Bo przecież zginał Robert, Renly, córka Stannisa i chyba sam Stannis
Wygasł,
Gendrego żaden król przy zdrowych zmysłach nie uzna.
Kraina burzy jest wielkim przegranym większość armi burzy spłonęła nad czarnym nurtem albo zginęła ze stanisem pod Winterfell.
Wielu lordów jest pojmanych i sądzonych z osobna.
W książce chyba dołączył do bractwa bez chorągwi a w serialu nikt tego nie wie
Gdzieś popłynął. Jest teoria że będzie w 6 sezonie i on będzie na procesie Cersei jako dowód że Tommen to bękart Jaimego
http://www.google.pl/imgres?imgurl=https://i.imgflip.com/mxkea.jpg&imgrefurl=htt ps://imgflip.com/i/mxkea&h=497&w=662&tbnid=OfFhKz_sFPlyzM:&zoom=1&docid=NtVhs-Hn adLeUM&ei=o42SVbacA4HLyAPSyYOYAQ&tbm=isch&client=ms-android-tmobile-pl&ved=0CFoQ MygzMDM
Mnie ciekawi kto będzie miał prawa do tronu po śmierci Tommena. Baratheonowie wszelkiej maści są na wymarciu.
Będzie miała jakieś zamierzchłe, a z punktu widzenia rodów to uzurpator.
Może jednak Storma wyniosą....
Nie, bo bękarty nie mają praw. Dany dziedziczyłaby po Stannisie po śmierci Shireen z braku bliższych krewnych. Te rody są ze sobą powiązane.
Podrobią dekret królewski nadający bękartowi prawo do nazwiska, a następnie spróbują nim kierować. Jednak ew. pogrobowiec jest bardziej prawdopodobny.
Tylko któremu bękartowi jak Cersei wszystkie kazała stracić i przezył tylko Gendry, który jest zaginiony?
Ale który może sam się ujawnić bądź zostać ujawniony w tej Królewskiej przystani. Trzeba czekać na rozwój wypadków.
Gendry na pewno sam się nie ujawni, od drugiego sezonu ucieka przed Lannisterami.
Gendry może się spiknie z Aryia. I jakoś to będzie, będą panowała długo i szczęśliwie.
http://www.google.pl/imgres?imgurl=https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/236x/0e/ 59/ec/0e59ec3e0d0fdefd474493ee85094ef4.jpg&imgrefurl=https://www.pinterest.com/p endergrass1990/game-of-thrones/&h=240&w=236&tbnid=XRrd0aYUni258M:&zoom=1&docid=q 2o55t__gq7O3M&ei=o42SVbacA4HLyAPSyYOYAQ&tbm=isch&client=ms-android-tmobile-pl&ve d=0CEgQMyghMCE
Za to aktorzy grający te postacie myslą o tym :-D
He, he... Mi tm taki wątek by nawet pasował ;-)
http://www.google.pl/imgres?imgurl=https://pbs.twimg.com/media/CFUjs_fVEAE372H.p ng&imgrefurl=https://twitter.com/mcarrelstw/status/600425382320349184&h=337&w=59 9&tbnid=dz0VFxmIMz5JnM:&zoom=1&docid=A-Lq4Ju3uoHJNM&ei=o42SVbacA4HLyAPSyYOYAQ&tb m=isch&client=ms-android-tmobile-pl&ved=0CIQBEDMoXTBd
W książce na pewno Cersei. W serialu właściwie nie wiadomo, bo niby dlaczego Joffrey miał wydać taki rozkaz? Cersei musiała pozbyć się bękartów, żeby Stannis nie miał dowodów.
Ród Estermont wszak kobieta z tego rodu byla matka Roberta, Stannisa i Renlego zona Steffona ich ojca ktos od nich nie bedzie mial czasem jakis praw ?? Na koncu i tak stawiam na Gendrego ktory zostanie wyniesiony na Baratheona i Davosa (skoro i tak juz sie bardzo lubia w serialu) po jego prawicy jako namiestnik krain burzy lub siedmiu krolestw zalezy czy bedzie podzial czy nie
W serialu raczej i tak nic nie wspomną o Estermontach. Poza tym z tego co widzę twórcy zmierzają w kierunku Daenerys na tronie.
>"Będzie miała jakieś zamierzchłe, a z punktu widzenia rodów to uzurpator."
Przecież Targeryanowie są twórcami zarówno tronu jak i królestwa. I jakie zamierzchłe, skoro nie minęło nawet 20 lat odkąd rządzili?
