Zrobili by mu tarczę, lub jakiś olbrzymi miecz lub maczugę, dwa machnięcia i muru tarcz już nie ma. Ale po co, lepiej wysłać go na bitwę z gołymi rękoma.
Dedeki robią z Jona dosyć słabego stratega.
Miecz tarcze pal licho kto by mu to wykuł ale jakiś olbrzymi konar do taranowania to mógł mieć.
Z mieczem były by problemy, potrzebny by był czas i surowce a tego raczej nie mieli ale jakąś tarcze mu mogli zrobić i mógł sobie jakies dzrzewo wziąść jako broń ...
Też nie mogę ogarnąć absurdu tej sytuacji. Tego biadolenia o zbyt małej ilości wojska, gdy ma się pod ręką prawdziwą jednoosobową armię. A wystarczyłoby tylko ją uzbroić w COKOLWIEK. Konnica wroga odfrunęłaby jak pegazy po machnięciu solidnym konarem. Jakieś fajne dębowe drzwi w drugą łapę a zaraz i łucznicy ścigaliby się w powietrzu z pegazami. Co z tego, że bez skrzydeł! Mimo, że przyjemnie było obejrzeć radosną jatkę to ten jeden element doskwierał mi jak drzazga w oku.