Dodałam już ten temat - ale jakimś niewiarygodnym cudem... usunął się sam. A pokazało mi już nawet widok po publikacji :") Sprawdzałam na różnych wyszukiwarkach, telefonie i tablecie, bo aż nie mogłam uwierzyć... Wiem, że to nie jest ku temu miejsce, ale przy okazji muszę się gdzieś wyżalić. CO SIĘ STAŁO Z TYM SERWISEM? Często kiedy sprawdzę powiadomienia znaczek przy trąbce znika, a kiedy odświeżę stronę, znowu tam jest - do tych samych powiadomień. Jeśli zbyt długo piszę temat, po kliknięciu na publikację kasuje całą moją pracę, odsyłając do "nie znaleziono takiej strony". Już sobie zapobiegawczo piszę tematy w bloggerze, żeby tylko przeklejać. Komentarze pojawią się czasem dopiero po kilku minutach od dodania (mimo że "urzeczywistnia" się jako dodany w kilka sekund) - kolejna zupełnie nowa sytuacja - i zanim się do tego przystosowałam kilka razy jak ta głupia pisałam dwa razy odpowiedź. A oczywiście komentarza usunąć nie można. Już nie mówiąc o tym, że pragnąć, aby działa opcja 'edytuj' to zdecydowanie zbyt daleko posunięte marzenia.
Kiedy zaczynałam na filmwebie, nie można było lajknąć oceny filmu, samoskomentować jej, skomentować cudzej, lajknąć czyjś komentarz pod oceną ani polecać filmów, nie mówiąc już o ocenianiu tematów. I nie chcę mówić, którą wersję serwisu cenię bardziej. Ośmielam się także podejrzewać, że to przez nagromadzenie tego... tych niepotrzebnych udogodnień serwis zaczął tak szwankować.
Ok, już się wyżyłam.
Teraz to, co chciałam (i technicznie rzecz biorąc już to zrobiłam) napisać. Planuję kilka OS, jednak nie chcę wypisywać czegoś niezgodnego z fabułą serii. Niestety, lekturę skończyłam już trzy lata temu, czasu na odnowienie wiadomości brak. Pamięć dobra, ale krótka, do imion zwłaszcza :/ Toteż bardzo ładnie proszę ekspertów o kilka odpowiedzi :)
1. Jak się nazywał ten rycerz, jeden z herosów swojej epoki, który stanowił inspirację dla sir Barristana, kiedy ten był chłopcem? Czy może nawet mu służył jako giermek. A może to był Jaime? W każdym razie swego rodzaju Roland, tyle że z Westeros, bardzo osławiony bohater. Przydałyby mi się nawet ze 2-3 imiona takich rycerzy, ale ze wskazówkami, w jakich okresach żyli.
2. Jak się nazywała żona Ricarda Starka, matka Neda i jego rodzeństwa? Czy kiedykolwiek powiedziano, z jakiego rodu się wywodziła?
3. Jak się nazywały siostry Aegona Zdobywcy, i smoki całej trójki?
4. Jak się nazywały wilkory Starków? Pamiętam Nymerię (Arya), Damę (Sansa) i Ducha (Jon), pozostałych nie.
5. Jak się nazywał (na czyją cześć itd) turniej w Harrenhall (bodajże), gdzie Lyanna poznała Rhaegara? Mówiły o tym dzieci z rodu z bagien (ich imion też nie pamiętam ;_;)
Będę wdzięczna za pomoc :)
W snach Brana jego matka przestrzegała go by nie szedł na Północ. Wrona kłamie mówiła.
Chłopiec jest w końcu potomkiem Brandona Budowniczego - twórcy Muru, krew płynąca w jego żyłach może mieć znaczenie. W jaką stronę pójdzie Martin ciężko określić. Początkowy zamysł autora był taki by na Murze odbyła się wielka bitwa, do której z odsieczą wraz ze smokami przybędzie Daeneerys. Dla mnie spektakularnie wyglądałby upadek Muru i ucieczka na południe.