Kolejna dyskusja o prawach do tronu, to się chyba nigdy nie skończy. Tron ma ta dynastia która go zdobędzie prawem podboju. Daenerys nazywa Roberta uzurpatorem, a sama w Meereen każe się tytułować królową. Targaryenom też nikt nie dał prawa do tworzenia czegokolwiek na terenie, który najechali, po prostu mieli smoki i zmusili ludzi do uznania ich władcami całego kontynentu.
>Tron ma ta dynastia która go zdobędzie prawem podboju.
Tyle, że dynastia, która zdobyła tron prawem podboju przestała istnieć. Nie jest to powszechnie znane w Westeros, ale my - czytelnicy przecież wiemy o tym.
Nazywa go uzurpatorem, ponieważ zdobył tron jej rodziny, do którego nie miał żadnego prawa. Taka jest definicja "uzurpacji" i akurat ona jedna jak najbardziej może go tak nazywać. Analogicznie, prawowici władcy Meereen, nazywają uzurpacją jej władanie.
O czym tu dyskutować?
Dyskutować można jedynie o hipokryzji Daenerys, która robi dokładnie to co znienawidzony przez nią uzurpator. Nie ma prawa do większości ze swoich tytułów, co nie przeszkadza jej powtarzać o swoich prawach do tronu nie uznając prawa podboju. Daenerys dziedziczy w linii Baratheonów ze względu na pokrewieństwo, podobnie jak dziedzicem Daenerys jest obecnie Stannis Baratheon. Nikogo jednak to nie obchodzi, rody wzajemnie się nienawidzą i nikt nie przekaże władzy tylko ze względu na prawo. Wszelkie argumenty jak to Tragaryenowie stworzyli tron, i samo Westeros zamyka jedna kwestia Joraha "Aegon the Conqueror didn't seize six of the kingdoms because they were his right, he had no right to them. He seized them because he could."
>"Dyskutować można jedynie o hipokryzji Daenerys"
Być może, tyle że temat dotyczy praw do Żelaznego Tronu.
>"Daenerys dziedziczy w linii Baratheonów ze względu na pokrewieństwo"
A to dopiero ciekawostka, żeby członek jednego rodu dziedziczył w linii drugiego.
Pokrewieństwo Baratheonów z Targeryanami jest delikatnie mówiąc słabe, o ile mnie pamięć nie myli prababka Roberta wyszła za jednego z młodszych spośród "smoczych" braci. Dopóki żyje legalny Targeryan pełnej krwi, to nic nie znaczy, no a tak się składa że żyje i to nie jeden.
>"Nikogo jednak to nie obchodzi, rody wzajemnie się nienawidzą i nikt nie przekaże władzy tylko ze względu na prawo."
To jest inna sprawa, mowa tu tylko o prawach. Spośród żyjących najlepsze prawa do tronu mają Aegon i Daenerys i nie ma tu za bardzo o czym dyskutować. Nie ma tu znaczenia ani jej hipokryzja ani prawo podboju po stronie rodu, z którego nic już nie zostało.
A Jorah jak sam widzisz, mówił właśnie o prawie podboju. Jasne, Robert miał to prawo. Miał je również Renly. I Stannis. I jego córka. Tyle, że wszyscy są już martwi (Stannis i rodzina jak na razie tylko w serialu, ale można się spodziewać, że to tylko poprzedza książkę).
"Spośród żyjących najlepsze prawa do tronu mają Aegon i Daenerys"
Jeżeli wspominasz Aegona to znaczy, że masz na myśli książkę, a tam Stannis i Shireen nadal żyją. Nie wiadomo czy wydarzenia w serialu będą pokrywały się z wydarzeniami z książki, trzeba po prostu czekać. Na chwilę obecną największe prawa ma Stannis jako brat Roberta. I Tommen jako syn Roberta, dopóki nikt nie udowodni zdrady Cersei.
W serialu też nie Daenerys, dopóki żyje Tommen. Oficjalnie jest on Baratheonem, nawet jeśli widzowie znają prawdę. Po jego śmierci rzeczywiście Daenerys będzie miała najlepsze prawa. I nie ze względu na bycie siostrą Viserysa, który tytułował się prawowitym królem Westeros. Tylko dlatego, że jest spokrewniona z Baratheonami.
Ale jeżeli uważasz, że Targaryenowie mają dożywotnie prawo do tronu, bo go stworzyli to się nie zgodzę. Aegon też nie miał prawa ogłaszać się władcą najechanego kontynentu. Miał przewagę ze względu na smoki, ale gdy ich zabrakło ludzie obalili najeźdźców. Większe prawo miał Robb do tytułu króla Północy, niż obecnie Daenerys do żelaznego tronu.
