Postaci schematyczne, jak w brazylijskich telenowelach, podobnie jak tzw. intrygi i zwroty akcji, oraz liczne nieprawdopodobieństwa, albo - jak kto woli - zbiegi okoliczności. Cała masa złych charakterów, jednoznacznie złych, bez jakichkolwiek ludzkich cech czy uczuć (poza tymi złymi). Dzisiaj się tak dobrych filmów nie robi, ale ten serial chyba nie aspiruje do tego by być dobrym.
Realizacyjnie jest to "ograniczone", czasami wręcz toporne. Dwóch żołnierzy w mundurach to już jest angielski patrol ;) Gdy przypływa statek armia liczy 7 osób, wraz z oficerem. Brak szerokich planów, nie licząc rzadkich ujęć na jezioro czy zatokę.
Najbardziej mnie śmieszy brak słowa "Indianin". W Kanadzie przyjęła się taka swoista nowomowa by nazywać ich Pierwszymi Narodami. W serialu występuje (jestem na 4 odcinku) wyłącznie słowo "tubylec" albo nazwa plemienia. Dobrze, że ten współczesny termin Pierwsze Narody nie jest tu stosowany, bo już bym musiał spaść z krzesła.
Plusem zatrudnienie Szkotów mówiących z absurdalnym akcentem i Irlandczyków, też się językowo wyróżniających. Wszystko jednak opatrzone stereotypami, szczególnie skąpi Szkoci przedstawieni są jako skąpi.
Można to obejrzeć do kotleta, ale pod żadnym pozorem nie można wystawić temu wysokiej oceny, bo inaczej byłoby to oszustwo.