Wątek miłości tych dwóch pań jakoś dotychczas nie przeszkadzał, ale tutaj niestety zaserwowali politpoprawny przekaz, analogiczny jak w "Ostatnim Jedi" - nieudolni, niemądrzy faceci muszą zrujnować wszystko co dziewczyny wymyśliły. Czuć, że Kennedy zaczyna wpływać na fabułę. Szkoda
Kiedy one właśnie nie są dobrze napisane- zerknij poniżej na moja odpowiedz na post Arko777
Racja Vel jest postacią doświadczoną,ale tak jak powiedziały, dla Luthena są bardziej wartościowe osobno,ponieważ obie się kochają przez co może dojść do takiej sytuacji jak emocjonalna reakcja Vel.Po drugie broń miała posiadać tylko ona i Cinta,więc złość skierowała w odpowiednią osobę.Co do Lezina to było go po prostu przepuścić,ponieważ już po pierwszej scenie z nim widać jaki to człowiek,więc oni tym bardziej wiedzieli,oczywiście oprócz żółtodzioba który nie wiedział jaką decyzje podjąć,przez co finalnie wziął do ręki blaster chociaż i tak nie planował strzelać. Co do sceny z Lonni to nie wiem gdzie jest w niej stuczność.Kleya spotyka Lonniego i każe mu iść z nią,ponieważ wpadła na pomysł jak sensownie usunąć podsłuch.Sam pomysł podłożenia podsłuchu pod eksponat który jest "księgą" jest świetnym pomysłem,ponieważ nie wzbudzało to podejrzeń dlaczego obaj tyle tam stali.Oczywiście rola Lonniego była w tym spontanicznym planie kluczowa,ponieważ musiał zasłaniać Kleya,oczywiście samym tym zasłanianiem Lonni był zestresowany,ponieważ Krennic wraz z kolejnymi eksponatami przedstawianymi przez Sculduna zblizał się do nich z resztą osób.Finalnie Lonni dobrze wyszedł z sytuacji odpowiadając Krennicowi informacjami których dopiero co dowiedział się od Kleya.Finalnie powód dla którego Lonni był sparaliżowany strachem ma sens a dodatkowo dobrze pomógł Kleya ponieważ musiał tylko stać i zasłaniać ją.
A wiesz, że obejrzałem ponownie dużo uważniej i masz rację. Co prawda w dalszym ciągu pewne elementy fabuły wydają mi sie niezgrabnie ponaciągane (na taką akcję iść bez broni? Uniknięcie friendly fire- niby jakoś racjonalne, ale sorry- to jest w końcu napad w którym imperialni mogli przybyć dużo szybciej + przypadkowi intruzi jak tępawy Lezin. No i ten Lonni - przypominam: oficer + spiskowiec z dłuższym stażem - cos za bardzo pęka) ale w końcu to SW, nie dokument ;) Twój koment jest b. rzeczowy i merytoryczny, a całość jawi się jako dużo sensowniejsza. Dzięki, że zwróciłaś/eś uwagę na istotne szczegóły. Pzdr
Kolega wyżej już trochę wyjaśnił, ale z Lonnim jest taka sprawa, że pomagając Kleyi dalej ryzykuje życiem nie tylko swoim ale także swojej rodziny wspomnianej w pierwszym sezonie a wiadomo, że zdrajcą Imperium raczej nie uchodzi na sucho. Przemowa Luthena w pierwszym sezonie sprawiła, że postanowił zostać w Rebelii, ale nie usunęło mu tu ludzkich reakcji na stres zwłaszcza, że jego przełożony był w tym samym pomieszczeniu.
Nie wiem jakim trzeba być ignorantem, aby porównywać Vel i Cinte do takich idiotek jak Rose i Holdo. W którym momencie tutaj ważna jest płeć jakiejkolwiek osoby? Przecież to logiczne, że żółtodzioby które nigdy wcześniej nie planowały takich akcji, będą pod rozkazami weteranów z Rebelii aby jak najlepiej zkoordynować atak na konwój, nie? Mówią ci to wprost w serialu. To logiczne, że któryś z nowicjuszy ma potencjał, aby zwalić sprawę bo takie akcje wymagają podejmowania ciężkich decyzji w krótkim okresie czasu a ten koleś nie był w stanie tego zrobić przez co doszło do śmierci Cinty.
