******************SPOILERY*****************
Co sądzicie o ostatnim odcinku? Według mnie nie był zły, zaciekawiła mnie postać Petera (tego faceta od
zwierzaków). Natomiast zbrodnia była dość intrygująca, jeśli tak mogę się wyrazić... Cieszę się również z
tego, że Will powrócił do terapii oraz z tego, że nareszcie pokazała się Starling ;)
No i końcowa scena jaka ładna.
Coraz częściej myślę, że koniec 2 sezonu będzie odwróceniem zakończenia 1 sezonu. Zmiana lokatora.
Co pomyślałam to jedno, a co wygrzebałam z największych czeluści spoilerowych to drugie :)
Ach, ponieważ ryby, to mój ulubiony wątek kulinarny, to pozwolę sobie odkryć prostotę tego podania. Wystarczy zawinąć pstrąga "pod siebie" i przełożyć mu ogon przez otwór gębowy. Jest już wypatroszony, więc jest to dość proste. Niektórym się rozłożyły nawet boki. Nie podobały mi się tylko te wszystkie ośmiornice i inne badziewia - talerz na którym podawał był okropnie zagmatwany, a samo podanie (wywinięcie) robiłoby wystarczające wrażenie.
W pierwszej kolejności chciałam ogłosić żałobę po lokach Willa. To było morderstwo. Połączmy się w bólu i uczcijmy je minutą ciszy...
# na rybkach zrobiła świetne wprowadzenie. Wykorzystując "rybną" metaforykę, Will bardzo zgrabnie wytłumaczył swoją taktykę walki i zdecydowanie zaliczył kolejny poziom do badassa. Jego image też zmienił się na korzyść. <początek fangirlingu> Choć płaczę po loczkach gorzkimi łzami, nie mogę nie zauważyć, jak przystojny i elegancki był w szykownym płaszczyku i szaliczku :D Wyglądał niemal jak Sherlock. Wreszcie Will może rywalizować z Hannim również na ciuch :D I w ogóle, cute, charming i awesome. <koniec fangirlingu>
Ten odcinek ostatecznie przekonał mnie, że "#" opowiada wyłącznie o burzliwym bromance dwóch z lekka szurniętych panów, a cała reszta to tylko efektowne tło. Napięcie, niepokój, ekscytację czułam właściwie wyłącznie w scenach konfrontacji Willa I Hanniego. Cała reszta to były dla mnie barwne wypełniacze.
Rozpruwane i zaszywane w przeciągu kilku godzin konie, wylatujące z klatek piersiowych ptaki, pracownik społeczny zapakowany do brzucha konia - rozbroiło mnie to kompletnie. I niestety - trochę zmęczyło. Rozumiem, estetykę, jaką przyjął pan Fuller, ale czy nie może się zdarzyć jedna, normalniejsza zbrodnia, popełniona bez niezwykłego zamiaru artystycznego lub wyższej filozofii? Widać sami artyści i myśliciele w tym Baltimore, a każden jeden - psychopata.
Co do poczucia logiki - nie ma sensu pastwić się nad jej brakiem, skoro twórcy jasno dają do zrozumienia, że nie chcą mieć z nią nic wspólnego i w ogóle, nie o tym jest ten serial ;)
Margot jak na razie rozczarowuje. Wygląda i zachowuje się jak kolejna bogata, znerwicowana nudziara z aspiracjami do femme fatale. W ogóle mnie nie zainteresowała.
Bardzo podobała mi się realizacja scen seksu- więcej zostawiająca domysłom, niż mówiąca wprost. W tych rozmytych, onirycznych kadrach z majaczącymi sylwetkami, była i zwierzęcość i niepokojący chłód. Ponieważ obiły mi się o oczy dziwne pogłoski odnośnie Hannigramu, na chwilę ogarnęły mnie straszne wątpliwości, z kim Hanni się tam zabawia... I w efekcie nie wiem, czy cieszyć się z tej Alany czy nie :P
Rozgrywka Will - # to przepyszne, cudownie skomponowane i przepiękne podane danie z pikantnym sosem w postaci ostatniej sceny. Tumblr pewnie oszalał :D Will-badass i jego zjadliwe teksty i aluzje - takiego Willa chcę oglądać! Aktorstwo Madsa i Hugh moim zdaniem na rewelacyjnym poziomie, panowie świetnie się uzupełniają swoimi stylami. Oszczędny w mimice, umiejętnie skrywający wszystkie emocje Hannibal i z trudem panujący nad całą masą uczuć, zdeterminowany Will - szał ciał i uprzęży.
