Bardzo mi smutno że ukatrupili ostatniego olbrzyma dzikich, przydałby się w armii północy, tym bardziej że w perspektywie zmarźlaki atakują..., ten typ z północy, sojusznik Boltona też niezły twardziel, Tormundowi nieźle miskę oklepał, podobało mi się że jakoś tak się łamał i nie podniósł miecza na Snowa. Bardzo emocjonujący odcinek, w końcu jakaś bitwa im wyszła i te emocje, bałem się, trochę ten triumfalny uśmieszek samozachwytu Littlefingera mi się nie podobał. R.I.P olbrzymy, fajne z was chłopy, każdego z was mi było żal.
To jakaś rodzina tego co robił dzieci swoim córkom za murem? Tego od Goździka? Bo jakieś nazwisko podobne...
Nie, Karstarkowie to kuzyni Starkow o ile dobrze pamietam, Robb Stark scial glowe Rickardowi Karstarkowi za zabicie jencow przez co reszta rodu odwrocila sie od Starkow.
1000 lat przed wydarzeniami z serialu król zimy z rodu Starków zdobył Dreadford i tym samym podporządkował sobie największych rywali i pretendentów do władania Północą - Boltonów. Za zasługi w walce, król zimy nadał swojemu bratu Karhold i przyległe ziemie, a jego ród nazywano Starkami z Karhold. Z czasem zmienili nazwę rodu na Karstarków.
A ten dziki koleś nazywał się Kraster
"Ten typek" to był Smalljon Umber, czyli wróg nr 1 dzikusów, których, na mocy dekretu Stannisa (nieuznawanego przez Boltonów), stał się bezpośrednim sąsiadem, a takiego sąsiedztwa sobie raczej nie życzył, bo "wolni ludzie" zza muru, tak samo jak żelazka, nie są rolnikami ani nie płacą za nic złotem, tylko grabią, plądrują i mordują całe wioski (Thennowie nawet pożerali ludzi, m.in. rodziców Olly'ego). Odcinek był zrealizowany po holywoodzku, czyli główny przeciwnik dzikich musiał mieć pojedynek 1 na 1 z ich przywódcą.