Czy nie uważacie iż Fion zwany także Feetorem zszedł po prostu na ciemną stronę mocy ? jeszcze mógł skoczyć w czeluści światła i odkupić swoje winy, a może jeszcze może?
Czy należała mu się amputacja kózki? Czy ktoś mu jeszcze kibicuje? czy komuś go żal? Czy jest dla niego nadzieja?
.
.
.I NAGGLE
Zdradził Starków, tak?
Więc komu miał pozostać lojalny, tym którzy wzięli go do niewoli jak był mały,czy własnemu rodowi?
Theon jest złożoną postacią, takie osądy są zbyt pochopne.
tak, trzymali go w tak jakby niewoli ale był traktowany jako członka rodziny,
zamiast ich zdradzić to mógł po prostu uciec i tyle
Nie podam ci dokładnego cytatu, jednakże Theonowi dawano do zrozumienia że nie jest Starkiem.
Najmłodszy Greyjoy jest postacią tragiczną, każda jego decyzja prowadziła go do klęski :
a) zostaje z Robbem - będzie tylko jednym z jego świty, nigdy niczego wielkiego nie osiągnie
( Pamiętajmy że Theon to nie jakiś Jon Snow (bękart), tylko syn jednego z najbardziej liczących się rodów w 7 królestwach)
b)odchodzi do Żelaznych - rodzina się od niego odwraca, musi cały czas udowadniać że jest jednym z nich. A ŻW toczą walkę z Północą. Czy mógł jakoś odmówić?
no dobra, z pewnością masz racje,
ale to nie zmienia faktu że nie jest mi go aż tak bardzo żal
(oczywiście jest bardzo poszkodowany fizycznie i psychicznie)
i wolałbym żeby nie żył, niż go spotkał taki los.
Tu postawiłbym pytanie - czy bycie w świcie Robba, bycie jednym z jego chorążych należy traktować w kategoriach klęski? Oczywiście Theon był synem lorda, dziedzicem Żelaznych Wysp, więc wszystko, co wiązało się z niższą rangą mógł traktować jako ujmę na honorze, ale abstrahując od tej sfery "ambicjonalnej", to czy byłoby mu tam źle? W przypadku zwycięstwa Robba byłby na pewno w gronie jego bliskich doradców, mógł liczyć, że ten wykroi mu ze swego królestwa jakiś kawałek ziemi (pewnie większy niż wszystkie Żelazne Wyspy razem wzięte), zaaranżuje korzystne małżeństwo itp. Poza tym nie bez znaczenia jest fakt, że Theon wychował się na Północy, wśród Starków. Owszem, nie był jednym z nich, o czym mu przypominano i z pewnością musiało to stanowić zadrę, ale traktowali go z szacunkiem, a nawet przyjaźnią (a przynajmniej Robb). To więcej niż dostał od swojej "biologicznej" rodziny. No i nie zapominajmy, że Theon złożył Robbowi przysięgę wierności, którą później złamał, co trzeba ocenić jednoznacznie, nawet biorąc pod uwagę skomplikowaną sytuację, w jakiej się znalazł.
Jasne, że pewien tragiczny kontekst należy dostrzec. Bo pomimo wszystkiego, co napisałem wyżej, Theon był Greyjoyem i choć nie znał za bardzo swej własnej rodziny, to jednak mógł odczuwać coś w rodzaju powinności wobec swego nazwiska i dziedzictwa. Zwłaszcza w serialu ten trud wyboru między jedną a drugą wartością jest fajnie podkreślony, bo w książce Theon nie ma większych oporów przed zmianą barw. W serialu przynajmniej targają nim jakieś wyrzuty. Ale czemu przynajmniej nie ostrzegł Robba, czemu nie wysłał tego listu?
Jak już wyżej napisałem jakakolwiek ocena Theona jest bardzo trudna. Zaryzykuje stwierdzenie że młody Greyjoy (albo Cersei Lanniser) jest najbardziej złożoną psychologicznie bohaterem tej sagi.
