I fajne zakończenie, wreszcie coś nie kończy się dobrze, jak w większości polskich filmów i seriali. Obawiam się jednak, że przeżył, bo o czym byłby drugi sezon? :) Zresztą nie wiadomo który z nich wpadł. Jednak jest jedno małe "ale" - jak facetowi zależy, a kobieta tak bardzo go bombarduje wiadomościami, to on jednak odpowiada, niezależnie od tego, czy mogą być razem, czy nie. To już prędzej się pokłócą, niż on będzie milczał. Owszem, bywa odwrotnie, że facet bombarduje kobietę wiadomościami, a ona nie odpisuje. Jednak w drugą stronę to tak nie działa, czego pani Pilaszewska mogła nie wiedzieć. Kobiety rzadko kiedy bombardują faceta wiadomościami, a faceci - jeśli już są bombardowani - to prawie zawsze odpowiadają. Tym bardziej odpowiadają, gdy im zależy, a Pawłowi przecież zależało. Na upartego ktoś mógłby pomyśleć, że chciał się wymigać od odpowiedzialności za dziecko - przecież od pewnego momentu wiedział, że ona jest w ciąży. Wprawdzie nie wiedział, że z nim, ale tego też mógł się domyślać, tym bardziej, że ona tak się dobija. Trochę też nie rozumiem decyzji tej dziewczyny, żeby wziąć ślub z młodym Jaworowiczem. Przecież go nie kochała, nie chciała tego, a jedyne na co liczyła, to że przybędzie Paweł i ją zabierze sprzed ołtarza, tak jak w Absolwencie, ale pani Pilaszewska na taki scenariusz się nie zdecydowała :) Wkurzająca jest też ta czarna dziewczyna, która rzuca Jaworowicza, a potem i tak idzie z nim do łóżka.