Duży zawód jak do tej pory. Myślę, że mnóstwo osób z niecierpliwością czekało na ten serial, w
końcu aktorski serial w uniwersum Batmana (nawet bez Batmana), to nie lada gratka. Szkoda,
że wykonanie jest koszmarnie toporne.
Scenariusze odcinków dziurawe, naiwne i nieprzekonywujące, dialogi strasznie drewniane.
Część wątków wywołuje niesmak, co gorsza, z odcinka na odcinek twórcy coraz mocniej z nich
korzystają. Mam na myśli głównie związek Gordona i młodego Gacka. Nudne to i głupie, do tego
absurdalnie melodramatyczne.
Casting jest mocno nierówny. Jest kilka mocnych pozycji, ale jest i coś takiego jak Fish Mooney.
Abstrahując nawet od tego jak idiotycznie napisana jest ta postać, aktorka robi z tego jakąś
straszną farsę. Brrr.
Mocne strony to dla mnie postacie: Bullocka, małej kotki, Pingwin rzecz jasna i kilka mniej
ważnych. Alfred jest całkiem ciekawy, oryginalny pomysł i fajne wykonanie, szkoda, że
scenariusz nie daje się z tego cieszyć.
Do tego ciekawa scenografia, smaczki dla fanów i pojedyncze sygnały, że może coś się
ciekawego z tego projektu wykluje (gdyby tak pociągnęli wątek Arkham Asylum!).
Oglądam w sumie głównie z sentymentu do uniwersum, póki co mocne 5/10, ale z odcinka na
odcinek widać leciutki progres, mam nadzieję, że po finałowym odcinku będę mógł podwyższyć
notę, bo pomysł ma potencjał.
Zgadzam się w całej rozciągłości, ale mi już nie wystarczyło cierpliwości na oglądanie dalej niż 2 odcinki... Sam Jim Gordon jest tak idiotycznie niedobrany do postaci, że ręce opadają! Przypomina jakieś popłuczyny po Bradzie (Pitcie), tyle, że bez talentu... ani to fizycznie dopasowane, ani talentu za grosz. Fish to porażka, ta kobieta też nic nie umie zagrać, "aktorce" (tudzież żonie gwiazdora) się wydaje, że jak będzie przewracać oczami i mówić BARDZO WOLNO I WYRAŹNIE to już kogoś przekona, że jest badassem... no więc nie.
Również podobnie jak wyżej, dla mnie jedynymi plusami są Pingwin i może Bullock, ale to niestety za mało, żeby nie być strasznie zażenowanym oglądając prawie każdą scenę.