>"a tam Stannis i Shireen nadal żyją"
Jak pisałem, łatwo można przewidzieć że nie pożyją długo. Taka rozbieżność byłaby zbyt istotna, pociągałaby za sobą modyfikację całej masy wątków, a tego do tej pory w serialu nie widzieliśmy. No i byłoby to w stylu Martina - Stannis zostaje zniszczony przez Boltona, a Shireen płonie na murze.
Jeśli jakimś cudem się mylę, Daenerys ma dokładnie takie samo prawo do tronu jak Stannis i Aegon. Shireen odpada jako córka żyjącego ojca.
>" I Tommen jako syn Roberta, dopóki nikt nie udowodni zdrady Cersei."
Pisałem wyżej - udowodnią czy nie, Tommen nie jest jego synem i jako czytelnicy nie mamy co do tego wątpliwości, a o tym tu przecież mowa.
>"Miał przewagę ze względu na smoki, ale gdy ich zabrakło ludzie obalili najeźdźców."
Smoków zabrakło na długo przed buntem Roberta i to nie ich brak był tego powodem. Zjednoczenie siedmiu królestw było korzystne dla wszystkich, łącznie z jego mieszkańcami, po raz pierwszy wprowadzając pokój, a w późniejszym czasie dobrobyt. Dlatego rządy Targeryanów trwały tak długo mimo dość burzliwej historii. Jeśli jeszcze nie czytałeś, polecam "świat lodu i ognia".
>"Większe prawo miał Robb do tytułu króla Północy"
Robb akurat nie miał żadnych praw, wręcz przeciwnie - złamał przez to przysięgę, którą w imieniu rodu złożył przed tronem Król Który Klęknął. Z "prawnego" punktu widzenia był to bunt taki sam jak bunt Greyjoyów z Pike. Oczywiście okoliczności jak najbardziej to uzasadniały, ale w porównaniu z prawami Daenerys do Tronu to nie miał żadnych.
"Łatwo można przewidzieć że nie pożyją długo. Taka rozbieżność byłaby zbyt istotna"
Ja z kolei nie zdziwię się, jeżeli zakończenie w serialu będzie się różniło od tego w książce. Dla mnie taką rozbieżnością już jest spotkanie Daenerys z Tyrionem, czy właśnie wątek Stannisa na Północy, który nie różni się jedynie tym, że Stannis zamierza pokonać Boltonów. Poza tym wszysto jest całkowicie zmienione, dlatego piszę, że lepiej poczekać, niż zgadywać co jest w stylu Martina, który jest ceniony za nieprzewidywalność.
"Daenerys ma dokładnie takie samo prawo do tronu jak Stannis i Aegon"
Gorsze, niż Aegon w linii Targaryenów, bo jako córka Aerysa jest w kolejce za synem Rhaegara. W książce powinna ustąpić. Stannis ma najlepsze, bo dotyczące zasiadającej na tronie dynastii.
"Tommen nie jest jego synem i jako czytelnicy nie mamy co do tego wątpliwości"
Aegon też nie wiadomo czy jest prawdziwym Targaryenem. Dopóki oficjalnie nie zostanie udowodnione dzieci Cersei mają prawo do korony, są w kolejce i dziedziczą jako uznani przez Roberta synowie. Wiedza widzów czy nawet niewiedza Roberta nie zmienia tego faktu.
"Smoków zabrakło na długo przed buntem Roberta i to nie ich brak był tego powodem"
To był skrót myślowy, chodziło mi o to, że ludzie próbowali stawić opór najeźdźcy, ale Aegon miał nad nimi przewagę i tylko dlatego udało mu się stworzyć tron, do czego nikt mu nie dał prawa. W dodatku Targaryenowie przez to mają mieć dożywotnie prawo do tronu... w tym świecie liczy się przede wszystkim siła. Nią podbili kontynent i nią zostali obaleni.
"Z "prawnego" punktu widzenia był to bunt taki sam jak bunt Greyjoyów z Pike."
Greyjoyowie mieli pełne prawo wymówić Koronie posłuszeństwo, poddali się Targaryenom właśnie przez smoki, historię Harrenhal na pewno znasz. Z puntu widzenia Żelaznego tronu to bunt, z punktu widzenia żelaznych - walka o niepodległość. Żelaźni od zawsze wybierali swojego króla podczas wiecu, byli niezależni, mieli swoją własną kulturę i gardzili zielonymi krainami. Nie chcieli uznawać władzy najeźdźcy, znowu wygrał silniejszy. Ale nie można odbierać im prawa do walki o niepodległość, podobnie jak Starkom, którzy są prawowitymi władcami Północy. Problem z Robbem jest jedynie taki, że nie była to dobra decyzja.