Will niby się ogarnął, niby chce pokonać Hanniego - ale tak naprawdę wciąż jest skołowany co do swoich uczuć. Coraz silniej jest tu forsowany układ love-hate. Na dodatek okazało się, że Dexter ma kuzyna xD # moim zdaniem doskonale wie, że Will chce go wyprowadzić w pole - w końcu Will sam mu to powiedział - ale przez swoje ego, jest pewien, że sobie z nim poradzi.
Ogólnie, dobrze się oglądało, przede wszystkim z powodu smakowitej rozgrywki miedzy Willem a Hannibalem :D Poza tym "Su-zakana" spowodowała, że jeszcze bardziej nie wiem, co sądzić o serialu. Z jednej strony - brednia na bredni i brednią pogania, a z drugiej - tyle w tym uroku! :P
Przyjemnie czytało mi się Twój komentarz :)
Tumblr oszalał na temat Hannibloom, każdy moment z tych uroczych urywków zanalizowany do do piksela. Masz rację, że było w tym coś zwierzęcego i to było na plus. Wielki minus to to, że znowu gadali o Willu.
Jak sądzisz, w jaki sposób Will chce pokonać Hanniego? Jaką technikę zastosował? Ugrać na jego próżności, ale jak?
Cała przyjemność po mojej stronie :)
Sceny były fajnie nakręcone, tylko ta Alana... Aż z ciekawości pokopię jutro na tumblru, bo mi się wierzyć nie chce, że fandom przedłożył Hannibloom nad Hannibala miziającego Willa po szyjce xD
Widać Will ich nakręca - sorry, ale innego wyjaśnienia nie widzę. Zważ, że po rozmowie o nim od razu zabrali się z powrotem do rzeczy :P
Co do Twojego # - naprawdę nie wiem. W serialu, w którym cele i motywacje postaci są sensownie naszkicowane, miałabym pewnie tysiąc teorii, jak potoczy się fabuła. Tu często mam wrażenie, że nie tylko Will i Hanni nie wiedzą o co im chodzi, ale nie wiedzą też scenarzyści. Wszystko jest tu tak przypadkowe, niespójne i pozbawione kształtu, że nawet trudno gdybać.
Mogę przypuszczać, że będzie go coraz bardziej prowokował, drażnił, grał na jego nerwach. Will wie, że Hanni uwielbia gierki. Będzie na każdym kroku rzucał mu wyzwanie, licząc że Hanni nie będzie umiał się mu oprzeć, że chcąc udowodnić Willowi, że jest lepszy, nadzieje się na własny miecz, nie zauważy pułapki w pułapce. # jest na tyle inteligentny, żeby domyślać się, że Will będzie chciał go zmanipulować, ale może miał problem z wyłapaniem tej manipulacji, właśnie przez to swoje ego.
Na szczęście chodzę po takich kontach na tumblr, że mam znikome szanse o potkniecie się o Hannibala z tą babą i ich fanów :D
Niniejszym ogłaszam, że kocham ten serial. O.
I zaczynam się bać, że coś głupiego się stanie, czekam na ten nieuchronny fak ap, bo to jest zbyt piękne, żeby było prawdziwe.
Mogłabym się długo rozpisywać, co mi się w tym odcinku podobało, ale jestem zmęczona porządkami i przystrajaniem mazurka :D I nie ukrywam, że odcinek wzbudził we mnie tak wiele uczuć, że wyszedł by mi kolejny długaśny esej, a nie godzi się męczyć ludzi w święta :P
Pokrótce: bardzo dobry motyw z Peterem. Aktor - fenomenalny, moje serce się do niego wyrywało.
Sama scena zbrodni - omfg!
Margot - wydaje się ok.
