Ten serial jest niestety niezamierzoną parodią cyklu napisanego ongi przez Asimova.
Asimov opisywał polityczne i mentalne szachy rozgrywane na skalę galaktyki i całych stuleci. Asimov ukazywał racjonalizm i siłę umysłu. Pokazywał asymetryczne konflikty wygrywane (przynajmniej przez pierwsze stulecia) błyskotliwością tak współczesnych obywateli Fundacji jak i siłą psychohistorycznego fatum, którego przewidywań nie były w stanie tak zaburzyć działania pojedynczych, nawet potężnych postaci.
Aplle pokazało nam natomiast jakąś histeryczną bitwę na śnieżki, której scenografia ogranicza się do jakiegoś pozbawionego okien schowka na szczotki na Trantorze (nazywanego czemuś pałacem imperatora) i barakowiska na Terminusie mogącego pomieścić może z 1000 osób. Apple smęci coś w kółko o duszach, duchach, religii, mistycyźmie, wybrańcach i o tym, że zabicie jednej osoby może zniweczyć cały plan.
Główną motywacją autorów nie jest tu ekranizowanie Asimova, tylko ukazywanie, że czarne kobiety mogą być równie dobrymi bohaterami, co mężczyźni, ale nawet to Applowi nie wychodzi, bo zmiana płci i rasy jest tu akurat najmniejszym problemem. Zasadniczy problem polega bowiem na tym, że z postaci Asimova ostały się właściwie tylko imiona, a Murzynki, którym je przypisano nie zachowują się jak wytrawni politycy (tak było w książkach), tylko jak jakieś niestabilne emocjonalnie, mistycznie nawiedzone gimbusiary, które zamiast wygrywać potyczki siłą umysłu, biegają, strzelają i krzyczą. A efekt jest taki, że o ile książkowy Salvor potrafił bezkrwawo wygrywać wojny z kilkoma, kresowymi królestwami, o tyle tutaj ciężko przejęta i latająca ciągle z giwerą Salvor doprowadza do masakry przynajmniej kilku procent obywateli Fundacji.
I tak jest praktycznie ze wszystkim. Chyba każdą ideę wziętą od Asimova Apple wybebesza, wywraca na drugą stronę i zamienia w szyderstwo z książkowego oryginału.
----------
A jedyną rzeczą, która ma w tym serialu sens, jest wątek klonowanego imperatora i aktor grający Brata Dnia. Paradoksalnie gość kreowany na głównego złola jest tu jedyną postacią wzbudzającą jakieś emocje i pomimo przydanego mu przez Apple okrucieństwa, zachowującego jednak sporo z racjonalizmu książkowych postaci. Tyle tylko, że u Asimova rzeczony racjonalizm prezentowany był przez mieszkańców Terminusa.