Theon cechuje chorobliwe ambicja, chciał zaistnieć. Wśród Starków było to niemalże nie możliwe, większość mieszkańców Północy nadal pamiętała rebelię którą wywołał jego ród. Poza tym pewnie spodziewał się czegoś więcej po własnej rodzinie :/
Można mieć w miłości Starków i nienawidzić Theona,ale trzeba przyznać że zdobycie Winterfell z 50 ludźmi to majstersztyk(w Fosie Callin tez się wykazał). Chłopakowi talentu nie brakowało, szkoda że nikt go nie dostrzegł.
"mógł liczyć, że ten wykroi mu ze swego królestwa jakiś kawałek ziemi (pewnie większy niż wszystkie Żelazne Wyspy razem wzięte),"
Robb walczył o oderwanie pewnego kawałka ziem, żeby dać coś Theonowi musiałby wpierw pozbawić majątku któregoś z jego wasali.
To prawda, Theon to bardzo złożona postać. Przy próbie jego oceny należy brać pod uwagę rozmaite uwarunkowania i okoliczności jego decyzji. Dlatego nie nienawidzę Theona, uważam też, że zapłacił straszną cenę za to, co zrobił. Tym niemniej pewne aspekty jego postępowania trudno mi usprawiedliwiać. To Theon z własnej woli złożył przysięgę Robbowi. Nikt go do tego nie zmuszał, zrobił to, bo najwyraźniej czuł taką potrzebę, więc jego późniejszy czyn był de facto zdradą. Oczywiście masz rację, że jego własna rodzina mu nie pomogła i to też trzeba wziąć pod uwagę. Gdyby Balon był inny, Theon nie stanąłby przed dramatycznym wyborem. A chłopak miał rzeczywiście talent i dobrze kombinował chcąc doprowadzić do sojuszu Północy i ŻW. Na tym mogły skorzystać obie strony.
"Robb walczył o oderwanie pewnego kawałka ziem, żeby dać coś Theonowi musiałby wpierw pozbawić majątku któregoś z jego wasali."
Pewnie, że nie zabrałby nikomu z wiernych chorążych ziemi, by dać ją Theonowi, ale mógł np. ożenić go z jakąś wdową, albo z córką któregoś z lordów, co pozwoliłoby mu w przyszłości zarządzać danym majątkiem. Pewnie to nie to samo, co bycie lordem ŻW, ale tu właśnie pojawia się kwestia tej nieszczęsnej ambicji Theona...
Theon liczył na to, że Balon wejdzie w sojusz z Robbem i uzna jego wartość i znaczenie jako swojego dziedzica i przyszłego władcy Żelaznych Wysp. Kiedy został praktycznie wyśmiany i postawiony pod ścianą, mógł - uciec do Robba i stracić praktycznie raz na zawsze Żelazne Wyspy, ojca oraz siostrę; być posłusznym ojcu, grabić i palić rybackie wioski; raz jeszcze snuć plany zaimponowania ojcu.
Wiadomo, że wybrał najgorzej jak mógł, ale to pragnienie pokazania się z najlepszej strony - jestem Żelaznym Człowiekiem i wam wszystkim pokażę - już raz się pojawiło. Sądzę, że u przerażonego dziewięciolatka, który musiał opuścić dom i pojechać gdzieś z mężczyzną o lodowatej twarzy z wielkim mieczem u boku, który nagle stał się najstarszy z dzieci w domu, a nie nadal chłopcem do bicia starszych braci i obiektem drwin starszej siostry. Możliwe, że się bardzo bał i nie był pewny siebie, ale właśnie zachowywał się tak, żeby nawet nikt go o takie coś nie podejrzewał.
Starkowie. Catelyn mu nie ufała. Ned nie starał się za bardzo do niego zbliżać, pełnić roli ojca, bo wiedział, że jeżeli Balon się zbuntuje, to będzie musiał wyjąć Lód i... ciach; jedyną osobą, z którą czuł się związany emocjonalnie był Robb, o Sansie kiedyś po nastolatkowemu marzył, Brana i Rickona postrzegał jako bachory plączące się pod nogami...