Od razu przejdę do moim zdaniem gwoździa programu: czyli Willa. Ja go kochać. Jak cudownie jest go obserwować w nowym wydaniu - tyle się zmieniło! Począwszy od stylu ubierania, poprzez panowanie nad sobą. Dawniej Will był rozedrgany (nie, żeby to nie miało swojego uroku) i był tylko trochę spokojniejszy, niż Peter :P Do tego chodził ubrany jak hobo. Teraz jest taki.. gładki, no i te płaszczyki :)
Uwielbiam jak jest teraz wyluzowany, jak ma wy*ebane. Jak rozmawia z Hannibalem, jak się z nim nie certoli. Kapitalne sceny mają w trójkę z Jackiem, kiedy Will co drugie zdanie rzuca podpuchę w kwestii Hannibala-Kanibala, a Jack musi ratować sytuację i obłudnie udawać, że nie wcale nie wierzymy, że jesteś mordercą i jesz ludzi, ta ryba to zbieg okoliczności :DDD
Poza tym Will mnie wzrusza. czasami powie coś, wykona gest, spojrzy w smutny sposób... Will jest teraz moim numerem jeden w tym serialu, wysforował się na czoło peletonu zostawiając resztę daleko w tyle. Hugh Dancy jest dla mnie MEGA.
Wiele razy robiło mi się smutno podczas tego odcinka: z względu na Petera, kiedy Will parę razy daje do zrozumienia, jak bardzo został zraniony i jak mimo wszystko czuje się zdradzony, kiedy jeden kolo z ekipy Jacka przychodzi przeprosić Willa - mam wrażenie, że ten go wręcz pociesza, ale tak naprawdę olewa te przeprosiny, Will jest już na innym poziomie.
No i pokazuje jak BYŁ, i teraz po zdradzie Hannibala i Jacka JEST JESZCZE BARDZIEJ samotny. Serce się kraje za każdym razem, kiedy Will mówi o przyjaźni.
Ogólnie odcinek na piątkę z plusem, dałabym szóstkę, ale nie było Chiltona, za to była Alana.
Nic na Hannibloom? Żadnego ciętego języczka? Nie rób mi tego! Ja się domagam :D
Mnie tylko zastanawia i nie pasuje mi zachowanie Willa najpierw jak celował do Hannibala z pistoletu zaraz po wyjściu z pierdlo-psychiatryka a teraz to jak chciał zabić tego psychola. Niby jest tak jak piszesz że stał się bardziej pewny siebie, manipuluje Hannibalem skąd więc to rozedrganie w tych momentach i w ogóle po co to robił? przecież wiadomo było że ich nie zabije bo po co miałby skazywać się na więzienie? Czy to było udawane przede Hannibalem? Kurde nie mogę się doczekać na napisy bo nic prawie nie zrozumiałam z tego co Mads gadał w tym odcinku. Niechże on popracuje nad tą swoją dykcją jak gada po angielsku.
N a p i p r o j e k t, p o d n a p i s i. Sorry za pisownie, ale kiedyś mi zablokowali posta za podanie takich portali :)
Will rzuca rękawice Hannibalowi lub podejmuję wyzwanie, bo Hannibal nie wyciągnął go z ciupy na darmo. Naprawę wolę myśleć, że Hanni jest świadomy gry z Willem i świadom staje do tego pojedynku. Will pokazuje mu część siebie, po części udaje, bawią się w kotka i myszkę, zaganiają siebie. Will jest jakby "ukochanym" eksperymentem Willa, prezentem na gwiazdkę niemal. Dają mu wrażliwego, genialnego człowieka. Hannibal widzi kontrast pomiędzy możliwościami Willa (geniusz, inteligencja) a tym człowiekiem w jakim "zadokował się" Will czyli mniej lub bardziej ceniący przyrodę i kochający psy mężczyzna. I Hannibal chciał go "szturchnąć" zobaczyć z czym naprawdę ma do czynienia itd. Nie chciał zrobić z niego mordercy, to chyba zrobiłby dość łatwo, on chciał po prostu się pobawić. Podobnie jak z Abigail, ale to w porównaniu z Willem to była przystawka. Willem Hannibal jest zafascynowany, Abigail to nie wiem szprotka była. Czasem myślałam, że Hanni widzi siebie w Abigail, że chcąc zobaczyć na ile podobna jest do ojca chciał tak naprawdę zobaczyć na ile podobna jest do niego w młodości. To sugerowałoby dość wczesne zainteresowanie zbrodniami Hannibala, ale to tylko moja luźna myśl, nic nad czym rozkminiałam długo xD
Wracając do Willa i Hanniego, sądzę, że Will już się zmienił. W tym swoim płaszczyku i bez opłakiwanych tutaj loków wygląda jak wojownik. Sądzę, że nawet jeśli Will stanie się przyczyną upadku Hannibala nasz doktor będzie zadowolony z rezultatów. Jeśli Will ma jakiś określony plan na Hannibala to jego próżność. Will chce wpędzić Hannibala w grę tak bardzo, że ta stanie się dla niego priorytetowa i kosztem własnego bezpieczeństwa, popełniając błędy Hanni będzie grał nadal. Will chce rozbudzić w Hannibalu to pragnienie manipulowania, bycia bogiem, zarówno przez zbrodnie jak i manipulowanie innymi. Chce rozbudzić bestię.
