Powrót Rogues, reprekusje podróży w czasie i żywy Cisco. Czego chcieć więcej?
Co do tego mogę podać Ci wyjaśnienie takie, jakie podano w komiksach. W Flashpoint Paradox, Barry cofa się w czasie aby uratować swoją matkę, kiedy to robi nagle budzi się znów w teraźniejszości i nawet nie pamięta tego co zrobił. Jego matka żyje, on nie ma żadnych mocy a Justice League jest spaczona. Wonder Woman prowadzi ogólnoświatową wojnę z Aquamanem, wielu superbohaterów w tej linii czasu jest złoczyńcami, Batmanem nie jest Bruce Wayne, tylko jego ojciec Thomas (Bruce zginął w uliczce razem z matką), Superman wylądował na ziemi, ale zamknęli go w laboratorium i nigdy nie został bohaterem. Cały świat jest na krawędzi zagłady. Kiedy na końcu dochodzi do spotkania Barryego i Reverse-Flasha ten tłumaczy mu, że ocalił matkę i to wszystko jest tego skutkiem. Barry słusznie dziwi się czemu zmieniło to tak drastycznie nawet wydarzenia, które miały miejsce przecież na długo przed morderstwem Nory Allen. Thawne odpowiada tak - 'Kiedy łamiesz barierę dźwięku, powstaje fala dźwiękowa. Ty złamałeś barierę czasu, Flash. Fala czasowa. Fale zakłóceń zostały wyemitowane przez ten właśnie punkt Twojej ingerencji, zmieniając wszystko zaledwie odrobinę... ale wystarczająco. Wystarczająco, aby wydarzenia potoczyły się troszeczkę inaczej...'
Dlatego właśnie zmiana kilku drobnostek sprawiła, że nagle pojawia się Snart i dzieje się kilka innych rzeczy totalnie z czapy ;)
Co nie zmienia faktu, że zgadzam się z Tobą, że co do reszty odcinek był naiwny i słabszy nieporównywalnie wręcz do poprzedniego :/
rozumiem co to znaczy paradoks i ze w domysle o to chodzilo ale mogliby to jakos pokazac jak sie do tego przyczynilo konkretnie zamkniecie pana pogodynki
zwlaszcza ze no cofnal sie 1 dzien a nie iles tam lat , poprostu mogli troche bardziej popracowac nad fabula, np wymyslic ze ten policjant co zostal ranny , dzieki temu ze nie zostal ranny przypadkowo natrafil na te mafie ktora przewozila Snarta i w wyniki jakiejs tam strzelaniny Snart ucieka
potencjal byl spory a fabularnie odcinek raczej sredni ( jesli nie powiedziec ze slaby bo wymyslanie broni strzelajacej zlotem z niczego w 1 dzien to juz wyzszy poziom MacGyvera , prawie jak w tej bajce zaczarowany ołowek)
no i sam SNART ktory z niewiadomych powodow ( znaczy raczej wiadomych , poprostu aktor znany i staraja sie go wrzucac na sile) staje sie jednym z najgorszych przeciwnikow mimo ze nie ma zadnych mocy ani nawet inteligencji ( przynajmniej narazie jego plany dalekie od geniuszu )
a jeszcze jedno bo moze przeoczylem ( ogladalem na szybko bez napisow) albo cos nie pamietam ale w jakim momencie Wells sie dowiedzial ze ten dziennikarz ma cos na niego i ze to cos powaznego skoro postanowil pojawic sie tam jako Reverse?
Porównanie do zaczarowanego ołówka idealne! :D
Faktycznie, mogli to zrobić tak żeby podomykać wątki i jakoś zamknąć to w taki sposób, żeby widz kończył odcinek z otwartą bużką ;o Potencjał był, ale scenariusz do tego odcinka ktoś pisał na kolanie.
Taak, koleś który potrafi takie cuda tworzyć za pomocą pogody zostaje schwytany w 1 min, koleś który ma tylko spluwę której działania nawet nie rozumie - staje się nietykalny.
No właśnie nie było takiego stricte momentu, żeby Wells się o tym dowiedział...
Ależ się wkurzyłem jeśli chodzi o wątek Eddie vs. Barry, sądziłem że z odcinka na odcinek Eddie będzie się nakręcał z nienawiścią do niego, tymczasem głupkowato to wytłumaczyli i już wszystko w prorządku. Ja bym chciał aby facet dziewczyny, która mi się pdoobał wiedział co do niej czuję i był o to zły na mnie(jak to typowy facet).