Dlaczego skupiasz się na aspekcie płciowym zamiast fabularnym? A no tak, bo "kobieta = woke", "lesbijski = woke". Tony Gilroy to nie jest Leslye Headland kolego, tutaj ważna jest historia i postacie a nie to jaki ktoś ma kolor skóry ani seksualność.
Ależ ja się na tym nie skupiam, tak jak pisałem - ich płeć, seksualność czy kolor skóry nie ma wielkiego znaczenia dla fabuły i z tym jest ok, nie przypisuj mi czegoś, czego nie napisałem. Ale na chwilę obecną Vel to facetka, która w idiotyczny, toksyczny sposób jedynie pogłębia traumę tego żółtodzioba. Taka doświadczona, opanowana weteranka - jak ją wciąż przedstawiano - powinna chyba na tyle panować nad nawet silnymi emocjami, aby kierować swoją agresję do prawdziwego inicjatora tego wypadku- debilnego, aroganckiego Lezine, z powodu którego padł ten pechowy friendly fire. Zamiast tego Lezinowi pozwala nieść zwłoki ukochanej, a gniew i pogardę kieruje na bogu ducha winnemu zółtodzioba (twoja teza, że koleś nie potrafi podejmować ciężkich decyzji w krótkim czasie nieco dziwnie wygląda- miał zabić Lezina? Poważnie pytam). Nie widzisz idiotyczności, sztuczności i "wtrynienia na siłę" tej sceny ? Naprawdę to przypomina wątek Holdo, z czasów Kennedy. Teraz zobaczymy, jak zostanie poprowadzona postać Vej: czy stanie się kimś na kształt niezrównoważonej, psychopatycznej fanatyczki, nienawidzącej także niektórych rebeliantów (coś jak Saw Gerrerra)- co byłoby konsekwentne, czy też będzie lansowana w dalszym ciągu na waleczną i opanowaną profesjonalistkę. Druga scena to interakcja pomiędzy Kleyą, (co do której dotychczasowej konspiracyjnej działalności wiemy tylko tyle, że obsługuje radiostację) próbująca usunąć podsłuch i Jungiem (imperialnym oficerem, żołnierzem, "otrzaskanym", działającym od dłuższego czasu w konspiracji- przypominam monolog Luthena z sezonu 1) który sparaliżowany strachem coś słabo jej pomaga. Serio nie widzisz sztuczności również i tej sceny i braku konsekwencji w budowaniu postaci? Oba te epizody są dziwaczne i tendencyjne- serio tego nie dostrzegasz?
Przy czym to są nadal dziewczyny, a nie 45-letni weterani. To jest detal, ale sukcesem 1 sezonu była dbałość o detale. Tu faktycznie to wygląda tak, jakby te dwie panie znalazły się w grupie idiotów, ludzi debilowatych, więc dziewczyny musiały się z nimi podzielić swoim 30-letnim bojowym doświadczeniem. Sęk w tym, że same mają 30 lat... W pierwszym sezonie była misja bojowa, ale tam fajnie i zgrabnie zwrócono uwagę na to, że każdy ma swoją działkę, każdy jest specem od czegoś innego, bo nie można być specem od wszystkiego. Role zostały precyzyjnie rozpisane w grupie rebeliantów. A tutaj te panienki są od wszystkiego, od strategii, od taktyki, od broni, od materiałów wybuchowych, od logistyki, od kontaktów z mediami, od ekonomii, od programowania dronów, od fizyki molekularnej, od wsparcia medycznego i od analizy wywiadowczej. Źle, naprawdę źle to wybrzmiało i nieco jakby zdegradowało ten serial.
Na pewno nie brakuje im doświadczenia odnośnie organizacji podobnych akcji. Przecież Vel jest jednym z ludzi w wewnętrznym kręgu Luthena na tyle zaufanym, aby poświęcić jej misje organizacji o wiele cięższego przedsięwzięcia jakim był napad na baze Imperium na Aldani, a także tajne informacje odnośnie punktu dostarczenia owych kredytów. Zresztą wbrew pozorom zadania wyznaczone przez Cinte i Vel pozostałym nie były aż tak skomplikowane, aby potrzeba było do tego określonych specjalistów. Dane mieli podane na tacy przez Syrila - do tego nie potrzeba 60 letniego weterana. No i bycie liderem wymaga jednak nadzoru nad całym planem, więc trzeba mieć do tego jako taką wiedze.