Z Robbem i wydziedziczony przez Balona stawał się praktycznie nikim. Ni to kraken ni to wilkor, ani wydra, ani pies. Ani nie mógł przestać być Greyjoyem, ani nie mógł stać się Starkiem.
Dlatego myślę, że dla niego dobry wybór nie istniał.
Oczywiście Balon pokrzyżował plany Theona i postawił go przed trudnym wyborem. Rozumiem też pobudki Theona, chęć udowodnienia swojej wartości, pokazania ze jest godzien tytułu lorda Żelaznych Wysp. Tylko przy tym wszystkim należy pamiętać, że Theon tak naprawdę od dawna już tam nie należał. I on chyba też dość szybko miał okazję się o tym przekonać, gdy spotkało go takie a nie inne przyjęcie. Wyrósł i wychował się w innym domu, przyswoił sobie inne zasady. To zderzenie z postawą ojca i siostry powinno dać mu do myślenia, kazać zastanowić się, czy na pewno to jest jego miejsce i czy dla tych w gruncie rzeczy obcych ludzi warto zdradzać jedynego prawdziwego przyjaciela, człowieka, którego traktował jak brata.
Wydaje mi się, że o ile nie byłby nigdy pełnoprawnym Starkiem, to jednak przyjaźń z Robbem to było więcej niż dała mu jego prawdziwa rodzina. Jak zresztą wszystko co otrzymał od Starków. Tam był mimo wszystko szanowany, z racji swego urodzenia traktowany na równi z dziećmi Neda. Po powrocie na Wyspy nikt nie traktował go poważnie, nie uznawał jego praw do schedy po Balonie. Myślę, że gdyby porzucił plany odziedziczenia ŻW i został przy Robbie, w przyszłości mógł śmiało władać jakimś skrawkiem Północy.
Nie rozumiesz, ale - no, nie potrafię Ci tego wytłumaczyć. Może po prostu mam jakiś niedobór słów..
Okay - ojciec nie był idealny, daleko było mu do tego, mógł uznać, że trzeci syn, młodszy od córki, jest potrzebny jak piąte koło; starsi bracia go bili itd. itp.
Ale jednak tych dziewięć lat, spędzonych na Żelaznych Wyspach nie było dla małego Theona samym złem czy nieprzyjemnością. Miał matkę, która go bardzo kochała, miał mentora, który go uczył, to był jego dom.
I został zakładnikiem. Nie wiadomo, kiedy zrozumiał, co mu grozi. Nie wiadomo, czy patrząc pierwszy raz na egzekucję wykonaną przez Neda, pomyślał o...
Dla lordów Północy zawsze pozostałby Greyjoyem. To by się nie zmieniło.
Nigdzie nie znalazłam wzmianki o tym, jakoby był szanowany i lubiany w Winterfell. Jako wysoko urodzony zakładnik nie mógł być trzymany w lochu - nie tylko ze względu na charakter Neda, ale i na przypuszczalną... teoretycznie reakcj Balona.
Mógł też do końca swojego żywota być chorążym Robba, kimś w rodzaju "domowego rycerza" i tak być przez INNYCH traktowany.
Nie twierdzę, że te 9 lat spędzone na ŻW nic nie znaczyło. Owszem, to był jego dom, miał wszelkie prawo wiązać z powrotem tam wielkie nadzieje. Mnie jednak chodzi o ten moment po powrocie, gdy wszelkie złudzenia co do tego kim tam będzie, zostały rozwiane. Ojciec traktujący go jak przybłędę z kontynentu, gdzie sam go przecież wysłał po swojej bezsensownej rebelii, pogardliwe traktowanie ze strony siostry itd. Na pewno nie można mówić, że spotkał się tam z szacunkiem. A teraz - czy w Winterfell ktoś osądzał go za to, że był synem zbuntowanego lorda? Nie. Był zakładnikiem, ale był traktowany jak przystoi osobie jego stanu i pochodzenia. Pewnie, że nie trzymaliby go w lochu, ale Theon był traktowany na równi z dziećmi Neda. Uczył się, bawił, szkolił w walce i jeździe konnej razem z Robbem i Jonem. Może pozostali Starkowie traktowali go z rezerwą, zgadzam się też, że przez lordów Północy byłby traktowany jako obcy, ale przecież miał zaufanie i przyjaźń samego Króla. Był jego towarzyszem broni, był w radzie wojennej. I to zaufanie i przyjaźń zdradził dla niewdzięcznego ojca, który sam traktował go jak obcego.