Wątek z braćmi Prison Break cieniutki, po prostu odzyskali broń. Najlepszy jak zwykle dr. Wells, mimo że jest tylko graną postacią w filmie to wspaniale słucha się jego uwag, ale to może być moja stronniczość bo lubi czarne charaktery.
jestem pewien że na zbudowanie nienawiści na tle barry/eddie jeszcze nadejdzie czas :)
Odcinek dobry, chodź słabszy w porównaniu z poprzednim, ale najważniejsze że Cisco żyje :) a Barry zaczyna powoli domyślać się że Wells coś ukrywa, to tylko kwestia czasu kiedy Barry domyśli się wszystkiego, ciekawego co zrobi Wells, znając go to pewnie będzie chciał znów go zabić jak wtedy gdy Barry był mały..
W jaki sposób Barry wydedukował, że Wells może coś ukrywać?
Chodzi mi głównie o ten moment, gdy zobaczył zdjęcie dziennikarza na ekranie.
Coś mi umknęło chyba.
Czy najzwyczajniej na świecie skojarzył to, że dziennikarz węszył w sprawie Wellsa, a potem nagle zaginął?
Teoretycznie takie można odnieść wrażenie + to, że Iris mu o tym mówiła + to, że Joe ma swoje podejrzenia (Joe nie krył się z tym). Szczerze powiedziawszy jednak wolałbym jakieś klarowniejsze rozwiązanie i mam nadzieję, że w następnym/ych odcinku/ach Barry powie Joe, DLACZEGO nagle zmienił zdanie odnośnie Wellsa.
lepszego odcinka, mniej drewnianego aktorstwa, lepszych pomysłów niż absurdalna spluwa strzelająca złotem.
Mnie zastanawia dlaczego Barry wypuścił Colda, który przetrzymywał Cisco. Przecież Flash chyba spokojnie mógłby udać że go puszcza wolno, a potem szybko z ukrycia go śledzić. Faktycznie w porównaniu do poprzedniego odcinka słabo to wypada. Te zamotki z czasem pewne rzeczy tłumaczą, ale nie zmienią faktu że niektóre wątki są bardzo naciągane.
Dobry odcinek. Najbardziej jestem zadowolony, jak zgrabnie byli w stanie rozwiązać zawirowania wokół zmiany czasu i konsekwencji z tym płynących, naprawdę kapitalnie to rozpisane (jeśli oceniać przez pryzmat tych ostatnich dwóch odcinków). Podobało mi się również, jak z odcinka na odcinek Barry mówił jaki to Wells jest dobry i w ogóle, aby przywalić na koniec w tym odcinku, że jednak mógł się mylić. Szkoda jednak, że scenarzyści nie zaakcentowali dlaczego w zasadzie zmienił zdanie? Przez to, że Wells nagle wiedział za dużo o podróżach w czasie? Czy może coś innego? Byłoby dobrze, gdyby w następnych odcinkach miała miejsce scena Barry'ego z Joe, gdzie ten pierwszy wyjaśnia dlaczego nagle zmienił zdanie akurat po wydarzeniach z podróżą w czasie. Oczywiście sceny z RF, jak zawsze, wymiatają a motyw z tą samą kwestią 'ojcostwa' u Wellsa do Cisco był bezbłędny :D Gag z Barrym i Cisco z 'niech będę z ciebie dumny' mnie rozwalił na łopatki xD
Nie byłbym sobą gdybym również nie wspomniał, że całkiem zgrabnie wypadli w tym odcinku Rogues - broń siostry Colda jest zdeczka.. hmm, dziwna (to mało powiedziane, ale gorszej broni nie mogła dostać - w komiksach też taką ma? :/). Po ostatnich występach Colda liczyłem na lepszy odcinek ale i tak było dobrze.. zwłaszcza, że sceny z tego odcinka mogą śmiało posłużyć na podwaliny pod jakiś inny, większy wątek z Coldem i jego ekipą (taka cisza przed burzą, jeśli chodzi o Colda). No i Miller i Purcell wymiatają w swoich rolach (Wentworth w zasadzie robi swoje i charyzma od niego bije tylko za sam fakt pojawiania się na ekranie (rozmowa na koniec z Barrym była genialna) ale to chyba Purcell wymiata w roli tego psycho xD Świetny jest :D) a nowy nabytek w postaci siostry Colda.. przyjemna dla oka dzierlatka, z charakterem, czemu nie? <3
Największy minus odcinka: nieszczęsny wątek Cisco i jego brata.. najgorsze, że odniosłem wrażenie, że pojawił się tylko po to, aby Cold mógł z powrotem zdobyć swoją broń (a o tyle to śmieszne, że Cold wiedział, jak broń jest zmontowana na tyle, że zauważył, że gaźnika czy czegoś tam brakuje..).
