ten DC (seriale) czy Marvlea (wysokobudżetowe filmy). DC sporo został z tyłu za Marvelem jeśli chodzi o budowe uniwersum filmowego i zdecydował się nie gonić na siłę, co chyba jest dobrym rozwiązaniem - napewno bezpieczaniejszym finansowo (biorać pod uwagę klapę "zielonej latarni" i kiepski wynik "szerszenia". Seriale pozwolą mu zbudować uniwersum mniej "wypasione" niż te Marvela, ale stanowiące dobrą bazę do większych produkcji, które sukcesywnie będą się pojawiać-z tego co czytamy w zapowiedzaich.
Szkoda tylko, że to co robi DC nijak nie jest ze sobą spójne. Praktycznie każdy sobie rzepkę skrobie. Film DC od czasu zakończenia trylogii Nolana są słabe a wręcz fatalne. Batman v Superman nie zwiastuje zmian w tym kierunku. Arrow i Flash niby próbują tworzyć wspólne uniwersum ale brakuje im odniesień do głównych postaci ligi a mianowicie do Supermana i Batmana, którzy będą mieć swoją filmową wersję. Nawet wątek Ras al Ghul'a w Arrow mimo, iż jest niezły, pozostawia niedosyt z racji komiksowych powiązań z Batmanem. Gotham jest świetne ale też nie połączy się ze światem Arrowa a szkoda. Z chęcią zobaczyłbym w przyszłości Batmana działającego w serialowym, mrocznym Gotham i mam nadzieję, że chociaż tutaj twórcom uda się to zrobić. Oczywiście zobaczenie Batmana, Supermana, Arrowa i Flasha w połączonych uniwersach Gotham i Arrowa byłoby jeszcze lepsze ale raczej nie ma co na to liczyć. Pewnie umowy licencyjne na te postacie są zakręcone jak świńskie ogonki ;)
A odpowiadając na Twoje pytanie - oba są dobre z tym, że moim zdaniem DC robi lepsze seriale niż filmy a Marvell odwrotnie. Agenci tarczy w ogóle do mnie nie trafili ze swoją dynamiką rodem z brazylijskich telenowel.
Żeby tylko seriale DC prezentowały jakiś poziom...I nie piszę tu o "Gotham" bo ten serial akurat serial choć nie wybitny to jednak z wszystkich propozycji prezentuje się najlepiej. Największym grzechem serialowego uniwersum DC, jest powtarzalność, zerowa kreatywność, infantylizm, tragiczne aktorstwo. Przez "Arrow" udało mi się przebrnąć do 13 odcinka, ale patrząc na ten śmieszny dzienniczek z listą kanalii, które Oli zamierza ukarać nie dałem rady, to urągało mojej inteligencji i miałem wrażenie, że tracę cenne 40 minut życia w najgorszy możliwy sposób. "Flash" to schemat zerżnięty bezczelnie z "Smallville". Tam większość wrogów Clarka zyskało swoje moce dzięki kryptonitowi, tutaj przeciwnicy Flasha zmieniają się bo pewnego dnia Wielki Zderzacz Hadronów eksplodował rozsiewając jakieś cząsteczki dające super-moce. Sam scenariusz obu tych seriali to zbiór banałów rodem z oper mydlanych dla nastolatków - tandetne trójkąty miłosne, stereotypowi bohaterowie drugoplanowi (nadopiekuńczy ojciec powtarza się w obu serialach.) Nie mają one nic wspólnego z komisksami, to zwyczajne procedurale jakie masowo kręcono w latach 80 i 90, dziś telewizja potrafi zaoferować o wiele, wiele więcej, czasem więcej niż kino.
I żeby nie było, że krytykuję tylko DC. Marvel robi jeszcze gorszą telewizyjną tandetę. Agentów "TARCZY" zakończyłem po pierwszym odcinku a do obejrzenia drugiego skutecznie zniechęcił mnie latający samochód agenta Coulsona oraz jego drużyna złożona ze sklepowych manekinów. Podobnie było z "Agentką Carter". Chyba tylko Howard Stark zmusiłby mnie do obejrzenia dalszych części, ale na razie mam wiele innych pozycji do nadrobienia by tracić czas na coś tak słabego.
Nie powstał do tej pory serial superbohaterski, który dorównywał by poziomem pierwszemu sezonowi "Heroes". Prawdopodobnie największe szasne na sukces, przynajmniej w moim prywatnym rankingu ma "Daredevil", którego robi Netflix. Mam nadzieję, że będzie tak samo dobry jak legendarny komiks Franka Millera "Man without fear". Starsi czytelnicy pamiętający TM Semic i Mega Marvela wiedzą o co mi chodzi.
Na razie Marvel jest górą, bo w ciągu dekady udało mu się stworzyć genialne filmowe uniwersum, kino nowej przygody na miarę XXI wieku, komercyjną rozrywkę na najwyższym poziomie. DC będzie musiał się sporo napocić by choć trochę dogonić największego konkurenta, ale dysponuje obiecującym materiałem. Odświeżone przygody "Ligi Sprawiedliwości" naprawdę mi się spodobały, między bohaterami mimo, że tylko narysowanymi, kipiało od emocji a Hal Jordan i jego komentarze palce lizać! Szkoda, że jak do tej pory marnowali swój potencjał bo nawet z Aquamana można by było zrobić pewnie dobry film przygodowy.
Teraz biorąc pod uwagę premierę Daredevila i przyszłe seriale mające prowadzić do serii ,,The Defenders'' od Marvela.... cóż, DC przegrywa na każdej płaszczyźnie. poza animacjami.