Dla mnie to najgorsza postać z całego serialu i zanim mnie wyzwiecie od homofobów, wyjaśnię: nie chodzi mi o to, że jest gejem, ale jakim gejem jest. Dawno nie widziałam tak stereotypowej postaci homoseksualisty, już dużo bardziej wiarygodny (i sympatyczny) jest dla mnie Blaine. Podtrzymywanie głupiego stereotypu, że geja widać na kilometr, bo nosi kolorowe, niemal damskie fatałaszki, mówi cienkim głosikiem i nuci musicale pod nosem jest dla mnie idiotyczne. Do tego sam aktor grający Kurta jest dla mnie nie do zniesienia, a ta jego denerwująca wada wymowy... Brrr...
Tak i znowu się zgodzę:D razem z Britney S.Pears:P
No i wracając do głownego wątku to o wiele bardziej lubie Bleina:)
Amen, Santana wymiata, dla mnie jest tez jedną z najciekawszych i najbardziej złożonych postaci serialu.
Czyli nie przeszkadza Ci, że Kurt jest gejem, tylko to, że jest stereotypowym gejem? Że nosi kolorowe ciuchy? Że "nuci musicale pod nosem"? Tak jest zbudowana ta postać, i jak dla mnie bardzo dobrze pokazuje, że "stereotypowy gej" (totalnie głupie wyrażenie wymyślone przez mocno ograniczonych ludzi...) też może być silną, wyrazistą, ambitną postacią. I wyobraź sobie, że człowiek nie może wybrać sobie swojego głosu...
A dlaczego Chris Colfer jest dla Ciebie nie do zniesienia? Bo to najbardziej mnie intryguje w Twojej wypowiedzi.
Mnie intryguje, kim są ci "mocno ograniczeni ludzie", którzy wymyślili określenie "stereotypowy gej". Czy ci sami ludzie wymyślili np. "stereotyp głupiej blondynki" albo może samo słowo "stereotyp"?
Jak już wspomniałam, Colfer ma irytującą dla mnie wadę wymowy (wiem, nie jego wina - ale też nie moja, że na mnie słuchanie go działa denerwująco). Poza tym nie uważam go za dobrego aktora, jest zmanierowany i egzaltowany (nawet w scenach, w których scenariusz tego nie usprawiedliwia), plus oczywiście okropny, piszczący głos kiedy mówi oraz kiedy śpiewa. Czy tyle powodów wystarczy osobie o tak szerokich horyzontach jak Ty?
Miałam tu na myśli, że ograniczeni są ludzie, którzy patrzą na świat przez stereotypy - dla których każdy facet w różowej bluzce to gej, każdy Rom to złodziej i nierób, a każda blondynka to idiotka... Np. dla nie ma "stereotypowego geja" , bo człowieka nie definiuje jego strój ani zainteresowania.
Przyznam, że postać Kurta bywa rzeczywiście zmanierowana , ale dla mnie to wina scenariusza nie aktora.
I naprawdę nie rozumiem tego agresywnego tonu na końcu , obyłoby się bez tego :)
może i jest trochę irytujący, ale proszę... większość postaci w tym serialu jest irytujących. :) I o to w tym serialu zapewne chodzi, o zbyt jaskrawe przerysowanie cech charakteru amerykańskich nastolatków, no bo jakiego stereotypu tu nie ma? :)
ale to tylko moje zdanie ;p
Na początku ciężko mi było go polubić, pewnie dlatego, że najbardziej się wyróżniał (stroje, głos), ale z czasem można do tego przywyknąć. Obecnie to Finn wkurza mnie najbardziej, Kurt jest w porządku.
Popieram, ta postać po prostu jest tak wykreowana. Ten serial oprócz wartosci rozrywkowej stara sie tez przekazac pozytywne wartosci. Wystarczy poczytac na internecie, jak postac Kurta pomaga innym osobom w podobnych sytuacjach przetrwac przesladowania, niepewnosc i wszystko co sie wiaze z byciem nastoletnim gejem.
to zabawne, że wszystko, co Ci w tej postaci najbardziej przeszkadza (wygląd, musicalowe piosenki, skala głosu) jest właśnie tym, co w tej postaci najbardziej kocham. a Colfer jest inteligentnym, skromnym i utalentowanym facetem, a jego gra aktorska jest niesamowita... nie bez powodu jako jedyny z młodej obsady ma Złotego Globa i dwie nominacje do Emmy.
