...jest to głupie, płaczliwe, edgy odczytanie myśli Nietzschego, gdzie nadczłowiek zostaje spłaszczony do buntowniczego nastolatka co odkrył, że ludzie są śmiertelni i w swej żałosności teraz lata dookoła i woła do ludzi "aaaa bez sensu, umrzyta wszyscy!". Nie muszę chyba mówić, że jest to całkowita odwrotność tego co głosił Nietzsche.
Później dziecinna filozofia idzie dalej, np. "zaginanie" profesora literatury/filozofii paradoksem omnipotencji. Ojoj ale to było intelektualnie potężne! Damn, cała klasa klaskała i śmiała się z profesorka co dał się zagiąć młodemu geniuszowi... Tym geniuszem był Albert Einstein.