UWAGA !
.........................................Spoiler................................ ..........................
niby w książce go zabili ale to nie jest do końca powiedziane że umarł
co uważacie ?
Gregore R.R Martin dał spoiler do ksiązki Winds of Winter że Jon snow przeżył.
Tutaj
http://www.idigitaltimes.com/articles/19031/20130723/winds-winter-spoilers-game- thrones-jon-snow.htm
Trochę za dużo by tego było. Mam nadzieję, że Stannis też jednak pozostał wśród żywych.
Co do Stannisa to mogę zaspoilerować:
SPOILER
sfasdfa sldfkjs lskdfja slkfja w sdlfk sample salkdfjal theona alkjdfa z slfjs wichrow sldkfjal zimy lsafjal stannis slkf aaofhj nadal sdfafds jest skafjlakj skdfjla wsrod alkdjfal zywych alskfjals asdfadf lksjflafj
No ale kiedy Stannis miały umrzeć? Przeczytałem do końca "Taniec ze Smokami" i tam wszystko z nim spoko.
Chyba
Może ja mam jakieś zwidy ale Jon dostał list od Boltona, że Stannis został rozgromiony. Mógłby to blef lub prawda.
List napisany przez Ramsay'a to pól żartem pól serio z jego strony, ale na tyle, by Jon był w stanie uwierzyć w treść listu, imo.
Stannis nie jest fajny (moim zdaniem) słucha tej idiotki w czerwieni i na dobrze mu to nie wychodzi. Fajnie by było gdyby do końca dożyli Rickon, Bran i Tyrion :-)
Bran to pewnie tak bo się teraz szkoli by latać. Rickona pewnie jakoś tam zabiją. A Tyrion na 100% zginie nad czym ubolewam.
Hmm to może jeszcze okaże się, że żonka Robba urodzi mu dziecko? W książce przeżyła
Ja kibicuję wszystkim którzy nie są Starkami and Danny. Także Stannis jest moim typem nr 1. Potem Młody Smok.
Najfajniejszy był Ned. Prosty człowiek honoru. Ale go zabili :( . Moim typem nr 2 był Robb. Trochę podobny do ojca, a poza tym on nie chce tronu, tylko sprawiedliwości. Ale jego też zabili :( . Zaś moimi typami nr 3 są Tyrion i Rickon. Obaj żyją co jest dużym sukcesem. Tylko jeden jest małym dzieckiem, a drugi małym człowiekiem :(
Miałam to samo, najpierw Ned, potem Robb. Już nie wiedziałam kogo dopingować, teraz też chyba skłaniam się ku Rickonowi, ale lubię też Arię.
W książce częściej się stawia Mellisandre niż w serialu.
"słucha tej idiotki w czerwieni i na dobrze mu to nie wychodzi."
Nie do końca tak jest. Przecież w bardzo ważnym momencie posłuchał się rady Davosa a nie jej i nie zabrał jej ze sobą żeglując do Czarnej Zatoki. Czy wyszedł na tym dobrze?
No wiesz gdyby siedział spokojnie na swej wysepce i nie atakował Przystani to nie straciłby połowy wojsk. A tak biedny naiwny człowiek uwierzył, że zostanie królem, bo to "zobaczyła" w ogniu Melisandre. Oczywiście zielony ogień umknął jej uwadze. Ale masz racje że w książce bardziej się stawiał i był znacznie fajniejszy
White_T chodziło, że raz posłuchał Davosa ZAMIAST Melisandre i wyszedł na tym jak wyszedł - możliwe, że gdyby zabrał czerwoną kapłankę ze sobą rozstrzygnięcie byłoby całkiem inne. Oczywiście to tylko gdybanie, ale sama Mel to przyznała więc coś pewnie było na rzeczy <no ale fabularnie wg Martina Stannis nie miał prawa zdobyć KP xd>.
Tak czy owak (bo Mel dała wtedy dupy, ale z drugiej strony to nie jej wina, że Rulor miał inne plany) Stannis dążyłby do zdobycia KP, bo uważał to za swój święty obowiązek, czy z kapłanką u boku, czy bez. I nie uwierzył, że zostanie królem, bo wg siebie on już BYŁ królem, z chwilą śmierci króla Roberta. Pozostało tylko usiąść na Żelaznym Tronie. Wcale go ta perspektywa nie cieszyła.
A wracając do samej Mel, to ona mu wmówiła, że jest AA, co go osobiście ani grzało, ani ziębiło, ale nie przeszkadzało, więc nie protestował.
"Chciał powiedzieć "ten nóż", ale Wick Strugany Patyk ciął go w gardło i słowa przerodziły się w chrząknięcie. Jon zdążył się cofnąć i ostrze tylko drasnęło mu szyję (...) Wick ciął po raz drugi. (...) Nagle zjawił się przed nim Bowen Marsh. Łzy spływały mu po policzkach.
-W imię Straży.
Pchnął Jona w brzuch. Gdy cofnął rękę, sztylet został na miejscu. Jon osunął się na kolana. Sięgnął po rękojeść sztyletu i wyszarpnął go. Rana dymiła w zimnym, nocnym powietrzu. (...) Gdy trzeci sztylet wbił się między łopatkami, chrząknął i zwalił się twarzą w śnieg. Nie poczuł czwartego noża.
Tylko zimno..." No moim zdaniem Melisandre może go tu tylko dobić :( ale rzecz jasna wolałbym aby przeżył te okropną zdradę
Ona może go "ożywić". Dać mu ten ogień, jak catherin. A poza tym kto wie co ci kapłani umieją.
oj tam.. nie ma takich ran z której r'hllor by nie poskładał, o ile mu się chce. z Cat mu się nie udało tylko dlatego, że już była trochę przeterminowana, a Jon jest świeżym nieboszczykiem.
W sumie po co ożywili Cat? Wiem, że była spoko i w ogóle, ale nie była wyznawcą R'hllora
Thoros wskrzeszał tyle razy Berica i wskrzesił Catlyn, a Melisandre nie da rady wskrzesić raz Jon'a, która dzięki pijawkom zabiła trzech ludzi
Przecież ona nikogo nie zabiła. Robba zabił Bolton, Balon miał wypadek, a Joffrey udławił się pasztetem. Wszyscy to wiedzą ;)
Ser Cortnay Penrose. Te dwie w/w to o wiele bardziej spektakularne od krwawogodowo-spadnięciowoprzezwiatrowo-pasztetowych pijawek było.
Niestety, oni raczej tego maślakowatego ćwoka nie zlikwidują...a szkoda. Tylko zabiera czas antenowy.
Dokładnie. Jak widzę jego otwartą paszczę to odwracam wzrok. Zastanawia mnie ile much i śniegu już zeżarł. Szkoda, że Martin jednak zostawi Snowa przy życiu. Ale może odrodzi go w innym ciele. Wtedy Harrington pójdzie sobie w piezedu i wezmą kogoś, kto umie więcej niż otwieranie paszczy przy wyrażaniu każdej emocji (co zawsze wygląda tak samo).