Jako aktor jest w porządku, postać grana przez niego - Kurt, jest strasznie irytująca :)
zgadzam się :) uwielbiam głos Kurta i lubię go bardzo, właśnie to ,że jest taki oryginalny, twardy ale jednocześnie wrażliwy, fajna postać :)
w 1. sezonie mnie trochę irytował, ale w drugim go polubiłam i stał się moim ulubionym męskim charakterem. co do aktora, to wg mnie Chris jest w Glee najlepszym aktorem młodego pokolenia
Jakby nie spojrzeć to tak naprawdę wszyscy w serialu przedstawiają jakiś stereotyp człowieka, mi postać Kurta się strasznie podoba, poza tym Chris Colfer jest jednym z lepszych młodych aktorów w całym serialu (wystarczy popatrzeć na nagrody, chociaż tu też można się przyczepić bo w końcu hollywood uwielbia nagradzać aktorów za role gejów), co do głosu to jest to jego naturalny głos (moim zdaniem jest świetny). =)
Kurt to moja ulubiona postać. Na początku też raziła mnie jego inność, ale zdałam sobie sprawę, że to czyni go wyjątkowym. Jak każda postać w tym serialu jest przerysowany, ale trzeba przyznać, że to sprawia, że jest interesujący. W zasadzie dla mnie bardziej stereotypowy jest Blaine. Typowy utalentowany przystojniak, łamacz serc, tyle, że męskich.
Dziwnym trafem większość moich ulubionych piosenek z serialu jest właśnie w wykonaniu Kurta/Chrisa Colfera.
Jakoś nie potrafię (i nie chce) wyobrazić sobie tego serialu bez Kurta Hummela.
nie zależnie co tu przedstawisz ja i tak b Będę kochać kurta bo to moja ulubiona postać nie będę cię też krytykować bo każdy ma inny gust ale jak dla mnie bardziej wole takie geje niż te z innych filmów czy seriali no kojarzysz zapewne tych mięśniaków - aż do przesady- z ty debilnym uśmieszkiem,śnieżnobiałymi ząbkami i trawą na głowie.
Ale Blaine też jest sympatyczny w ogóle są moimi ulubionymi postaciami
Lubie Kurta, czasem mnie denerwuje, ale każda postać z Glee czasem mnie wkurza. Blaine też jest super.
Skoro czepiasz się stereotypowości Kurta, to w takim razie powinnaś czepiać się również: Brittany, Sue, Rachel, Finna, Quinn... Brittany - do przesady głupiutka blondynka, Sue - do przesady potworna jako nauczyciel, Rachel - to chyba jeszcze bardziej przerysowana postać niż Kurt, nie muszę chyba pisać,czemu, Finn - typowy nastolatek, wysportowany ale mało myślący (kto się modli do tosta?), Quinn - wiecznie angry, na dodatek nie myśli... Teraz takie szybkie podsumowanie: Glee jest komedią, od początku serialu praktycznie każda postać jest do przesady przerysowana. To razi tak bardzo, że albo się to znienawidzi, albo pokocha:P Dlatego myślę, że nie ma co czepiać się stereotypowości Kurta - jest przerysowanym gejem, bo taki właśnie miał być. Tak samo jak inne postacie - twórcy przypasowali każdemu tylko po jednej cesze (co za słowo:P) i rozrysowują ją, jak się da najbardziej.
Dokładnie. Bohaterzy to z założenia parada amerykańskich stereotypów.
Uwydatnienie cech i przerysowanie niektórych zachowań - to nadaje serialowi ten świetny smaczek. :D
Tak, masz racje, o to chodzi w tym serialu, jednak postać Kurta jest nadzwyczaj irytująca :)
zgadzam się z przedmówczyniami, Kurt jest irytujący, ale i tak lubię oglądać sceny z Chrisem, jednakże problem z tym serialem jest taki, że scenarzyści często zapominają o "ciągłości" wydarzeń, np. gdzie jest przyjaźń Kurta i Mercedes z pierwszego sezonu i pierwszej połowy drugiego ? oglądając cały 2 sezon miałam wrażenie, że Puck i Quinn się nie znają, a scenarzyści nagle powrócili do ich wątku, bo podobał on się publiczności (fandom wars na tumblerze) - wracając do Kurta - najbardziej irytujący moment związany z jego charakterem, to zauroczenie w Finnie, i braku zrozumienia dla niego w pierwszym sezonie, ale podoba mi się rozwój rodziny Hudson-Hummel i powstanie więzi między stepbrothers, co wskazuje na to jak Kurt się zmienił (gorzej z Finnem) i dopiero pod koniec 2 sezonu uznałam, że jest jedną z bardziej interesujących postaci (oczywiście dzięki scenarzystom)
Nareszcie trochę nadgoniłam z odcinkami i mogę się wypowiedzieć.
Rzeczywiście, przyjaźni Kurta i Mercedes trochę mi brakuje, ale jak to w życiu ludzie się zmieniają i niektórych gubimy po drodze.
Swoją drogą Rachel, wcale nie jest taką złą przyjaciółką dla Kurta jak przypuszczałam, że będzie (no może poza próbami poderwania Blaine'a) i fajne są te ich wspólne momenty.
