W scenie szarży Jamiego na Dankę widać jak na dłoni, że całe to jej "imperium" jest bardzo kruche. Gdyby Jamie ją zabił, to byłby koniec.
To jak i z Aleksandrem Macedońskim. Gdy ginie lider, cała struktura się rozpada. Tu panuje struktura dziedziczna, dlatego, Lannisterowie i Starkowie jeszcze się trzymają, a pozostałe rody już nie bardzo.
Dalibyście sobie spokój z gdybaniem nawet 100 takich królobójców nawet by się zbliżyło do Drogona czy Dany. Jego "akcja" była tak idiotyczna że aż śmieszna, ale on nigdy inteligencją nie grzeszył
Tu nie chodzi o sam fakt szarży Jamiego. Była nieprzemyślana, z marnymi szansami powodzenia, ale łatwo sobie wyobrazić jak taka Arya "przybiera twarz" kogoś z jej otoczenia, zadaje jeden cios Dance i po "imperium". Tak samo Danka mogła zginąć od jednej strzały wypuszczonej w strone Drogona. W obozie Targaryanki wszystko zależy od niej - jesli jej zabraknie, to koniec - obóz idzie w rozsypkę.
Na tym polega ryzyko, wspomnianemu tu powyżej Aleksandrowi Macedońskiemu, też nikt nie kazał szarżować na czele swej kawalerii, a jednak Imperium zbudował, to że po jego śmierci się rozpadło to zupełnie inna sprawa :)
Ja bym jeszcze zwróciła uwagę, że Danka niby jest taka super i wymiata i lata na tym smoku i pali armie, ale wystarczy chwila żeby zsiadła ze smoka i stanęła do wrogów plecami. W ogóle nie ogarnia co się dzieje dookoła, bo ona teraz wyciąga włócznię ze smoka. To chyba mogło chwilę poczekać, posiedziałaby na tym smoku na ziemi, Dothrakowie stanęliby dookoła i wtedy mogłaby bawić się w Dr Quinn.
Dlaczego idiotyczna? Chciał zlikwidować Daenerys czyli wodza wrogiej armii i kogoś kto kontroluje smoki. To było najmadrzejsze co mógł wtedy zrobić.
Może faktycznie chciał ubić Dany.. ale co on sobie myślał że smok to bezmyślne stworzenie i będzie patrzyło jak ktoś obcy zbliża się do niego i jego matki z piką? Mógłbym śmiało założyć że nawet gdyby któryś z Dothraków do niech chciał się zbliżyć w tym momencie skończyłby jak pieczony ziemniak. Drogon dla Dany to swoista strefa bezpieczeństwa.
Jamie wiedział, że Smok go spali ale zaryzykował, że zrobi to po tym gdy ten ubije Daenerys. On wiedział, że nie przeżyje tego ataku. Szacun dla niego.
Problem w tym, że nawet na ubicie jej nie było szans. Musiałby rzucić czymś z dalszej odległości, bo na pewno nie udałoby mu się podejść tak blisko, jak zamierzał.
Tego nie wiemy. Zresztą on też nie wie jaki czas reakcji ma smok. Biegł na nią w ferworze walki, być może chciał w nią rzucić z lepszej pozycji. Decyzja była samobójcza ale najlepsza na ten moment.
Wydaje mi się, że każde zwierzę stara się jak najszybciej zareagować na zagrożenie, nawet zwykły kot nie da podejść do swoich młodych, a smoczysko miałoby dać skrzywdzić matkę. Może rzeczywiście nic lepszego niż śmierć na ten moment nie było dla Jaimego, to lepsze niż zostanie schwytanym. Oby Dany poczekała, aż wyjdzie z wody, ale wątpię.
Oczywistym jest, że Jaime robił akcję w stylu japońskich kamikaze. Z pełną świadomością. Myślę, że jednak przeżyje. Bardziej mnie ciekawi czy przeżyje ten co go uratował (Bronn?).
To już chyba ostatnia z "ostatnich" szans na to by zmądrzał a nie ciągle "only Cersei" ;-) Pewnie siostrzyczka nie będzie chciała go wykupić/wymienić i może wreszcie (7 sezon!) otworzy oczy.