Zaznaczę, a propos postu Enterraz, że nie tyle Innym w sensie stricte, co z/na czele.
Raz to, że zawsze był przed "za Murem" ostrzegany, że czai się tam wielkie zło. Ale miejsce to jakoś tak pociągało Brana.
A dwa, ja się od dawna uczepiłam następującego fragmentu z opowieści Starej Niani, które notabene uwielbiam i uważam, że wszystko co mówiła, ma znaczenie :D
"Gęstniejący mrok przypomniał Branowi inną opowieść Starej Niani, historię o Nocnym Królu. Był on ponoć trzynastym z kolei dowódcą Nocnej Straży, wojownikiem, który nie znał strachu.
– I to właśnie było jego słabością, albowiem wszyscy ludzie muszą znać strach – dodawała zawsze. Do zguby doprowadziła go kobieta, którą ujrzał ze szczytu Muru.
Skórę miała białą jak księżyc, a oczy jak błękitne gwiazdy. Ponieważ nie bał się niczego, rzucił się za nią w pogoń, złapał i kochał się z nią, choć skórę miała zimną jak lód, a gdy oddał jej swe nasienie, razem z nim oddał też duszę.
Sprowadził ją ze sobą do Nocnego Fortu i ogłosił królową, a siebie królem. Niezwykłymi czarami zmusił swych zaprzysiężonych braci do posłuchu. Nocny Król i jego trupia królowa władali wspólnie przez trzynaście lat, aż wreszcie Stark z Winterfell i władca dzikich Joramun połączyli swe siły, by uwolnić Straż z niewoli. Po jego upadku, gdy się okazało, że składał ofiary Innym, wszystkie zapiski o Nocnym Królu zostały zniszczone. Zabroniono nawet wymieniać jego imię.
– Niektórzy mówią, że był Boltonem – kończyła zawsze Stara Niania. – Inni, że Magnarem ze Skagos, Umberem, Flintem albo Norreyem. Jeszcze inni twierdzą, że pochodził z rodu Woodfootów, który władał Niedźwiedzią Wyspą przed nadejściem żelaznych ludzi. Ale to nieprawda. Był Starkiem, bratem człowieka, który przywiódł go do upadku. – Zawsze wtedy szczypała Brana w nos, żeby nigdy nie zapomniał jej słów. – Był Starkiem z Winterfell i kto wie, może miał na imię Brandon? Może spał w tej samej komnacie, w tym samym łożu."
Stark stanął naprzeciw Starka. Jeden był Starkiem z WInterfell (a Bran jest obecnie lordem, przynajmniej wg sukcesji), a drugi Lordem Dowódcą Nocnej Straży (wiadomo, Jon)
[co prawda w opowieści to lord Winterfell ratuje świat przed lordem dowódcą, ale nic chyba nie stoi na przeszkodzie, żeby historia się odwróciła rolami ;) w każdym razie było to wszystko powiązane z Innymi]
Stara Niania podkreśla imię Brandon, może się droczy, a może nie :D
W tym fragmencie ciekawe są też ploty (no bo nie nazwę ich faktami czy sprawdzonymi informacjami, ale same w sobie są bardzo interesujące) o Innych ;)
A tak poza tym to ja uważam, że ten cały lód i ogień, Inni czy lodowe smoki oraz R'hillor czy tam valyriańskie smoki, to niekoniecznie jest podział na dobro i zło w klasycznym rozumieniu. To po pierwsze w tylu Martina, a po drugie ja to jakoś tak odbieram jako dwie potężne siły, bardzo niebezpieczne, które mogą mieć po prostu swoje racje i cele nie dające się tak w ludzkich wymiarach skategoryzować. Może ciężko będzie stwierdzić, komu kibicować ;)
A co do Brana jeszcze to i tak ewidentnie jest coś sie dzieje, w końcu nie jest normalne być drzewem i jeść papki z przyjaciół ;)
A i ta stara maga powiązana ze Starkami musi mieć przecież jeszcze jakieś znaczenie :D
Mam wrażenie, że przypisujecie piórowi Martina nieprawdopodobną moc sprawczą :p Jak wspominałam, minęło kilka lat od mojej lektury, więc nie chcę opiniować. Jednak wydaje mi się, że wbrew temu co sądzi i często przytacza we wszelakich teoriach dyskutując w swoim gronie fandom, nie wszystko, co zamieścił autor w tomach serii musi mieć znaczenie dla jej rozwiązania. Zwłaszcza, że nie trzyma się żelazną wolą pierwotnej wersji wydarzeń i pisze na przestrzeni ponad dwudziestu lat, nabrał masę nowych doświadczeń, zmienił się jako człowiek itd itd itd.