Miałeś kiedyś do czynienia z jakimkolwiek prawdziwym weteranem wojennym? Słyszałeś kiedyś o tym by misje przygotowywał jeden człowiek? W jakiej armii takie dziwa się dzieją? Nawet w partyzantce FARC jedną akcję np. na konwój rządowy przygotowuje się przez kilka miesięcy, z udziałem całego szeregu ludzi, wywiadu i rozpoznania. Trzeba dać w łapę niejednemu urzędnikowi, wojskowemu, kierowcy ciężarówki a jak przekupstwo nie działa, to w grę wchodzą groźby, szantaż i terror. Trzeba przygotować plany operacji oraz różne jej warianty. Trzeba to przećwiczyć. W pierwszym sezonie mniej więcej tak to opisano, tam stworzono nawet makietę operacyjną. Ten sezon jest stworzony dla ludzi, którzy mają "wizję" operacji wojskowej jak z gry komputerowej dla nastolatków. Ile nastolatek potrzebuje czasu na przygotowanie się do "wypełnienia misji bojowej" w grze World of Tanks?
Tylko, że to nie jest profesjonalna armia tylko zbieranina ochotników bez doświadczenia. Jakoś ta dwójka musiała tą sytuacje ogarnąć na szybko. Zresztą popraw mnie jeżeli się myle, ale Ghormanie szykowali się na to sami już od jakiegoś czasu tak? Oczywiście czysto teoretycznie bo nie miał ich kto poprowadzić za rączkę ale prowadzili swój własny wywiad, a potem jeszcze dostali informacje od Syrila.
I zrobiono z nich debili, mimo że nigdzie nie było powiedziane, że to prymitywne społeczności plemienne, na poziomie rozwoju Sentinelczyków. Wprost przeciwnie: zwrócono uwagę na ich zaawansowanie zarówno kulturowe, jak i technologiczne. A mimo to zrobiono z nich niemoty, których zbawić miały dwie dziewczynki, lat 25-30. Co więcej: ci ludzie mieli liczne kontakty handlowe w całej galaktyce, więc spokojnie mogli uzyskać podstawowe informacje wojskowe, wystarczające choćby do przeprowadzenia tego rodzaju prostej operacji przechwycenia ciężarówki. Ale wprowadzono tu elementy kreskówki dla trzylatków, gdzie postaci są jak płaskie szablony wycięte z kartonu. Wszyscy ci obyci we wszechświecie Ghormańcycy to analfabeci wojskowi, a dwie panienki z okienka to alfa i omegi od wszystkich aspektów wojskowego rzemiosła. Tak jakby ta planeta otwarta na galaktykę była jednocześnie poddana całkowitej izolacji informacyjnej, przez długie wieki była banowana w temacie informacji dotyczących podstawowych taktyk wojskowych. Sprzeczność? Sprzeczność to podstawa produkcji dla dzieci. Warto dodać, że w ciągu kilkuset lat rozwoju niemożliwością jest by Ghormańczycy sami nie opracowali jakichś technologii wojskowych, niemożliwością jest by sami nie mieli żadnych "tradycji" wojskowych, niemożliwością jest by tak bardzo odstawali od reszty cywilizacji. Chyba, że pozostali na poziomie rozwoju Sentinelczyków czyli dzidy i łuki. Ale tu znowu sprzeczność, bo nie, nie pozostali na takim poziomie rozwoju cywilizacyjno-technologicznego. Wyrządzono temu serialowi krzywdę robiąc sezon 2 dla dzieci, a dzieci wszystko kupią, bo dzieci nie mają rozwiniętego zmysłu krytycyzmu, nad niczym się nie zastanawiają, niczego nie analizują.
No chwila moment, to w końcu jak trudne ma być przechwycenie ciężarówki? Bo z jednej strony mówisz, że taka operacja powinna być przygotowana miesiącami a z drugiej, że jest na tyle prosta aby ci ułomni według ciebie Ghormańczycy byli to w stanie zrobić sami? Zresztą ja już pisałem, że to nie jest ten sam poziom operacji jak Aldani, a podbudowa pod tą operacje jest wystarczająca fabularnie - Ghorowie którzy znają teren i robią za dodatkowe ręce do pracy, Vel i Cinta jako liderki i informacje zebrane zarówno przez Ghorów i potwierdzone przez Syrila. Przykro mi, że nie możesz zaakceptować tego, że Vel i Cinta są na tyle kompetentne, aby zrobić napad na transport wojskowy po tym co o nich wiemy i co widzieliśmy na Aldani.