"W tym swoim płaszczyku i bez opłakiwanych tutaj loków wygląda jak wojownik."
nie wiem, czy to był zamierzony efekt, ale Will wyglądał bardzo chłopięco i niewinnie w scenie, kiedy mówi do Hannibala, żeby przestał kłamać. Lecter jest pokazany "ciemny", ale widać jego twarz, jest jak skupiony drapieżnik. U Willa widać tylko profil na tle jasnego okna, takie rozświetlenie go odmładza i stawi w opozycji do Hannibala. Z tym wyglądem kontrastuje tylko treść tego co mówi.
Tak samo jak zyga do Hannibala w trakcie kolacji, wyglądając jak niesforny uczeń w okularach :)
Mnie się osobiście podoba ten zabieg. Nie przepadam za oklepanym schematem, kiedy ktoś szmacony przechodzi wewnętrzną przemianę, zaczyna walczyć i symbolicznie zakłada ramoneskę, bojówki i stawia irokeza :D
U Willa wiem, że chłopina zaczyna walczyć, ale jest to na tyle subtelne, że intryguje: mnie jako widza... i Hanniego :)
Oj, tęskno za lokami, oj tęskno. W scenie, gdy trzymając akta przychodzi do stajni - wojownik. To nie ten sam Will, który w popłochu uciekał od zwłok Cassie Boyle.
Hanni w samochodzie wyglądał diabolicznie, jak w scenie w kuchni w pierwszym sezonie.
Ale tak z drugiej strony - nie można być całe życie niewinnym dzieckiem i udawać, że zło jest gdzieś obok i nas nie dotyczy. Możesz przejść przez piekło, ale nie musisz w związku z tym stać się manipulatorem i wampirem emocjonalnym.
Ja widzę Willa jako nadal wrażliwego człowieka, który niechcący wdepnął w gigantyczną kupę, ubrudził się nią a teraz usiłuje żyć dalej. Facet miał pecha - wykorzystał go własny przełożony - bo Jacka interesuje tylko rozwiązywanie kolejnych spraw, gdyby serio mu na Willu zależało, toby go odsunął od śledztwa już po sprawie z krwawym orłem. Zawiódł go człowiek, któremu ufał - bo Hannibal go wykorzystał do własnych gierek (jako psychopata nie jest zdolny do prawdziwej przyjaźni). Zawiodła go kobieta - bo jakąś tam ufność w Alanie pokładał, niezależnie od tego, jak kiepsko skonstruowana jest ta postać.
Przeciąganie go na ciemną stronę? Ja tego nie kupuję - to nie jest człowiek, który dla zabawy wypruje flaki z kogoś, kto się źle wyraża lub fałszuje w orkiestrze - a to właśnie robi Hannibal. Wierzę, że mógłby w porywie wściekłości pociągnąć za cyngiel (vide Hobbs czy ostatni odcinek) - ale to nie czyni z niego monstrum, jakim jest doktor.
Stawianie się Hannibalowi? A dlaczego nie? To co biedny Will miał zrobić - dać się zeżreć na kolację? Płakać przed kominkiem w domu w otoczeniu piesków? Dać się zgnoić w więzieniu? Błagać Alanę na kolanach? Ja go teraz odbieram jako mężczyznę - walczy z wrogiem i mam nadzieję, że go wykończy.
A czy ja mówię, ze Will staje się monstrum? To nadal wrażliwy człowiek, dobry człowiek, ale jakby silniejszy. Z owej walki zdaje się wychodzić zwycięsko i to jest piękne.