>"Ja z kolei nie zdziwię się, jeżeli zakończenie w serialu będzie się różniło od tego w książce."
Do zakończenia jeszcze daleko. Wprowadzając tak drastyczne zmiany, jak przeżycie jednego z pretendentów, zmianie uległoby nie tylko zakończenie, ale wszystkie prowadzące do niego wątki związane z żelaznym tronem. Nie sądzę, by to było możliwe, tym bardziej, że w książce zasugerowano już, że Stannis nie żyje (list Ramsaya).
Daenerys i Tyrion to kolejna rzecz, z którą po prostu wybiegli w przyszłość. W książce też się pewnie spotkają, poza tym nie wprowadziło to żadnych drastycznych zmian - miastem rządzi Tyrion, a nie Selmy z radą, a Daenerys została odnaleziona przez khalasar Pono, w książce szukają go jej bracia krwi, w serialu inni. Gdzie tu wielkie zmiany, które wpłyną na główną fabułę (jaką w tamtych okolicach jest wątek Daenerys)?
To samo ze Stannisem i północą. Finalnie mamy niemal to samo co w książce - Jon zasztyletowany, Mellisandre na murze, Stannis pod Winterfell. Jedyna różnica - w książce jego rodzina została na murze (i pewnie tam zginie).
>"Aegon też nie wiadomo czy jest prawdziwym Targaryenem. "
To jest akurat pewne. Martin bywa nieprzewidywalny, ale nie w tak idiotyczny sposób jak nagła, całkowita zmiana tak ważnego wątku. Idąc takim tokiem rozumowania to niczego nie można być pewnym, łącznie z tym czy Daenerys jest prawdziwym Targeryanem, albo Żelazny Tron prawdziwym Żelaznym Tronem, a nie drewnianą podróbką...
>"W dodatku Targaryenowie przez to mają mieć dożywotnie prawo do tronu..."
Nie dożywotnie, tylko lepsze od innych pretendentów. W szczególności tych martwych albo będących bękartami.
"przeżycie jednego z pretendentów"
Aegona twórcy w ogóle nie zamierzają wprowadzać, nie znaczy to, że nie odegra on żadnej roli w książce. Nie wiadomo co Martin planuje, być może to co robi Aegon w serialu robić będzie Daenerys, w każdym razie brak Aegona to drastyczna zmiana.
"miastem rządzi Tyrion"
W książce przypominam nie są nawet bliscy spotkania, przeciwnie, walczą przeciwko sobie! Jak to się ma do Tyriona rządzącego miastem, które w książce atakuje? Dlaczego ktoś przekazał obcemu karłowi władzę nad miastem? To kolejny żałosny wątek 5 sezonu, o słabych dialogach nie wspominając. Wątpię, że książkowa Daenerys znająca przepowiednie o zdradach usiadłaby z Tyrionkiem przy winku, po czym przekazałaby mu stanowisko namiestnika, bo przecież powiedział, że nienawidzi ojca, więc na pewno musi być dobry. Serialowa Daenerys postąpiła jak idiotka, Tyrion przecież mógłby spiskować przeciwko niej. Twórcy wyszli z założenia, że skoro widzowie wiedzą, że Tyrion nie ma złych zamiarów to Daenerys też nie powinna mieć obaw.
"Finalnie mamy niemal to samo co w książce - Jon zasztyletowany"
Nie patrz tak płytko, mamy coś zupełnie innego. Jon zasztyletowany, ale wspomniałeś list Ramsaya. No właśnie, gdzie konflikt z namiestnikiem Północy? Przecież to całkowicie zmienia sytuację polityczną Westeros. Książkowy Jon wykorzystał swoją pozycję lorda dowódcy do prywatnej wojny z namiestnikiem Północy, dlatego bracia go zabili, bo naraził Nocną straż, która przetrwała setki lat dzięki neutralności wobec konfliktów w Siedmiu królestwach. W serialu Boltonowie toczą dziwną prywatną wojnę ze Stannisem, podczas której lordowie Północy chowają się, nie biorą żadnego udziału, nie przybywając nawet na wesele Ramsaya ze Starkówną. Nie wspominając już o udziale Littlefingera. To wszystko drastyczne zmiany, to już jest osobna historia.
Nie mówię, że Stannis przeżyje, być może zginie dopiero po zajęciu tronu (Martin ponoć wspominał, że do końca sagi jeszcze kilka osób usiądzie na tronie). Najrozsądniej jest po prostu poczekać na Wichry zimy.
"tym bardziej, że w książce zasugerowano już, że Stannis nie żyje"
Każdy kto czytał rozdział Theona wie już, że to nie prawda, Stannis żyje, bękart kłamie.