Co do Tyriona, ciężko mi się ustosunkować do tej wypowiedzi ;d Przede wszystkim zapoznawałam się z nim jeszcze jako nieznająca życia małolata i być może teraz miałabym o nim inne zdanie. Aaaaaaale, zapamiętałam to tak, że zawsze był wzgardzony i niekochany, odrzucony i za każdy akt ufności wobec świata i wrażliwości surowo karany. Zdecydowanie jest bardziej inteligentny niż połowa otaczających go osób. Zaraz, powiedziałam 'połowa'? Co za bzdura. 9/10 osób, o tym myślałam. Prawda jest taka, że miał prawo odczuwać ból, nie mając żadnych bliskich mu osób i będąc uznawanym stworzenie niższego gatunku tylko dlatego, że nie góruje nad nimi wzrostem, a znienawidzony dodatkowo za górowanie nad nimi intelektem. Jak może się czuć ktoś zmuszony do takiego życia, nie mający żadnej możliwości wyboru - w tym ucieczki z tego "lepszego życia", jak to ujęłaś? Jego pozycja broni go tylko przed agresją ze strony tych, którzy chcą zranić wyłącznie za jego brzydotę, i bo nienawidzą jego władzy, czy nie lepiej byłoby mu w tym "gorszym życiu" innych karłów? Lub wśród swoich? Pewnie myślisz o głowach, które dostawała Cersei. Uważam, że stwierdzenie 'lepsze życie' w łączeniu z "niż inne karły" jest podwójne błędne. To dotyczy wszystkich ludzi. Tyrion całe życie był nieustannie upokarzany i pozbawiony CZYJEJKOLWIEK miłości. Co miał zrobić, położyć się i pozwolić kopać do woli? Absolutnie nie dziwię się tej 'żądzy władzy' biorąc pod uwagę, że mógł sobie w ten sposób powziąć małą zemstę za bezpodstawną pogardę wobec siebie. Poza tym, gdy był namiestnikiem, jego rozstawianie po kątach okazało się nadzwyczaj skuteczne. Jest okrutny, bo tego nauczył go świat - a jednak, potrafi współczuć, spójrz na jego stosunek do napotykanych 'szlachetnych'. l Potrafi KOCHAĆ, co jest zdumiewające po dzieciństwie jakie mu sprawiono. Zamordowanie Shey (czy jak jej tam było) było reakcją na zdradę? Gniewem? Nie sądzę. Moim zdaniem to reakcja na głębokie zranienie, bo po raz kolejny ktoś kogo pokochał i uważał, że ten też może pokochać, wyrwał mu serce z piersi i podał na przystawkę.
Co się zaś tyczy obowiązków wobec rodziny i korony? Proszę cię, po pierwsze połowa z nich zasłużyła na koniec a'la Tywin, a po drugie, nie dawali mu żadnych możliwości takiej służby. Ale ok, zobaczmy, jak się sprawił jako namiestnik. Zdecydowanie nie zadbał o to, by poprawić funkcjonowanie miasta i zamku, z pewnością nie spróbował doprowadzić rząd do porządku, nie mówiąc już o jakże haniebnym olaniu prośby o ludzi do nocnej straży! Zrobił nie tylko te rzeczy ale i jeszcze więcej. Nie zajmował się zabawą i nadużywaniem władzy (przynajmniej w większości), jak to zabrzmiało w twojej wypowiedzi. Oddał świetną przysługę nie tylko miastu, nocnej straży, ale i swojej 'rodzinie', jak mniemam. Nie jest taki bezduszny i ślepy na uczuciach innych. Jak zachowuje się za morzem? Czy nie troszczy się o Grosik?