A Hannibal oprócz własnego czyszczenia społeczeństwa lubi ludzi wodzić na pokuszenie, on to uwielbia. A Will? Niemal czysty, anielski a przy tym genialny? Czy Hannibal przejdzie wokół kogoś takiego obojętnie? W życiu. Hannibal zdaje się wierzyć, że w ludziach nie ma czystości, że każdy ma w sobie pokłady złego lub może je mieć. Nadarzył mu się taki Will to aż się prosi, aby go pokusić. Tylko, że ich "związek" pod tym względem zaszedł za daleko i nieprzewidzianie dla doktora i to go nakręca coraz bardziej. A Will wie jak Hannibala od siebie uzależnić.
Pokłady zarówno złego i dobrego to każdy człowiek ma, potem to kwestia tego, jakich wyborów dokonujesz. Hannibal chyba jest zdania, że tzw. ZŁO jest tak urokliwe, że każdy rzuci mu się z zamkniętymi oczami w objęcia.
Błędem Hannibala będzie chyba to, że zapomniał o istnieniu wolnej woli - traktuje Willa jak cenną, ale tylko zabawkę, którą można dowolnie kierować. W sumie to traktuje tak wszystkich - nawet Bedelię, która go przejrzała. A Will jest (był) może pipowaty, ale decyzje będzie podejmować sam.
Myślę, że Hannibal jest świadom istnienia tzw dobrej woli i to bardzo. Po prostu on uważa, że jeżeli odpowiednio uargumentuje się sytuacje i pokaże zło, zareklamuje to nikt mu się nie oprze :) A Will był niemal kryształowy a patrząc na to, czym się zajmuje to był dla niego ewenement, którym trzeba się zaopiekować. On kompletnie nie bierze pod uwagę, że ktoś może oprzeć się tego typu pokusie, a nawet wykorzystać ją przeciwko niemu . Hannibal jest tak bardzo przekonany o sile zła, że nie myśli o innym spojrzeniu na świat.
To, co dla nas jest złem, dla Hannibala jest korzystaniem z życia: raz opera, raz muzeum, raz wyprucie flaków za zły akcent, raz psychiczne zniszczenie kogoś etc. etc. - przecież on tak nie znosi nudy :)
On lubi sobie "poludziować". Czasem zachowuje się, jakby czuł się jakaś istotą wyższą.
I to właśnie doprowadzi do aresztowania - Bogiem wszechmogącym nie jest, chociaż sam się za takowego uważa
Zgadzam się z tym co piszesz :) Ja też widzę teraz Willa, do którego z całą mocą dotarło, jak bardzo został wykorzystany, zdradzony, jak jego zaufanie zostało zawiedzione. Jack, Alana, koledzy z pracy, no i Hannibal. Wszyscy po kolei wbili mu nóż w plecy.
Dodajmy do tego dwie mega traumy: jedna to fakt, że Will nie został wykorzystany w "zwyczajny" sposób - ta zdrada jest podwójnie "ciężka moralnie", bo zdarzyła się, kiedy był chory. Skrzywdzenie osoby chorej, która nie potrafi się bronić, do tego nie bardzo zdaje sobie sprawę z tego, co się dzieje, jest z etycznego punktu widzenia bardzo be.
Druga trauma to cała ta sytuacja z oskarżeniem o morderstwo. O tym już pisałam wcześniej :)
Will i tak poradził sobie z tym wszystkim w miarę dobrze, a siłę znajduje... w nienawiści do Hannibala. To dlatego tak chętnie sięgnął po broń w konfrontacji z tym gościem wrabiającym Petera. On go w tym momencie nienawidził tak, jak Hannibala.
Ale mimo wszystko jest to teraz głęboko zraniony, skrzywdzony mężczyzna, zdradzony przez każdą znaną mu osobę. (Stąd tak szybko znalazł w Peterze bratnią duszę.) Do tego jak myślę, przeżywający to wszystko w większym stopniu, niż przeciętny człowiek.
Tym bardziej mu współczuję, szczególnie że mam wrażenie, że on sam ma pełną świadomość szkód poczynionych w jego życiu, w jego duszy, w jego kontaktach z ludźmi i napędza się do dalszego życia, do działania, walką z Hannibalem.
Bo gdyby nie to, to nikt by go tam już nie zobaczył, jedynie Winston i reszta paczki :)
Dołóż jeszcze łatwość, z jaką wszyscy spisali go na straty - niby Alana coś tam protestowała, ale szybko jej przeszło. Will ma prawo być wściekły.