W Radzie Robba, o ile się nie mylę, był też lord Karstark, spokrewniony w jakiś sposób z Robbem. A mimo to Robb uznał, że nie może go nie ściąć, ponieważ tenże lord zabił dwóch małych Lannisterów, którzy byli w niewoli u króla Północy.
Jakim cudem zdołałby uniknąć ścięcia Theona, gdyby Balon zaatakował Północ bez utraty twarzy i - być może - tych lordów, których ziemie atakowali Żelaźni Ludzie?
Wiem, że to pytanie wyłącznie teoretyczne, ale tak by się stało.
Lub - jeżeli nie - to właśnie mógłby być ten impuls, który zainicjowałby katastrofę.
Theon nie został przyjęty na wychowanie w wyniku umowy pomiędzy Greyjoyami a Starkami czy z dobroci serca.
Może nie siedział w lochu, bo był wysoko urodzony, ale praktycznie był kimś, którego ciągle miało się na oku.
Robb ściął Karstarka za zabójstwo, którego ten własnoręcznie się dopuścił, nie ze względu na winy jakichś innych Karstarków. Uważam więc, że za napaść Balona na Północ nie miałby powodów karać Theona, który dowiódłby swojej wierności odcinając się od ojca i wracając do Robba. W dodatku w tej hipotetycznej sytuacji Theon wyjawiłby Robbowi plany ojca i na pewno ta napaść miałaby inny przebieg niż w realu.
Theon, za napaść Balona na Północ, gdyby tak się stało, że Robb NIE wysłałby go na Wyspy - mógł stracić głowę, ponieważ właśnie z tego powodu Ned zabrał go z Pyke i przywiózł do Winterfell jako zakładnika - by, przez trzymanie Lodu nad głową Theona mieć bata na Balona. Nie byłoby to karą, tylko konsekwencją ataku Żelaznych na Północ.
Pytanie czy gdyby Theon nie wrócił na Pyke, Balon w ogóle zdecydowałby się zaatakować Północ wiedząc, że jego syn zapłaci za to głową. Balon był jaki był, ale przecież przez te wszystkie lata świadomość, że Theon jest zakładnikiem skutecznie powstrzymywała go od ponownego chwycenia za broń. Dopiero powrót syna był katalizatorem.
Mylisz się. Chyba. Albo... Balon miał wyjątkowo szybkie kruki i statki na energię... eee... smoczą, skoro WSZYSTKIE drakary były w porcie, zanim Theon do niego przybił.
No ok, ale Theon też raczej nie przybył znienacka, zapewne zapowiedział swój powrót wcześniej. A z Riverrun do Pyke jest kawał drogi. Ściągnięcie w tym czasie drakarów ze wszystkich wysp nie stanowiło większego problemu. Zresztą nie wiem, może rzeczywiście się mylę :) Nie pamiętam czy było wyjaśnione kiedy dokładnie Balon poczynił plany inwazji.
Obaj mądrze piszecie i obaj macie właściwie rację. Każdy z Was prezentuje przeciwną stronę konfliktu rozgrywającego się wewnątrz Theona, ścierające się równorzędne racje. Moim zdaniem lepiej by wyszedł zostając z Robbem, chociaż wtedy pewnie by zginął na Krwawych Godach. Zastanawia mnie tylko jedno: czy Ned albo Robb naprawdę byliby w stanie zabić Theona? Ned, który dał szansę nawet takiej oczywistej suce jak Cersei, zabijający dziecko? Albo Robb, ścinający swego przyjaciela? Trudno jest mi to sobi wyobrazić.