Jak dla mnie, twoje argumenty powinny być skierowane na to jak słabo była zrobiona końcówka odcinka z Cassianem i Bix, i nagłym, bardzo wygodnym zabójstwem Doktorka, który ją torturował. Wszystko praktycznie poza ekranem, Bix wchodzi i morduje, Andor zabija jednego strażnika i niszczą budynek. To bym nazwał śmieszną misją bez podbudowy a nie tą operacje Ghorów.
I tak, można być zaawansowanym technologicznie oraz kulturowo i jednocześnie nie być biegłym w sztuce wojskowej, na tym polega pozycja planety która robi najlepszy jedwab w galaktyce. No chyba jesteś sobie w stanie wyobrazić to jaką do tej pory mieli pozycje w Imperium a wcześniej pewnie w Republice nie? No chyba, że masz na myśli wewnętrzne konflikty między nimi, to wtedy owszem, można tak stwierdzić, ale zakładam że jako społeczeństwo już przeszło erę konfliktów i zrezygnowało z tego na rzecz galaktycznego handlu, który do tej pory dawał im wszystko czego chcieli. Dlatego planeta, która pewnie parę pokoleń już przeszła jako jedynie eksporter jedwabiu mogła zapomnieć co i jak w tych kwestiach.
Aha, czyli dziewczynkom nie można odmawiać kompetencji wojskowych, organizacyjnych, logistycznych i w zakresie planowania operacji a wszystkim Ghormańczykom można, tłumacząc to dość infantylnie tym, że "handlują jedwabiem"? Słyszałeś kiedyś o jakiejś cywilizacji, która handlując czymkolwiek nie miała żadnej armii potrzebnej do obrony tego handlu? A może fakt, że Gwiezdne Wojny to fantasy (pod płaszczykiem sf) sprawia, że tu "wszystko wolno"?
I proszę o nie spojlerowanie, bo nie widziałem jeszcze 3 ostatnich odcinków.
Skoro jesteś w stanie zaakceptować to, że "dziewczynki" miały aktywny udział w planowaniu i wykonywaniu operacji wojskowych na skok takiej skali jak Aldani (tak jak pisałem, to Vel była mózgiem tamtej operacji) to nie widzę u nich przeciwskazań odnośnie planowania i wykonywania prostszego zadania, w krótszym czasie zwłaszcza, że wszystkie logistyczne informacje są już na miejscu.
To nie jest infantylne tłumaczenie bo dosłownie w odcinku numer jeden mają ekspozycje w formie prezentacji multimedialnej wprowadzającej dla widza Ghorman i tam jest takie zdanie jak "it's a planetary-wide effort" czyli "jest to wysiłek całej planety" odnośnie handlu jedwabiem. Cała planeta jest skupiona na produkcji na skale galaktyki. Jeżeli chodzi o kwestie obronne tego handlu to mogę wywnioskować, że Imperium o to dba, skoro reputacja tego materiału jest taka a nie inna - planeta jest fabryką, oni są ochroną, przynajmniej taka jest moja interpretacja z informacji, które dostałem z tego show.
Nie, to że to jest Sci-Fi fantazy nie oznacza, że wszystko tutaj wolno. To zwykle krytycyzm który daje takim debilizmom jak to co wprowadza Filoni (Świat między Światami to najlepszy przykład). Świat fantastyczny potrzebuje spójnej logiki i wewnętrznych zasad, obecnie staram się je wywnioskować z tego co rzucił tutaj Gilroy odnośnie stanu tej planety.
I nie martw się. Nie będę rzucał spoilerami, które bezpośrednio mówią o wydarzeniach z przyszłych odcinków.
