Nie jestem fanem GW, ale ten serial mnie wciągnął. Jest w nim jednak kilka rzeczy, które mnie irytują. Niemniej zdaję sobie sprawę, że grupą docelową serialu, są raczej młodsi fani Star Wars. Dlatego przymykam oczy na wiele niedorzeczności(nielogiczności) i częsty brak konsekwencji w fabule.
Jednak ostatni odcinek 1 serii, bije pod ty względem wszystkie poprzednie na głowę i wprawił mnie w nielichą irytację. Może to głupie tak się wkurzać "jakimiś" serialem dla dzieci, ale to silniejsze ode mnie ;-) Jak to możliwe, żeby grupa kilku "obdartusów" w ciągu paru minut wdarła się do budynku senatu? Przecież powinno to być-teoretycznie-bardzo dobrze strzeżone miejsce(tymczasem kilku niezbyt rozgarniętych ochroniarzy, żadnych kamer, żadnych alarmów). I ten motyw pozbycia się miecza świetlnego przez Anakina; albo to, w jaki sposób zostaje obezwładniony-w innych odcinkach jednoosobowa armia, zabijająca dziesiątki przeciwników, a tu daje się obezwładnić podróbce "kaczora Donalda" i jakiejś "babie".
Nie zgadzam się z tobą. Widziałeś przecież jak byli zorganizowani. Mieli dokładny plan całej tej napaści. Odłączyli system, zabili strażników. To było bardzo dobrze strzeżone miejsce, ale to byli specjaliści, którzy nie raz robili gorsze rzeczy.
Zanim dotarli do miejsca w którym odłączyli system, powinien się już włączyć alarm stawiający na nogi całą armie strażników. To już włamanie do świątyni Jedai było bardziej wiarygodne, choć włamywaczy było mniej(2 osoby i droid).
Zresztą nieważne, jestem już przy drugim sezonie a ten, jak tu czytam jest mroczniejszy, więc może i niedorzeczności będzie mniej. Choć jak pisałem wyżej, nie są one jakoś szczególnie uciążliwe.
Pozdrawiam