Według mnie Ned ściąłby Theona, gdyby Balon podjął znowu rebelię. Ned nigdy nie uciekał od powinności, szanował prawo i dobrze wiedział, co robi Theon w Winterfell. Zresztą w którymś rozdziale Theon wspominał, że Lord Eddard zawsze się dystansował od niego, dlatego że wiedział, iż istnieje mozliwosc, że któregoś dnia będzie musiał go ściąć.
Inna sprawa to Robb, dla którego Theon znaczył trochę więcej. Ale jestem pewien, że chorąży na pewno naciskaliby na Robba, więc byłby troszkę w kropce.
I gdyby Theon uciekł po spotkaniu z ojcem ostrzec Robba, to Północ i tak zostałaby zaatakowana. Jedynym powodem dla ktorego Balon nie decydował się wcześniej na bunt był Theon. Po rozczarowaniu synem, które byłoby jeszcze spotęgowane zdradą przez niego własnej rodziny, Greyjoy nie miałby żadnych zahamowań.
No tak, ale ostrzeżony w porę Robb miałby szansę skutecznie obronić się przed najazdem. Przecież Żelaźni wykorzystali fakt, że Północ była praktycznie niebroniona. Dlatego Balon wolał zaatakować tam, niż za namową Theona uderzyć na ziemie Lannisterów - bogatsze, ale lepiej chronione. Gdyby Theon lojalnie ostrzegł Robba i to pozwoliłoby odeprzeć najazd, jaki powód miałby Robb, by go ścinać?
1.Theon Greyjoy jest na pewno jedną z najbardziej rozbudowanych postaci PLIO .Z książek możemy się dowiedzieć że Żelazne wyspy zostały splądrowane i praktycznie zniszczony,upokorzone przez armie 7 Królestw podczas rebeli Balona Greyoja -Żelażni ludzie są nie wątpliwie dumnym narodem który miał dość upokorzeń historycznych .Przed Aegonem ich państwo miało w posiadaniu gigantyczne połacie ziem .Najpierw Aegon przybył i odebrał im ich ziemie a na koniec utracili niepodległość ,potem ich rola w polityce 7 królestw zmalała w 100% .Dlaczego ?7 królestw bardzo rozległe i duże państwo .Spójrzmy mamy tu :Północ,Dorzecze,Doline Arrynów ,Ziemie Zachodnie,Reach,Dorne i Krainy Burzy. Żelazne wyspy przestały tak naprawdę istnieć .Rebelia Balona nie wątpliwie była idiotyczną decyzją i bez szans na powodzenie .Theon nie miał łatwego dzieciństwa :Był bity przez starszych braci,nie doceniany przez ojca.Jednak jak ktoś już wspomniał miał kochającą matkę ,mentora itp. Kiedy zobaczył wojne jako dziecko musiał to być dla niego niewątpliwie duży wstrząs jak już wspominałem "Dobra " armia 7 królestw zniszczyła,splądrowała żelazne wyspy -zniszczenia te można cały czas zobaczyć .Pomyśl sobie co ty byś czuł/a gdyby twój dom zniszczono ,rodzine wyrżnięto a mało tego ci ludzie biorą cię jeszcze do niewoli już jako małe dziecko Theon wiedział o tym że jeżeli jego ojciec podniesie bunt to Eddard Stark zetnie mu głowę .Theonowi nie było żle w Winterfeel ,ale w rozdziałach Theonach często wspomina że nie był traktowany jak Stark .Żeby zrozumieć postać Theona trzeba zrozumieć że był on niewątpliwie bardzo ambitny -był niewątpliwie genialnym strategiem .Chciał też żeby jego ojciec zaczął go wkońcu szanować .Theon na pewno też już swoje odcierpiał .
2.Północ by się wybroniła ?Przecież ona byłą całkowicie bezbronna .Nawet jeżeli już by Theon uprzedził Robba o planach swojego ojca to północ by upadła a Starkowi odzyskać jej by się nie udało .Robb miał jeszcze na głowie Freyów którzy go też bez powodu nienawidzili .Ja naprawdę nie cierpię jak ktoś broni Starków.Robb miał potencjał militarny był świetnym strategiem ale pojęcia politycznego nie miał za grosz."Ale on był przecież Honorowy " ***** prawda miał w d***e swój honor gdy przespał się z Jeyn tym samym łamiąc przysięge którą dał Freyom .Północ miała jedynie by szanse na odzyskanie północy ze wsparciem Doliny .