Nie przekonamy się. W naszej rzeczywistości operacji wojskowych nie przygotowuje jedna nastolatka czy studentka, choćby nie wiadomo jak była zdolna. W operacje wojskowe, nawet te teoretycznie najprostsze, zaangażowany jest cały sztab specjalistów różnych dziedzin i każdy z nich ma swoją wąską działkę, za którą jest odpowiedzialny. Tak to wyglądało w pierwszym sezonie, a choć Vel była dowódcą, to Andor dość szybko pokazał jej, że niezbyt kompetentnym i bardziej improwizującym, niż cokolwiek umiejącym. Krótko mówiąc: musisz mieć cały zespół ludzi by na wstępie zaplanowali operację. Tutaj w procesie planowania Ghormańczycy pokazani zostali jako niemoty i jedynie mózgi dziewczynek mogły cokolwiek ogarnąć. Nie widać też było typowego dla wojska podziału ról czyli ekspert od logistyki, od zabezpieczenia, od materiałów wybuchowych, od łączności, od broni, w tym strzelec wyborowy, od zwiadu i rozpoznania, ekspert-kierowca i mechanik, ekspert informatyk, ratownik medyczny (chyba, że na Ghorman medyków też nie ma, bo ludzie nie chorują). I tak dalej...Poza tym, żeby być ekspertem, to trzeba zawodowo ćwiczyć ten zakres umiejętności, który czyni... ekspertem. I nie ćwiczy się w garażu, lecz w wyspecjalizowanych do tego ośrodkach lub obozach, wraz z innymi ludźmi i instruktorami. Ani razu nie było pokazane by dziewczynka Vel była skoszarowana w jakimkolwiek obozie wojskowym by szlifować swoje wojskowe umiejętności. Taka to powaga w tym drugim sezonie. Ona się uczyła wojskowego rzemiosła na bankietach i dworach. Inaczej przedstawiony jest oddział dowodzony przez Foresta Łajdakera (Saw Gerrera), który jest wyraźnie oddziałem para-militarnym, w którym można przeprowadzać nieustanne szkolenia. Widziałem na razie 6 odcinków 2 sezonu, ale gołym okiem widać, że nie ma tu takiej dbałości o szczegóły jak poprzednio, widać też, że fabuła jest zinfantylizowana i to mnie drażni najbardziej.
Niestety zataczamy koła, więc przynajmniej mam nadzieję, że odcinki 7,8 i 9 bardziej ci podejdą, wiec życzę miłego seansu.
Trzy kolejne odcinki troszkę lepsze, ale na planecie Ghorman znowu zrobiono przedszkole.
Jest demonstracja na środku małego placu, jakby zamkniętego ze wszystkich stron. Pada strzał a ludzie zaczynają biegać jak bezgłowe kurczaki.
Stali na placu, ale po paru minutach strzelaniny... nadal biegają po placu - w tę i we w tę.
Widać, że kompletnie nie przygotowano tej sceny, tak by miała sens. Wystarczyło być na demonstracjach Solidarności w latach 80. by wiedzieć z czym to się je, ale twórcy nie raczyli wejść do swojego wehikułu czasu, cofnąć się do roku 1984 (już po zniesieniu Stanu Wojennego) i udać się na mszę za Ojczyznę pod kościół św. Kostki (tam działał Popiełuszko i tam ja podszedłem do Pierwszej Komunii - dokładnie w tamtych czasach). Jestem żolkiem z urodzenia.
Zomowcy nie strzelali z ostrej amunicji, ale używali innej broni "hukowej". Najpierw otaczali pl. Wilsona (wtedy Komuny Paryskiej, ale przez wszystkich nazywany był... placem Wilsona) ze wszystkich stron. W uliczkach dojazdowych były wozy opancerzone z armatkami "wodnymi". W parkach lub na trawnikach czekali zomowcy na rozkazy. Można było dostać się na plac, ale gdy zomowcy przystępowali do szturmu, to zamykali wszystkie ulice "wyjazdowe". Wyjeżdżały wozy, polewały ludzi wodą a zomowcy pałowali. Przy czym w momencie ataku tłum momentalnie znikał z placu, rozpierzchał się w stronę ulic Krasińskiego i Mickiewicza, oraz bocznych.
Wjeżdżały nyski i zomowcy pakowali wszystkich jak leci, poza dziećmi, do środka.
Tutaj mamy plac gdzie wywiązuje się strzelanina. Po maksymalnie 10 sekundach plac by opustoszał po pierwszym wystrzale, bo tak działają ludzie - szukają schronienia. Na placu zostaliby tylko zabici i ranni, ewentualnie jeszcze ci pomagający rannym. Nikt inny. A tu mamy kilka minut bezładnej bieganiny po placu. Żenada roku.
