Czy ktoś się orientuje po czyjej on jest stronie? Wiem, że po swojej przede wszystkim, ale oprócz tego? Knuje i kombinuje przez wszystkie sezony, zdradził już niejedną postać (czy tylko Neda? już nie pamiętam wszystkiego dokładnie..). Nie lubiłam go wcześniej, ale w tym sezonie zaczęłam żywić do niego cieplejsze uczucia. Myślałam, że to, co czuje do Sansy - cokolwiek to jest - jest prawdziwe. Że LF zdobędzie świat (a przynajmniej Północ) i będzie rządzić razem z rudowłosą córką swojej ukochanej. Ale po tym odcinku się pogubiłam. Wiem, że chce władać Winterfell, tylko czy zależy mu na Sansie? Tak się o nią troszczył, a teraz zostawił ją samej sobie (może i w bezpiecznym zamku, ale wśród jakich ludzi). A ta rozmowa z Cersei? On chce tylko, żeby królowa matka nie przeszkadzała mu, kiedy będzie walczył o Północ, prawda? Chyba nie okaże się wierny Cersei, zdradzając Sansę?
LF wszystkich traktuje jak pionki na szachownicy. Łącznie z Cersei, Stannisem, Boltonami. Fakt był miły dla Sansy ale nie bez znaczenia była jej pozycja w Westeros. Tyrellowie i Lannisterowie próbowali ją wydać za mąż dla własnych korzyści, ani jednym ani drugim się nie udało. LF wykiwał ich i użył Sansę do własnych celów.
Może i wykorzystał Sansę, ale nie sądzisz, że mu równocześnie na niej zależy? Użył jej, ale nie skrzywdził. Może to, co mówi do niej jest szczere? Rozmawiali w którymś odcinku o zdobyciu Winterfell. Chyba mówił jej, że Boltonów zabije Stannis, a jeśli nie, to owinie sobie Ramsaya wokół palca. No i dzięki Baelishowi Sansa jest w domu (tylko szkoda, że pełno wrogów wokół).
Albo może za dużo sobie wyobrażam, bo shipuję ich relację:)
Podobno LF nie wiedział jakim psycholem jest Ramsay i w co pakuje Sansę. Raczej nie oddałby jej Boltonom znając prawdę, tylko wymyślił inny chytry plan. O zwykłe mięso armatnie nie dbałby tak bardzo i nie wtajemniczał w swoje plany. Przede wszystkim, LF jest wierny tylko sobie. Nie zabije Sansy dla zachcianki Cersei, zbytnio mu ona przypomina Catelyn. Prędzej ją znowu ukryje lub zignoruje polecenia z KP.
Sam plan zawładnięcia północą jest jednak genialny. Dostał pozwolenie od krótkowzrocznej regentki na zaatakowanie Boltonów. Teraz musi przekonać lordów w dolinie do ruszenia na północ, co dla Baelisha nie powinno być trudne. Gdy to zrobi, pozostanie mu zniszczenie wykrwawionego zwycięzcy starcia Stannis vs Bolton i zapanuje nad północą jako namiestnik. Możliwe, że poślubi Sansę. Wówczas będzie kontrolował dwa z siedmiu królestw i kto wie, może nawet zdobędzie Żelazny Tron? Btw. ciekawe jak się sprawdzi jako dowódca.
LF na Żelaznym Tronie to byłoby coś. Król, który umie spiskować lepiej niż wszyscy pochlebcy. :D i chciałabym zobaczyć miny tych wszystkich szlachetnie urodzonych, co wcześniej patrzyli na niego z góry
Ma zdecydowanie trudniejszą pozycję niż potomkowie wielkich rodów, ale co to dla człowieka ambitnego i zdolnego? Historia zna podobne przypadki np. Bazyli I, cesarz bizantyjski, urodził się jako zwykły chłop, a został założycielem dynastii panującej w cesarstwie ponad dwa stulecia. Jako król LF mógłby być bardzo dobry, na pewno sprytniejszy od wszystkich swoich wasali. To mało realna, ale bardzo kusząca kandydatura na Żelazny Tron :D
Knucie intryg i spryt to chyba za mało, żeby być dobrym królem. LF dość marnie sprawdzał się jako Starszy Nad Monetą a królowanie to w ogóle inny level ;)
Marnie? Teraz wszyscy po nim tęsknią. Inne postacie często mówiły, że LF zawsze był w stanie zkombinować skądś pieniądze, mimo ogromnej rozrzutności Roberta.
Wszystko wyszło kiedy Tyrion został jego następcą. Tak "zkombinowywał" pieniądze, że zapożyczył Koronę na ogromne kwoty a później zawinął kitę. Na pewno miał wiedzę od kogo pożyczyć, ale z tego co się orientuje to większość wyciągnął od Żalaznego Banku co było oczywistą oczywistością.
A co miał niby zrobić? To nie on decydował o wydatkach. Król był rozrzutny i chciał pieniędzy, więc LF załatwiał jak najkorzystniejsze pożyczki. Nie mógł zakazać królowi marnotrawienia środków finansowych lub zażądać ściągania większych podatków.
Racja, ale chyba się zgodzisz, że pożyczanie nie jest jakimś wielkim wyczynem logistycznym. Chyba ciężej miał Tyrion, który w ogóle nie miał wiedzy na temat wydatków królestwa a do tego przejął robotę kiedy korona była po wojnie i narobiła sobie wrogów.