A co do Kurta to odkąd jest z Blaine'm polubiłam go, przyzwyczaiłam się, zrozumiałam.
Z kolei przekonanie się do Blaine'a trwało ułamek sekundy, świetny głos, zasługuje w tym trzecim sezonie na porządny wątek (oby Sebastian coś namieszał).
Raczej na bank na rzeczy coś będzie, ale wątpię żeby to doprowadziło do rozpadu ich związku. Fani zjedliby scenarzystów żywcem.
Ja tam lubię Kurta, choć trzeba przyznać, że czasem jest irytujący, to chyba jedna z moich ulubionych postaci ;p Jego postać wiele zyskała odkąd zszedł się z Blainem.
-------------------------------------------------------------------------------- ------------------
Jeżeli oglądacie Plotkarę to zapraszam was do wzięcia udziału w Gali. Mamy parę remisów więc głosy strasznie są nam potrzebne. Zapraszam ! :)
http://www.filmweb.pl/serial/Plotkara-2007-136269/discussion/Z%C5%81OTE+BARTY+20 11,1792203
Nie zgadzam się. Jest to rewelacyjna postać :) Zaraz obok Sue Sylvester nadaje Glee uroku ;)
Jeśli chodzi o parę Kurt&Blaine to z tej dwójki o wiele, wiele bardziej wolę Blaine'a, naprawdę, Kurta też lubię, ale rzeczywiście niekiedy jest mocno irytujący, wręcz te jego humorki są nie do zniesienia, zachowuje się czasem jak taka rozkapryszona diva i wcześniej,( bo odkąd poznał Blaine'a to trochę się uspokoił) wiecznie jęczał i płakał jak to jest mu źle,że jest jedynym gejem w szkole i w mieście i wszystkie jego problemy odnosiły się właśnie do jego orientacji. Blaine natomiast to sympatyczny, uroczy, wiecznie uśmiechnięty, fajny, zwyczajny chłopak, bardzo liczę na to, że w najbliższych odcinkach dostanie jakiś własny wątek, niezwiązany z Kurtem i Klainem całkowicie, więcej scen tylko z nim, może poznamy jego rodziców, kiedyś coś wspomniał, że jego ojciec nie zaakceptował go jak dowiedział, się,że jest gejem, myślę,że to by było ciekawe, bo mam wrażenie,że mimo, że jest dużo Blaine'a w serialu, głownie jego śpiewu to tak na prawdę bardzo niewiele o nim wiemy, nadal funkcjonuje jako "chłopak Kurta", nie zrozumcie mnie źle, uwielbiam Klaine(ostatnio na równi z Seblaine wiem jestem dziwna...), ale Kurta było już wystarczająco dużo, teraz pora na jego uroczą drugą połówkę!
Fakt, chciałoby się aby wątek Blaine'a jakoś bardziej się rozwinął, ale to chyba jeszcze nie nastąpi w przyszłym odcinku.
interesująco zapowiada się koniec sezonu. kurt jest seniorem i to jego ostatni rok. po wakacjach już go nie będzie. może trafi mu się spin off z rachel w ny. natomiast blaine jest juniorem, co oznacza jeszcze jeden rok w liceum. jak bardzo to wpłynie na zmianę w ich relacji. z wieloletniego doświadczenia serialowego wiem, że taka sytuacja doprowadza zazwyczaj do rozstania. bohaterowie będą w osobnych serialach, więc muszą mieć otwartą drogę ku romantycznej przygodzie. wszak romantyczne perypetie najbardziej interesują fanów
Zgadzam się pomimo tego, iż uwielbiam Kurta :) Więcej Blaine'a ! Więcej Blaine'a !!!
W spoilerach było coś, że w 11 odcinku zobaczymy dom Blaine'a, więc może akurat Anderson dostanie swój własny wątek.
Nie mogę się zgodzić. Właściwie postać Kurta jest głównym powodem dla którego oglądam Glee. A jego głos? Jest "inny", ale w tym pozytywnym sensie (zresztą jak i osoba, którą gra) i mnie podoba się BARDZO. Jego "House is not a home", "Defying Gravity" czy "Rose's turn" - niesamowite. Zdecydowanie stawiam go ponad Blainem (i to w dużej mierze właśnie za głos i tę "denerwującą wadę wymowy", która jak dla mnie dodaje mu... uroku?). Tak więc: WIĘCEJ KURTA ;)
teraz i tak jest lepiej (choć podejrzewam, że potrafię ją znieść głównie przez wzgląd na jej przyjaźń z Kurtem), ale w pierwszym sezonie nie mogłem na nią patrzeć.
szkoda tylko trochę, że przyjaźń kurta z rachel odsunęła na bok jego znajomość z mercedes. w drugim sezonie fajnie pokazali całą trójkę razem. chyba w walentynkowym odcinku było to piżama party całej trójki.