c.d.n xdd
I miał znacznie, znacznie gorsze dzieciństwo niż Jon. Co prawda był odrzucony i mianowany bękartem, ale miał troskliwego ojca, braci i siostry, z którymi spędzał czas - o ile pamiętam, tylko Sansa i zbyt mały na większe uczucia Rickon byli do niego zdystansowani, ale też nie traktowali go pogardliwie. Dla Aryi był rzeczywiście bratem, razem z Robbem wzrastał i ten wydał dekret o mianowaniu go królem północy w razie swojej śmierci, a ciężko o większy dowód zaufania i poparcia niż oddanie rodziny, domu i ojczyzny w ręce brata z nieprawego łoża. Dodatkowo Jon cieszył się względnym szacunkiem a nawet sympatią ze strony większości mieszkańców Winterfell, nie tylko przez wzgląd na ojca. Był częścią życia rodziny, uczestniczył w ważnych momentach, ceremoniach, egzekucjach. Ned udzielał mu nauk i sprawował opiekę nad chłopakiem.
Teraz, dla porównania, dzieciństwo Tyriona. Ojciec? Matka? Rodzeństwo? Buhahahahahah! Pomijając względną przychylność Jaime'a, chociaż on też nie traktował go jak przyjaciela. Jakiś szacunek od ludzi czy czułość? Nie daj panie boże! Przecież to karzeł!
Nie zamierzam cię potraktować miotaczem ognia ani wywiesić na szczycie pałacu kultury, spokojnie xDD Po prostu dziwi mnie takie postrzeganie kogoś, kto we mnie wzbudzał sympatię i przede wszystkim współczucie. Jak na karła miał wyjątkowo okrutne życie, które mógł równoważyć tylko jedwabnymi gaciami. Marne pocieszenie ;>
Mam nadzieję, że wątek Brana zostanie jakoś ciekawie rozwiązany, bo fakt, że zostanie drzewem, nie brzmi jakoś pasjonująco xd ciekawe, czy istnieje możliwość, że obejmie we władanie umysł Innego, może nawet jakiegoś ważnego, tak jak Hodora. Fragmenty opisujące ich działania zgodnie wskazują, że to nie bezmyślne zombiaki, a myślące i zdolne do ludziopodobnych uczuć, np do szyderstwa.
Benjen trafił na Mur według koncepcji Martina chyba z własnej woli, podobnie jak Jon. Nie mając szans odziedziczyć jakiś ziem wybrał dla siebie taką, a nie inną drogą. Na Murze zawsze jest Stark, więc dla członków tego rodu dobrowolne wstępowanie w szeregi tej formacji, jak przypuszczam jest czymś naturalnym, a wspinanie się po szczeblach w hierarchii władzy NS - zaszczytem równym lordowskiemu tytułowi.
Jasne, ale to są tylko spekulacje, wiemy jedynie, że nagle po zakończeniu Rebelii Roberta Benjen wstąpił do NS, a Martin pytany o to odmówił odpowiedzi.
Taaa, Benjen i jego historia z murem. Mam wątpliwości i chyba coś się za tym kryje :)
Zgodnie z zasadą na Murze zawsze jest Stark, Benjen jak myślę pełni w powieści taką rolę, by to ugruntować. Gdyby pojawiły się jakieś powody jego wstąpienia do NS, nie byłoby to złe, ale nie jest to potrzebne. Moment przywdziana przez niego czerni, tj, po zakończeniu walki, był odpowiedni. Jeśli Ned nie wróciłby z rebelii żywy zakładam, że jako senior rodu zostałby w Winterfell i pełnił role regenta, aż do uzyskania pełnoletności przez Robba.
