Ten serial jest coraz gorszy, to już jest zwykłe podcieranie sobie tyłka książką Martina. Nie chodzi już nawet o to, że nie trzyma się wiernie pierwowzorowi, to da się przeboleć, ale brak logiki i wymysły producentów przepalają synapsy. Na razie jeszcze 7/10, ale jak tak dalej pójdzie to ocena poleci.
Z tą logiką bywa rzeczywiście różnie, ale dla mnie osobiście 5 i 6 sezon to najlepsze z wszystkich, z obecnym na czele. Wątki w miarę są wyjaśniane, z wyjątkiem Aryi, tu namieszane jest dosyć sporo: czy jest nikim, czy nie, czy może nosić twarze itd. Teleportów nie liczę. Po prostu akcja jednego odcinka może rozgrywać się w dość długim czasie, wystarczająco długim by Littlefinger będąc przy Fosie Cailin wylądował nagle na Murze. Osobiście nie boli mnie to. Gdybym miał oglądać z 10 minut te podróże to nie byłoby fajne i dopiero by ludzie narzekali. Jeśli zaś chodzi o całe wydarzenia: w miarę fajnie, chronologicznie poukładane. Osobiście jestem tym sezonem zachwycony. A dwa ostatnie odcinki oraz odcinek 5 są jego wisienkami na torcie.