Force mądre jest. A teraz gdy Barry pogodził się ze śmiercią matki to powininen być w stanie sam z siebie tam wracać więc przewodnictwa duchowego może być więcej ;)
PS: Dzięki ;)
Moim zdaniem Kate tam została, żeby szpiegować Zooma. Na razie ma na niego jakiś wpływ, a gdyby odeszła to on by się bardziej wnerwił i mścił i już nie mogłaby go ewentualnie hamować. Jakby się stała zła to byłoby to kompletnie z dupy wzięte i bez żadnego sensu.
Czy ja wiem? Przeżyła dwukrotnie śmierć Ronniego, potem "śmierć" Jaya i prawdę o nim... Więc mogłoby jak najbardziej coś w niej pęknąć.
To prawda, ale według mnie nie ma psychologicznych podstaw pod taką przemianę. Gdyby Jay był faktycznie kimś innym i zabiłby go Zoom, to wtedy Caitlin mogłaby wpaść w rozpacz w stylu: "Barry, po raz kolejny pozwoliłeś komuś umrzeć, dlaczego znowu nie uratowałeś mi bliskiej osoby" i wtedy można by to tak usprawiedliwiać, że ona obwinia o wszystko ekipę. W tym wypadku natomiast jedyną osobą, która skrzywdziła i oszukała ją jest sam Zoom, więc nie wiem co by ją miało nagle skłonić, do przejścia na jego stronę, szczególnie że Hunter zabija wszystkich naokoło.
Faktycznie Iris psuje obraz tego odcinka. Scena gdy łapie Barrego za rękę z d*py wzięta szczerze powiedziawszy. Nie wiem czemu oni tak ją wciskają w te odcinki i robią z niej nie wiadomo kogo. Choć i tak wolę ją niż wiecznie beczącą Felkę ;p Poza tym było dobrze, nawet bardzo. Choć można się było spodziewać ciut więcej po Kevinie jeśli faktycznie dali mu wolną rękę.
Bo jest wielką love Barryego więc jej zachowanie w tym odcinku jest całkowicie uzasadnione :)
A mnie Speed Force jako siła osobowa zaskoczyła, ale podoba mi się. Lubię takie rzeczy. Trochę brakowało mi, żeby Barry zadał więcej pytań o naturze tej mocy, o możliwościach jej wykorzystania... Ja bym zadała. Ale odniosłam wrażenie, że może dzięki samemu w niej przebywaniu jakoś intuicyjnie poznał jej istotę, na co wskazywałoby jego "uleczenie" Jesse. W ogóle podoba mi się ten spokojniejszy, dojrzalszy, mniej nerwowy a bardziej pewny siebie Barry, który opuścił Speed Force.
Iris w tym odcinku... no... mieszane uczucia. Gdyby prowadzili jej postać w ten sposób od początku, nie miałabym za złe. Ale dziś to faktycznie wyglądało tak, jakby robili z niej bohaterkę na siłę. Tak na szybko. W ogóle jeszcze parę odcinków temu Joe prędzej by sobie zrobił ekspresową operację plastyczną, żeby być przynętą dla zombiaka niż pozwolił Iris tak się narazić.
No i Iris w Speed Force. Po pierwsze niepotrzebnie, bo Barry i tak chciał wracać. Po drugie, ona przecież była tam z Cisco, a jego nie pokazali. Wiem, że chcieli w ten sposób nawiązać do komiksów, ale... no ale... wiecie sami...
Aha, cieszę się, że nie było wielkiego pocałunku, gdy Barry wrócił (a już się bałam, że będzie, później się bałam, że będzie na cmentarzu, ale na szczęście nie). Barry nie wie "czym są", wie tylko, że dużo dla siebie znaczą. Ok. Jestem to w stanie przeżyć. Ale chemii było więcej między Barrym a Jesse (nie shipuję ich, tylko tak zauważyłam w odcinku), kiedy przekazywał jej Speed Force, i gdy ona się obudziła niż między Barrym a Iris. Ja tam widzę relację bratersko-siostrzaną.
Caitlin i Zoom... Jeśli ona zostanie z Zoomem, bo chce chronić tyłek, to będzie zupełnie niewiarygodne w przypadku tej postaci. Mam nadzieję, że zrobią to inaczej.
A co by zrobił Zoom gdyby odeszła? Mym zdaniem wykończyłby momentalnie jej przyjació więc to jest sytuacja cokolwiek zerojedynkowa. Dlatego pewnie zostanie z nim nie tyle by chronić tyłek co tyłki (liczba mnoga) :)
No to to już bardziej by pasowało, chociaż ja zrozumiałam (ale być może niesłusznie), że przyjaciół wykończy i tak. Coś w stylu, że zamierza ich wykończyć i jeśli Cait zostanie z nim, to będzie żyła, a jeśli ucieknie do nich, to ją wykończy razem z nimi.
Cait odwiodła Zooma od zabicia Barryego. Może liczy na to że dopóki z nim będzie to dalej będzie w stanie ich chronić. Oczywiście sytuacja moze się zmienić gdy dowie się że Barry ma z powrotem moce , ale i wtedy musiałaby być pewna że odzyskana moc Flasha wystarczy na Zooma :)
Czyli się zgadzamy: motywacja pt. ratowanie własnego tyłka nie pasuje do tej postaci. Mam nadzieję, że będzie inna :)
Dokładnie tak należy odbierać tę scenę. "Odejdziesz zabiję wszystkich twoich przyjaciół". Szach-mat caitlyn musi zostać mimo, że nie chce
Tak właściwie to Zoom powiedział, że tak czy siak zabiję ekipę Barry'ego, a jeżeli Caitlin do nich pójdzie, to "okaże jej tyle samo litości, co im". Według mnie Caitlin zwyczajnie pobawi się w podwójnego agenta, wierząc, że z obozu Huntera może im bardziej pomóc.
"Aha, cieszę się, że nie było wielkiego pocałunku, gdy Barry wrócił [...]"
I co, sądzisz, że nie będą się całować (przytulać, czulić, chodzić na randki... sypiać ze sobą) w przysżłości?
"Ale chemii było więcej między Barrym a Jesse"
Ten niezręczny moment, kiedy Bartholomew bliżej do trzydziestki niż do dwudziestki, a Jesse jest młodszą od niego o jakieś 10 lat nastolatką (ciekawe, czy pełnoletnią chociaż).