">"Aegon też nie wiadomo czy jest prawdziwym Targaryenem. "
To jest akurat pewne."
Nic nie jest pewne. Może się okazać, że jest prawdziwym synem Rhaegara, który został podmieniony, może też okazać się Blackfyrem (ma poparcie Złotej kompanii), może być nawet synem Illyrio Mopatisa.
"Nie dożywotnie, tylko lepsze od innych pretendentów."
Według mnie, jeszcze raz powtórzę, większe prawo ma Stark do tytułu króla Północy, jak było przez tysiące lat, niż Daenerys do tronu stworzonego przez najeźdźcę. Większe prawo ma do Valyrii, skąd Targaryenowie rzeczywiście pochodzą. Tam może się udać ze swoimi smokami i rządzić, nie byłoby problemu. Siedem królestw to nie jest jej ojczyzna, jest nią Valyria.
Pod warunkiem, że ktoś ma siłę i poparcie ma prawo podbić dany teren i nim władać, jak zrobili to Targaryenowie czy tak jak Daenerys zdobyła Meereen prawem podboju, tytułując się królową miasta. Nigdy nawet nie przyszło jej do głowy, że jest dokładnie takim uzurpatorem jak znienawidzony Robert, który obalił jej szalonego tatusia.
Prawo do tronu obchodzi jedynie maesterów. Gdyby Renlyemu udało się zdobyć tron i w kraju dzięki potędze Wysogrodu byłby dobrobyt, nikogo nie obchodziłoby, że Stannis jako starszy brat ma lepsze prawa.
Tak samo, jak Robert Baratheon zdobył tron, może to zrobić ktoś kolejny. Nie zawsze następcą musi być dziedzic, ktoś może założyć nową dynastię, ja bym widział na przykład w tej roli Ramsaya Boltona albo Littlefingera. W całej sadze właśnie chodzi o nieprzewidywalność i linia sukcesji nie ma w Westeros szczególnego znaczenia. Ale gdyby Tommen zginął w sytuacji, gdy Lannisterowie rozgrywają jeszcze karty, trudno byłoby wymyślić ciąg dalszy.
Zgodnie z przepowiednią też zginie ( Będziesz nie księżniczką a Królową i dochowasz się trzech pięknych potomków a potem na nich trzech złotych całunów, jakoś tak to szło).
Gdy usłyszałem tę przepowiednię to pomyślałem sobie, że cała trójka szybko zginie. Ale po zastanowieniu stwierdziłem, że to nie mówi nam tego jednoznacznie. Pisze tylko, że złote będą ich całuny, to nie znaczy, że muszą zginąć, mogą umrzeć ze starości. Myrcella i Joffrey już odpadli, ale Tommen nadal żyje, może umrzeć nawet w wieku 80 lat i dostanie złoty całun, przepowiednia się wypełni.
– Złote będą ich korony i złote ich całuny – rzekła. – A kiedy już utoniesz we łzach, valonqar zaciśnie dłonie na twojej białej szyi i wyciśnie z ciebie życie.
Całość:
- Kiedy wyjdę za księcia? – zapytała.
– Nigdy. Wyjdziesz za króla.
Zdziwiona dziewczynka zmarszczyła czoło. Przez długie lata uważała, że te słowa znaczyły, iż poślubi Rhaegara dopiero po śmierci jego ojca, Aerysa.
– Ale będę królową? – zapytała jej młodsza wersja.
– Tak. – W żółtych oczach Maggy pojawił się błysk złośliwości. – Królową będziesz… dopóki nie nadejdzie inna, młodsza i piękniejsza, która cię obali i odbierze ci wszystko, co dla ciebie drogie.
– Jeśli spróbuje, każę mojemu bratu ją zabić.
Była jednak upartym dzieckiem i nawet w owej chwili nie chciała się zatrzymać. Zostało jej jeszcze jedno pytanie, jedna szansa ujrzenia przyszłego życia.
– Czy król i ja będziemy mieli dzieci? – zapytała.
– Och, tak. Szesnaścioro dla niego, troje dla ciebie.
Cersei nie widziała w tym sensu. Czuła w skaleczonym kciuku pulsujący ból, a jej krew skapywała na dywan. „Jak to możliwe?” – chciała zapytać, ale nie miała już więcej pytań.
Jednakże starucha jeszcze z nią nie skończyła.
– Złote będą ich korony i złote ich całuny – rzekła. – A kiedy już utoniesz we łzach, valonqar zaciśnie dłonie na twojej białej szyi i wyciśnie z ciebie życie.