Oglądam pierwszy sezon, podoba mi się, ale jedna rzecz nie daje mi spokoju.
Serial jest produkcji brytyjskiej, grają w nim głównie amerykańscy aktorzy, nazwa miejscowości (Fortitude) jest PO ANGIELSKU.
Tymczasem miejsce akcji to miasteczko (fikcyjne) w NORWEGII.
Na litość Boską… To, że wszyscy mówią po angielsku - OK, pal sześć. Ale czy przynajmniej nazwa nie mogłaby być realistycznie norweska? (Norweski odpowiednik "fortitude" to "mot").
Albo czy seria nie mógłby się rozgrywać po prostu na Alasce? Nic nie trzeba by zmieniać (poza kolorem rejestracji i napisami na policyjnych samochodach). Byłoby naturalniej…