1. Tu właściwie nie ma co dodawać, ja rozumiem pobudki Theona i rozumiem chęć odwetu Żelaznych ale trzeba też pamiętać, że Theon przyjaźnił się z Robbem, złożył mu przysięgę wierności, a potem lekką ręką to przekreślił, co mimo wszystko honorowe nie było.
2. Oczywiście, że gdyby tylko Robb w porę dowiedział się o planach Balona i szybko zadziałał, to Żelaźni dostaliby łupnia. Przecież Balon uderzył na Północ tylko dlatego, że została praktycznie ogołocona z żołnierzy, a i tak Żelaznych było za mało, by ją kontrolować. Przecież tak naprawdę opanowali tylko część wybrzeża. No i mieli w ręku jeden kluczowy punkt - fosę Cailin, dzięki czemu mogli bronić dostępu do Północy. Ale gdyby Theon wysłał kruka z wiadomością, wystarczyło obsadzić fosę odpowiednim garnizonem. Robb przebywał w tym czasie w Riverrun, a stamtąd mógł szybko zareagować. Wówczas jeszcze nie miał na pieńku z Freyami, pozyskał ich obietnicą małżeństwa, więc nie musiał się nimi chwilowo przejmować. Mając fosę mógł wysłać na Północ dowolną ilość wojska i odbić zajęte przez Żelaznych przyczółki. Wykurzyłby ich bez problemu, przecież stosunek sił był miażdżący (wystarczy porównać sobie wielkość ŻW i Północy by mieć porównanie jakie siły mogli wystawić jedni i drudzy).
Jestem fetor sikam w portki przeto.
Jestem fetor i mam jedne z najlepszych rozdziałów przeto
No cóż.. polski tłumacz i tak jakoś wybrnął. Ponoć w niektórych językach w ogóle zrezygnowano z rymów, więc to musiało brzmieć dość dziwnie.
Ja przyznaje, że lubię Theona i jego wątek jest jednym z najciekawszych i kibicuje mu żeby się zemścił na bękarcie xD
Mi nie jest go szkoda. Szczerze, od samego początku (zanim 'zdradził' Starków i stał się Fetorem) mnie irytował.
Ja jeszcze nie przekreśliłem Theona.
Został okaleczony, stracił osobowość, rodzina się go wyparła całe Westeros mówi o nim zdrajca i sprzedawczyk. Jednak on jeszcze trochę narozrabia :).
Myślę ze odkupił część swojej winy, przynajmniej w książce w serialu zobaczymy. Theon stracił bardzo wiele i został sam, jadł szczury i mieszkał z psami chociaż jest synem wielkiego lorda i powinien być jego następcą. Szkoda mi go ze względu na to jak ogromne straty poniósł.
Kierująć się Twoją logiką. Tywin Lannister, Ogar też zabijał dzieci. Uciąć im pałę, wsadzić do lochu żeby jedli szczury. Nie zapominajmy, że Jaime też próbował zabić 10 latka. Powinni za karę przerobić go na Fetora :))
Nie lubiałem Theon Greyjoy'a, denerwował mnie od samego początku, potem jeszcze zdradził Starków, ale odkąd został Reeck'em to uwielbiam tego gościa! Ramsay Snow/Bolton + Reeck to fantastyczne duo. Ich wątki w serialu zawsze są ciekawe, ale przede wszystkim zabawne!
a cemu Reeck'em co to znaczy? w książce wiem że fetor to był ktoś inny ale kim był wtedy fion ? jak go nazwał ??
każdego człowieka szkoda kiedy czynią z nim takie rzeczy. Akurat ja w TzS bardzo zainteresowałam się tą postacią i jej losem
Rozdziały Theona w TzS i ten jeden opublikowany z Wichrów Zimy są bardzo ciekawe i klimatyczne. Czekamy na ciąg dalszy. Co do Theona on jedyne czego teraz pragnie to umrzeć z godnością.