Baelish musiał się wykazać dużym talentem dyplomatycznym i umiejętnością perswazji, by móc tak długo żyć na kredyt i pożyczać potrzebne fundusze bez końca. W końcu Żelazny Bank niechętnie wrzuca pieniądze do studni bez dna, a Westeros od wielu lat było na utrzymaniu bankierów.
Dobra przekonujesz mnie, ale Bealish sporo ryzykował kolejnymi pożyczkami. Gdyby coś nie poszło nie po jego myśli to narobiłby sobie problemów. Miał też sporo szczęścia, że opuścił te stanowisko. Ciekawe co by wymyślił gdyby był na miejscu Tyriona?
Mimo to myślę, że stanowisko Starszego Nad Monetą nie wykorzystywało największych atutów LF, a na pewno nie w całości:)
Jednak na króla się raczej nie nadaje, na namiestnika może bardziej chociaż i tak nie jestem przekonany.
Gdyby był dalej starszym nad monetą pewnie dalej próbowałby pożyczać. Prędzej, czy później trzeba by spłacić długi, ale z Tywinem jako namiestnikiem i przy wsparciu Tyrellów być może byłoby to możliwe.
LF się bardziej nadaje na szarą eminencję. Na kogoś, kto steruje marionetkowym królem z cienia. Chociaż, niedługo zobaczymy, jak Baelish sobie poradzi na czele armii.
Niech da Yohn Royce'a albo Lyna Corbraya na generała, a sam siedzi w namiocie. Oh, zapomniałem, że nie istnieją.
"[...]i zapanuje nad północą jako namiestnik. Możliwe, że poślubi Sansę."
Przemknęło mi to przez myśl przy najnowszym odcinku, gdy mówił o namiestnictwie Północy z Cersei. Dopiero co Sansie wciskał kit najwidoczniej, że zostanie namiestnikiem jak Stannis zwycięży, a teraz mowa o nim przy Cersei. Skoro też sądzi, że Sansa ma się dobrze i będzie mieć się dobrze to faktycznie pewnie widzi mu się jako żona w takim wypadku (jak z Boltonami, umocnienie pozycji ze Starkówną a zarazem z 'prawie' miłością jego życia). Cokolwiek się nie wydarzy plan zaiste świetny. I najwidoczniej LF nie gustuje w dziewicach XD
Nie wiem natomiast czy aspiruje on do miana króla - już w Orlim Gnieździe powiedział Sansie, że nie daj bogowie aby któryś z lordów zobaczył go na Orlim 'tronie'. W pewien sposób zna się na ludziach i pewnie zna też swoje granice i że wywodzi się z nizin, których jednak nie da się przeskoczyć. A dlaczego Północ? Może WF? Bo miłość jego życia pochodziła z Dorzecza i została Starkiem, jego.. rywali w miłości :D (pół żartem pół serio)
Nie wiem natomiast czy aspiruje on do miana króla - już w Orlim Gnieździe powiedział Sansie, że nie daj bogowie aby któryś z lordów zobaczył go na Orlim 'tronie'.
To powiedział książkowy LF, który jak widać jest inny niż serialowy.
według jakiś tam wycieków co ktoś wstawiał to czeka na niego kusza a nie żadne trony
Większość rzeczy z tych przecieków na razie się nie sprawdziło, więc nie spodziewałbym się śmierci LF.
Nie lubię serialowego Petyra,nie dosyć ze czasami zachowuje się jak debil to jeszcze oddał Sansę,jedną ze swoich głównych asów w rękawie.Kusza byłaby dla niego odpowiednia...
Też ich shipuje :)
Co do książki wydaje się jasne, że coś do niej czuje. Sam Martin to potwierdził, powiedział, że ona jest dla niego jego ukochaną, którą utracił, córką, którą mógłby mieć oraz też pionkiem. Widać chłop się pogubił troche, biedak :( w każdym razie książkowy LF widocznie troszczy się o Sanse. Co prawda chce ją wydać za Harrego, ale to inny typ niż Ramsay i książkowy plan ma sens.
W serialu podobała mi się ta chemia między nimi w 4sezonie. Co niestety popsuł ten sezon. Petyr nie oddałby Sansy Boltonom, nie narażał jej na takie ryzyko. Twórcy serialu powiedzieli, że on nie wiedział nic o Ramsayu! no śmieszne. Dobra, rozumiem, że zajmowanie się szpiegostwem to nie jego działka była, ale jak taką decyzje chciał podjąć mógł się postarać zorientować jaki Ramsay jest.
W serialu Petyr póki co okłamał i Rosa i Cersei. A i być może Sanse też. Ale z drugiej strony, to czy mógł powiedzieć Cersei, żeby Sanse uczyniła namiestniczką? raczej nie bardzo
Petyr nie jest może całkiem pozytywnym bohaterem, ale nie widze powodu, żeby robić z niego jednowymiarowego jak w serialu. Od kiedy ludzie tacy jak on nie mają prawa do prawdziwych uczuć?
"Petyr nie jest może całkiem pozytywnym bohaterem, ale nie widze powodu, żeby robić z niego jednowymiarowego jak w serialu. Od kiedy ludzie tacy jak on nie mają prawa do prawdziwych uczuć?"
Nie przesadzajmy :) Nawet w serialu nie jest to jednowymiarowa postać, a sceny LFa z Sansą są cholernie niejednoznaczne: to raz mówi jak tatuś, to raz pocałuje w usta, a za innym razem ma ją gdzieś. Wszystko tak jak jest opisywany, choćby to sprawia że nie jest jednowymiarowy.