Jasne, że musi być Stark na Murze, ale jednak ważniejsze wydaje się, żeby Stark był w Winterell.
Gdyż chciałabym zauważyć, że jak już to odpowiedzialnie by było, gdyby odczekał jakiś czas, albo do urodzenia drugiego dziecka, albo przynajmniej do upewnienia się, że Robb przeżył pierwszy okres dzieciństwa.
A wygląda na to, że wtedy ze Starków był tylko Ned i Cat w ciąży, ew. maluteńki dziedzic na świecie. To dosyć niepewna sytuacja co do przetrwania rodu, żeby tak zaraz na hop ciup lecieć do Straży i przysięgać, że się nie będzie rozmnażać ani przejmować problemami rodu. Tym bardziej, że tylko on został Nedowi, a przecież ten potrzebował zaufanych i zdolnych chorążych, a kto byłby lepszy od własnego brata, co również zweryfikowała odpowiednio przyszłość. Pokazuje to idealnie chociażby przykład Tywin-Kevan, gdzie generalnie po śmierci Tywina Kevan - zawsze lojalny wobec starszego brata - całkiem dobrze sobie radził z jego spuścizną i by sobie poradził, gdyby nie Varys, ale to inna para kaloszy, w każdym razie, gdyby chociażby taki Robb miał przy sobie Benjena, losy wojny jak i rodu wyglądałyby zupełnie inaczej.
Już nie mówiąc o tym, że i tak lepiej byłoby, gdyby się Benjen jednak rozmnożył, co również boleśnie zweryfikowała przyszłość. Nie doszłoby do tego, gdyby parę benjątek, jak i sam Benjen byli na świecie.
Tak że z punktu widzenia samych interesów rodu na tamtym etapie nie była to za odpowiedzialna ani rozsądna decyzja, a bardzo ryzykowna (aż dziw, że Ned się zgodził), a raczej los rodziny leżał Benjenowi na sercu i ogóle rodzinny facet z niego był.
Do tego młodszy syn jak już to wstępuje do NS to żeby tam dosięgnąć jakiś zaszczytów/pozycji, na które normalnie nie miałby szans. Benjen nie wydaje się być kimś łasym na tego typu rzeczy. jest raczej właśnie w rodzaju Kevana, który znał i godził sie ze swoim miejscem.
Co do tej pikanterii, o której wspomniałam, to Benjen dziwnie w rozmowie z Jonem wydawał sie być doświadczonym (i to jakos tak w gorzki sposób), jeżeli chodzi o intymne relacje z kobietami. A przynajmniej za nimi stęskniony i nie chodziło mu raczej o relacje z Mole's Town, tylko chyba raczej o rodzinę i miłość/bliskość
(przy czym od razu mówię, że wszelkie teorie mówiące o tym, jakoby Benjen był ojcem Jona, są dla mnie nie do przyjecia; już prędzej uwierzę, że był ojcem Robba i że jak tylko Ned wrócił, uciekł w te pędy:D)
Moim zdaniem bardzo możliwe jest, że Benjen już w Harrnehal wyczuł co się święci między Rhaegarem a Lyanną, może nawet i im pomagał, a następnie krył ją przed ojcem i rodzeństwem, a gdy przyszło co do czego czym to się skończyło, uznał, że jest współodpowiedzialny za jej śmierć, jak i ojca i brata, i poszedł odpokutować na Mur.
W każdym razie, gdyby nie ta cała tajemniczość, nie zastanawiałoby mnie to w ogóle. Ale gdyby powód był zwyczajny, tak jak piszesz, to myślę, że tak też to wprost potraktowano by w sadze, a i Martin by się nie krygował - bo w tym wszystkim zastanawia mnie przede wszystkim jego reakcja i to jest głównym powodem, dla którego będę się nad tym zastanawiać, aż nie przeczytam wprost czarno na białym z kanonicznych źródeł, że nie było w tym nic interesującego ;)
Pytanie: Why did Benjen join the Night's Watch?
Jako rzecze Martin: Good question. One day you will get an answer. But it will not be today.