Właśnie, poskładać mu się nie chciało? Przecież musieli jakoś części skombinować, żeby Cisco je zrobił, to co to za problem, żeby samemu poskładać? :P
Jednego nie rozumiem. Skoro Barry cofnął się w czasie, to nie powinno być ich dwóch? Złączył się w biegu ze sobą wtedy?
Jak ja to rozumiem to w momencie 'mijania' i używania tej tzw. super-szybkości do podróżowania w czasie stworzył kolejną 'rzeczywistość', tą, którą widzieliśmy (a poprzedni odcinek bardziej pasował na 'co by było gdyby..' np. Cisco odkrył, że Wells to RF itp. :D). A przynajmniej ja sobie to tak tłumaczę :)
Barry broni Wellsa przed Joem, (przybranym ojcem,, który go wychował), dziennikarzem i innymi osobami (szef drugiego laboratorium) od jakiegoś czasu. Jeżeli jedna osoba ma zastrzeżenia - pomijasz to, jeżeli kilka - zaczynasz mieć wątpliwości z których nie zdajesz sobie do końca sprawy. Tym bardziej, że Wells pokazał Barremu, że jest zdolny do ekstremalnych rozwiązań by "ratować zespół"(nie pamiętam, który to był odcinek).
Poza tym Barry dwa razy przeżył ten sam dzień. W pierwszej wersji: dziennikarz nazywa Wellsa socjopatą, w drugiej wersji ten sam dziennikarz ginie, to kolejna dziwna śmierć w "otoczeniu" Wellsa. Dla naukowca/śledczego przypadki nie istnieją. Skoro Barry przeżył podróż w czasie (coś niemożliwego), to musiał też rozważyć założenie, że myli się w swojej ocenie dotyczącej mentora:P
Wiesz, Ty to tak zawsze ładnie wszystko wyłożysz kawa na ławę i człowiek zdaje sobie sprawę, że brakuje mu którejś klepki.. xP Ale i tak nie pogardziłbym, aby w serialu pojawiła się scena, choćby w następnym odcinku jeśli będą prowadzić ten wątek, w której Barry wyjawia niedowierzającemu Joe dlaczego zmienił zdanie (autentycznie odniosłem wrażenie, że tak nagle Barry'ego 'odbiło' ze względu na śmierć dziennikarza). To chociaż mogli dać mu króciutkie retro różnych retrospekcji, kiedy ktoś/coś mówiło mu, że z Wellsem coś jest nie tak - ładniej by się to prezentowało, że Barry zakumał :D
To czym zajmuje się na co dzień wymaga precyzji w ładnym opakowaniu:) Ale lubię polemikę bez hejtu! Zakładam, że doczekasz się tych scen:) Na marginesie jak wrażenia z OUAT? :)
Wow, praca nie daje Ci spokoju nawet na forum ;D Na marginesie jeszcze nie zacząłem, brak czasu :( Jest na liście do obejrzenia na pozycji nr1 ale póki co i tak nadrabiam po dniach seriale, które oglądam na bieżąco (jest ich obecnie 6/7, bo niektóre się pokończyły). Nawet 'Przyjaciół', których zacząłem oglądać już miesiące temu nie jestem w stanie nadrobić (liczyłem, że po nich zacznę właśnie OUAT), stanąłem na 7 sezonie. Jeśli nie oglądałaś to osobiście polecam, klasyka w świetnym wydaniu.. i zajebiście poprawia humor :)))
6/7 niezły wynik:) Friends oglądałam w przeszłości, ale nigdy nie wyszłam poza początkowe sezony. Ostatnio przez resentyment obejrzałam końcówkę HIMYM, to serial porównywany do Friends. Finał mi się spodobał, słodko - gorzki. Sitcomy to jednak nie moja bajka:) We Friends lubiłam Monicę:P
Mało, normalnie jest tego więcej (tylko serialowe, te na bieżąco oglądane, w różnych ramówkach występują np. Arrow leci jak leci od października do maja z różnymi przerwami, a np. GoT zaczyna się przeważnie w kwietniu a kończy w czerwcu). Postać Chandlera Bingsa jest pierwowzorem każdego bohatera 'tego typu' w późniejszych sitcomach, włącznie z HIMYM :D O widzisz, a ja myślę sobie, że każdego w Friendsach można lubić, nie mógłbym się zdecydować bo każda postać coś w sobie ma: Monica pedantka, Ross i ta jego zniewieściałość/inteligencja, Chandler za dowcipkowanie, Phoebe za bycie szaloną, Joe za bycie urokliwym głupkiem-amantem a Rachel za bycie Rachel (a to i tak w skrócie) :) Ale skoro widziałaś początkowe sezony to wiesz z czym to się je - napiszę tylko tyle, że poziom sezonów jest po prostu utrzymywany (rzadko to piszę, ale naprawdę tak jest) więc możesz robić podejście nr2 xP