Gdyby nie odcinki 1-7 stwierdziłbym, że Tonemu Gilroyowi udało się stworzyć idealne 24 odcinków najlepszej historii jaką kiedykolwiek dane było mi oglądać. Ale jest blisko.
Zakochałem się w tym serialu na nowo od odcinka 8 aż do 12. Przepiękne, wzruszające, fenomenalne, widowiskowe, angażujące. Krótko - przepiękne...
Scena jak Andora przed wylotem na misję podlewa kwiaty w domu - bezcenne. Ten serial ma tyle smaczków. Trochę czekałem, czy się okaże, że Luthen to Jedi, ale udało się zrobić serial Star Wars całkowicie bez Jedi.
Byle więcej takich produkcji w świecie Star Wars.