Tutaj należało sporą część "akcji" przenieść na ulice miasta, pokazać żołnierzy imperium, w tym szturmowców, roboty oraz pojazdy opancerzone blokujące ludziom drogi ucieczki. Tępi zomowcy umieli takie rzeczy wymyślić, a nie potrafili genialni hollywoodzcy scenarzyści? Wystarczyło przeanalizować przebieg zamieszek, gdy władza używa broni wobec demonstrantów. Po pierwszym okresie paniki niektórzy demonstranci mogą próbować się organizować. Jeśli ludność jest nieprzychylna władzy to funkcjonariusze bez odpowiedniego wsparcia nie będą się zapuszczać do niektórych kwartałów ulic.
Jak ja nie lubię traktowania ludzi jak debili przez Disneya. Serialowi Andor można było takich klimatów oszczędzić. Od debilizmów mają przecież wszystkie inne seriale starłorsowe.
Nie zwróciłeś uwagi na tak podstawową kwestię jak to, iż od przytaczanej przez ciebie akcji z pierwszego sezonu minęły dwa lata? To długi okres czasu, przez który Cinta i Vel wykonywały dziesiątki misji - miały czas, by stać się tymi "weterankami", szczególnie w porównaniu z ludźmi La Resistance/Frontu Ghorman, których poprowadziły do akcji. Czy wszystko musi być rzucone dosłowną ekspozycją prosto w twarz?
W dwa lata nie wykonuje się dziesiątków misji, chyba że w grze komputerowej dla nastolatków. Andor, w odróżnieniu od innych starłorsów, miał być produkcją dla dojrzalszego widza, ale chyba producenci stwierdzili, że dzieci też powinny mieć tu uchylone drzwi. Duży błąd.
"W dwa lata nie wykonuje się dziesiątków misji" w Galaktyce gdzie trwa bardziej lub mniej ukryta wojna wschodzącej Rebelii z Imperium myślę, że znajdzie się robota dla chętnych bo jest to trochę większa skala niż u nas na planecie Ziemia. Przecież widać, że Cassian i Bix też rzadko kiedy mogą odpocząć... zresztą taki "niespoiler", ale w 9 odcinku dowiadujemy się jak wiele zrobił Cassian (nie tylko na ekranie ale także poza nim), więc nie sądzę abym sobie wymyślał tą tezę z nawałem misji bazując na niczym
A ja pamiętam pierwszy sezon i misję, do której na końcu dołącza Andor. Misję, jak twierdzili jej uczestnicy, przygotowywano miesiącami. W naszej rzeczywistości jest dokładnie tak samo. Dlatego Andor podobał się starszym widzom, bo historyjki były "uwiarygodnione", przekonujące w swojej konstrukcji fabularnej, logice działań postaci i logice wątków. W drugim sezonie, niestety, mamy ukłony do dzieci, które lubią "uproszczenia", "schematy" i "banały", byleby się dużo działo, byleby było dużo pościgów samochodowych, strzelanin i bijatyk. Drugi sezon jest WYRAŹNIE słabszy od pierwszego, a przecież miał być bezpośrednim wprowadzeniem do filmu Roque1, od strony fabularnej. Można więc było dalej budować klimat i dramaturgię, jak w pierwszym sezonie. Dlaczego zrobiono ukłon do dzieci? Oto jest pytanie. Kto jest za to odpowiedzialny? Jakie były jego motywacje, w sytuacji gdy wszystkie pozostałe seriale z tego uniwersum są dla dzieci małych i mniejszych. Dlaczego jedyny serial dla dorosłych musiał również zostać zainfekowany w ten sposób, tym bardziej, że przecież 1 sezon zebrał bardzo dobre recenzje?
"W drugim sezonie, niestety, mamy ukłony do dzieci, które lubią "uproszczenia", "schematy" i "banały", byleby się dużo działo, byleby było dużo pościgów samochodowych, strzelanin i bijatyk."
Taaa, to się nazywa deluzja bo nie ma czegoś takiego w tym serialu jeżeli oglądałeś te 6 odcinków tak uważnie jak twierdzisz (no tak, bo na weselu córki Mothmy było tyle akcji, bijatyk i strzelanin...) . Klimat i dramaturgia dalej są budowane bo na tym polega ta struktura. Akcja jest używana sporadycznie, traktowana na poważnie i zwykle w kulminacyjnych momentach aktów bo dobra akcja musi mieć odpowiednie podstawy. Zwłaszcza teraz po 8 odcinku, to stwierdzenie wydaje się absurdalne patrząc po tym co tam zaszło i jak sceny akcji potrafiły dramatycznie nakreślić interakcje postaci.