Tak sie zastanawiam... jestem w trakcie trzeciego sezonu, więc jesli jesteście wczesniej nie
czytajcie, jesli później... miejcie na względzie, że nie wiem jeszcze wszystkiego:P
Jak to jest z tymi światami? w pierwszym sezonie mówią, że światów jest nieskończenie wiele i to
jest logiczne... każdy nasz wybór tworzy jakby nową ścieżkę i nowy alternatywny świat... ok... i
teraz tak... były ogniste bliźniaczki, jak Olivia widziała dwa zwęglone ciała a reszta jedno. I
okazało się, że ma przebłyski z innego świata. Chodziła wtedy po takim samym biurze jakby FBI i
wszystko było tak samo. Potem okazuje sie, że Walter porwał prawie swojego syna z innego
świata, ale widac jeszcze innego, skoro nie było tam FBI i był wielki Fringe... wszyscy nagle robili
coś innego, były bursztyny i wogóle jakby inny świat... Ale dzieci korteksifanu były
przygotowywane na wojnę z "tamtym światem" do czego zmierzam... ile ich jest i gdzie Olivia
może przenikać? zastanawiał się ktoś nad tym? skoro miała przebłyski z jeszcze innego świata?
albo poprostu tak się ten świat zmienił... że dopiero potem zrobili kwarantanne w bostonie i
poszerzyli Fringe... tak mnie to zaczęło zastanawiać. Ktoś też o tym myślał?
Jeśli chodzi o szczegóły niepojawiające się bezpośrednio to nie głowiłbym się nad nimi, ponieważ w serialu jest mnóstwo niespójności.
"każdy nasz wybór tworzy jakby nową ścieżkę i nowy alternatywny świat" - to jest wg ciebie logiczne???
Aleś wyszukał komentarz z przed lat:P Nie pamiętam dokładnie swoich ówczesnych przemyśleń, ale uważam to za logiczne (w serialu SF) wiele tworów tego gatunku ma podobny motyw i w podobny sposób tłumaczy multiświat. Nie wiem tylko, czy to decyzja tworzy świat, czy po prostu istnieje multum światów i zawsze istnieje taki, gdzie podjęliśmy inną decyzję, jak i wiele takich, gdzie nas w ogóle nie ma.
"Aleś wyszukał komentarz z przed lat:P " - I tak czuje potrzebę, by się wypowiedzieć. Nic mnie nie powstrzyma.
Ja po prostu uważam teoria wieloświatów - podobnie z resztą, jak i teoria podrózy w czasie - za świetny motyw do filmów s-f ale jednocześnie za coś kompletnie abusurdalnego w realnej fizyce.
Ok. Wyrzuciłem to z siebie.
Cieszę się, ale wciąż rozmawiamy o SF a nie o realnej fizyce, warto o tym pamiętać:)
Teoria wieloświatów czerpie sporo z mechaniki kwantowej (superpozycja, czyli układ w wielu stanach jednocześnie, splątanie, gdzie elementy oddziałują/reagują na siebie wzajemnie, to tak w dużym skrócie) i przenosi to do rozmiarów "planetarnych". A że mechanika kwantowa nie jest umieszczona w ramach "realnej"/klasycznej fizyce, raczej nie powinna nikogo dziwić. IMO filmy/seriale biorące za temat przewodni np. kota Schrödingera i rozwijający ten eksperyment myślowy, są bardziej satysfakcjonujące umysłowo aniżeli kolejne wałkowanie tematu wpływu przyspieszenia/prędkości/grawitacji na postrzeganie czasu, czy wpływu na obiekt (Interstellar na końcu zrobił się ciekawy, kiedy gł. bohater nie stał się "makaroniarzem" ;)), albo enty raz historia androida(ów)/SI, z "krótkim spięciem" w obwodach wywalającym prawidła Asimova, biorącym za cel usunięcie ludzkości z równania. Z jednym jednak się z Tobą zgodzę w kwestii tego jak przedstawiana jest przyczynowość powstawania alternatywnych światów, sam nie potrafię przyjąć "do wiadomości" tego, że decyzja jednostki, czy grupy ma na to wpływ. Bardziej mi tu pasuje coś na wzór wielkiego wybuchu, gdzie alternatywy po prostu powstały i nie mają nic wspólnego z tym, że jedna wersja kogoś zdecydowała pójść w lewo a druga w prawo... tak jak z powyższym kotem, gdzie to nie obserwator decyduje o jego śmierci/życiu, a zobaczyć może jedynie "losowy wynik końcowy".
Odkładam łopatę, kończąc odkopy. Również wyrzuciłem z siebie co mi zalegało. ;)