Miałem kolegę który skończył szkołę oficerską we Wrocławiu, wg jego opisów przyszli oficerowie zachowywali się podobnie. Gdyby zapakować tych gości do samochodów i wysłać gdzieś pewnie językowo by to tak samo wyglądało. Marines - zwiadowcy to najlepiej wyszkoleni żołnierze (nie licząc jednostek specjalnych), ale nie są intelektualistami, a niejednokrotnie wojsko uratowało im tak czy inaczej życie.
Oczywiście w warunkach wojennych nikogo nie powinna dziwią agresja werbalna.
Serial powstał na podstawie powieści, więc trudno jest wymagać od kogoś, że przeżył czy też nie walkę/walki.
Serial obrazuje kilka dni, i jak to w życiu dużo bezsensu zanim coś się stanie. Ciekawie wygląda logistyka; brakuje baterii AAA do noktowizorów i innych zabawek, o wiele rzeczy nie można się doprosić, a żołnierze remontują samochód na własny koszt.
Jak zwykle są niekompetentni dowodzący (dziura w moście pamiętacie?) rozkaz ataku samochodami na bronione lotnisko.
Notabene gdyby tam było kilka czołgów z załogami i wykazywaliby choć trochę woli walki, Marines nie mieli żadnych szans na przeżycie.
Jest też trochę absurdu wojny - człowiek traci połowę głowy w wyniku strzału ostrzegawczego.
Ginie dużo cywilów, pociesza mnie to, że są to "wypadki przy pracy" a nie celowa polityka jak w przypadku Rosjan.