Czy ktoś bardziej ogarnięty może wyjaśnić mi, co szczególnego jest w sztylecie, którym Arya zabiła NK?
Wiem o nim, że: próbowano nim zabić Brana, miał go Littlefinger, przeszedł przez ręce Sansy, aż w końcu dostała go Arya. Dodatkowo widzimy ten sztylet w księdze, którą czyta Sam w Cytadeli i gdzieś przeczytałam, że ponoć był on (sztylet) własnością Targaryenów.
Dlaczego jest w tej księdze? Czytałam książki dawno temu i nie pamiętam, czy było w nich coś więcej na temat tego sztyletu.
Sztylet zrobiony był jak wiemy z valyriańskiej stali, ale jak Sam wyczytał takie ozdobne bronie wykuwane były dla rodu Targaryenów i ozdabiane smoczym szkłem, przez co miały wielką wartość jubilerską. Nikt jednak nie wiedział wtedy, że obsydian to jedyny oprócz valyriańskiej stali kruszec mogący zabić Innego. Połączenie tych dwóch materii na jednym ostrzu wystarczyło do unicestwienia Nocnego Króla
Bardzo dziękuję:-) a czy wiemy coś o tym, skąd się wziął w tej historii? Dlaczego znalazł się w rękach niedoszłego zabójcy Brana? Czy to szczęśliwy zbieg okoliczności, że zawędrował w końcu w ręce Aryi, czy jest tu jakaś "boska" interwencja?
Pytam, ponieważ niby serial sugeruje, że np Beric był wskrzeszany, żeby w kluczowym momencie obronić Aryę, Melisandre przepowiada jej te niebieskie oczy już dawno temu. Sztylet też ma być elementem jakiejś "większej" układanki?
Trudno powiedzieć, czy ręka Pana Światła cały czas kierowała biegiem wypadków, w GoT nic nie jest tak proste :-) Takie sztylety robiono dla wielkich rodów, miał go Tyrion Lannister, ale przegrał w zakładzie z Littlefingerem, który go podarował Joffreyowi sugerując zamach na Brana. Joffrey podarował zabójcy, potem Catelyn oddała go Petyrowi, który złośliwie oddał swej niedoszłej ofierze Branowi w 7 sezonie. Bran wiedział, że broń ma wielką moc, więc dał go siostrze by broniła rodu. Nie pokazano, jak sam dzielił się ze Starkami wiedzą o swoim odkryciu pewnie po to, by wywołać w nas pewne zaskoczenie, ale Arya musiała wiedzieć, że ma z nim szansę zakończyć wojnę. Melisandre mogła mieć pewne niejasne objawienia, które w pełni zrozumiała dopiero po poświęceniu Berica
Wielkie dzięki!!! Byłam wcześniej wkręcona bardziej w książki, niż w serial, od jakiegoś czasu z rekompensuję sobie brak książek serialem, natomiast często mi się miesza, co było w serialu, a co w książkach;-) plus w książce wydawało mi się, że zmierza to w inną stronę, niż widzieliśmy ostatnio, więc już jestem cała głupia ;-)
Choć o ile dobrze pamiętam, w książkach miałam wrażenie, że Ludzie Bez Twarzy mają jakąś dużo większą rolę do odegrania. Czyli w sumie, może inną drogą, ale zmierza do czegoś podobnego. Tylko lepiej umotywowanego ;-)
Znajomość PLiO świadczy tylko jak najbardziej pozytywnie, gdyż jest tam znacznie więcej niuansów, które potem okazują się bardzo istotne. Jednak serial też posiada zalety nad sagą, przede wszystkim nieprzewidywalność w prowadzeniu fabuły, którą nie warunkują cały czas przepowiednie. Mnie się osobiście bardzo podobał pomysł z misją Aryi, która całe życie była szkolona do zakończenia Wielkiej Wojny, dobrze też że w serialu nie było przepowiedni o młodszym bracie który zabije Cersei, bo jej pozycja jest teraz silniejsza i nie możemy z góry zakładać, że Targaryenowie wygrają
Zaczynam się zastanawiać, czy te przepowiednie nie są jednym wielkim fejkiem, mającym nas sprowadzić na manowce, a w rzeczywistości okażą się kompletnie bez znaczenia ;-)
Choć nie do końca chwytam, co chce zrobić serial - w poprzednim sezonie Melissandre mówiła coś o tym, że złączyła Ogień i Lód (Jona i Dany), że jej misja dobiega końca... hm, a jak na razie to ich złączenie nie jest jakieś mega decydujące ;-) dodatkowo motyw Azora Ahai w serialu niby był, ale zatrzymał się na mylnym "obstawieniu" Stannisa, potem chyba trochę to się urywa. A jeśli ufać przepowiedni, Arya nijak do Azora Ahai nie pasuje. No cóż, jeszcze trzy odcinki, może coś się okaże :-)