Co do tej bratniej duszy w Peterze - nie sądzisz, że może wreszcie Will kieruje swoją zdolność empatii w dobrą stronę - nawiązuje więź z kimś (nie chodzi mi konkretnie o osobę, ale o fakt wyłażenia ze skorupy). Wcześniej tego nie było - albo produkował się w akademii FBI albo interpretował zbrodnie. Jack niby krążył wokół niego ale tak naprawdę traktował go instrumentalnie, współpracownicy uważali go za zdolne dziwadło, Alana - w głębsze uczucie z jej strony nie wierzę, też miała w nosie jego uczucia. Pierwszy ludzki i moim zdaniem szczery gest jaki mu ktoś okazał w tym serialu to te przeprosiny na miejscu zbrodni.
BTW: chyba w 4 czy 5 odcinku pierwszego sezonu jest scena, kiedy Hannibal przyjeżdża do domu Willa nakarmić psy i przy okazji grzebie mu w szufladach. A tam dziesięć identycznych koszulek, skarpetek, koszul... Widać, że Will takie starokawalerskie życie pędzi, kupuje dziesięciopaki w sieciówce, potem dzień w dzień zakłada to samo i tak w kółko. Żadnej kobiety, która by się nim zajęła i nudziła o wspólnych zakupach, dobieraniu garderoby i takich tam :)
Taką samotną osobę łatwiej podejść Will był dla Hannibala łatwym łupem - nie miał w nikim oparcia.
A propos tej siły napędowej Willa - on był zawsze silny, tylko o tym nie wiedział. Hannibal popełnił błąd, bo mu tę siłe uświadomił :)
"Dołóż jeszcze łatwość, z jaką wszyscy spisali go na straty - niby Alana coś tam protestowała, ale szybko jej przeszło"
to i wiele innych wrzuciłam do pojemnego hasełka "oskarżenie o morderstwo". Pisałam o tym wielokrotnie i nie chciałam się powtarzać i przez to przynudzać :)
Co do reszty - zgadzam się. Will był samotny, miał trudności z nawiązywaniem kontaktów, ogólnie przesypiał swoje życie i po tym, jak go Hanni wybudził, teraz być może zmienia oprócz stylu ubierania, czy wreszcie bycia świadomym siebie i otoczenia ,również nastawienie do ludzi.
Myślę, że Will zawsze był traktowany jak dziwak, a wiadomo, jak się kogoś traktuje jak np. dziwaka, to on się tym dziwakiem staje. Całkiem możliwe, że Hannibal był pierwszą osobą, która z nim rozmawiała normalnie i to go w nim uwiodło - i uczyniło też ślepym.
Will musiał być silnym człowiekiem, bo z takimi zdolnościami musiało mu być ciężko. Tylko że to Hannibal sprawił, że on tę siłę wreszcie wykorzystuje. Do walki :)
Jestem ciekawa, jak Hannibal zareaguje na ewentualną przyjaźń Willa z Peterem...
Swoją drogą, ciekawe jest, co Will ze sobą zrobi, gdy Hanni wyląduje już za kratkami. Bo jakby na to nie patrzeć, rozgrywka z nim stanowi sens jego życia.
Coś w tym jest, to trochę wygląda jakby Will przespał swoje życie (mechanizm obronny?), z którego wybudził go Hannibal. I to dwa razy :) Graham chyba nigdy nie żył na tak wysokich obrotach, jak teraz.
Tak a propos wyglądu Willa...moim zdaniem w płaszczu wyglada bardzo mesko, ja osobiscie kupuję to !
Acha, kupuję Margot, jeżeli nie jest książkową Margot. Traktuję ja jako osobną bohaterkę, zbieżność imion przypadkowa.
Bo jakbym ją miała traktować jako postać z książki - to byłby z mojej strony teraz wieeelki foch.
Moim zdaniem widać, że odcięli się od książkowej wersji Margot - tam to był babochłop, pamiętam, że jak stała w cieniu to męzczyzni brali ją za ochroniarza :)
odcinek tragiczny , nie mogłem się doczekać kiedy się skończy ,pierwszy raz tak miałem podczas oglądania hannibala.
Aj były piękne momenty... Począwszy od pierwszej sceny tego odcinka. Rozmowa Willa z Jackiem - wielki plus. I jak się okazuje, owszem, Will jest bardzo dobrym wędkarzem ;)
Sam motyw zbrodni w tym odcinku był tak... nudny, że skakałam od sceny do sceny. Co do Alany ktoś napisał wyżej, z czym się zgadzam w 100%, że nikt jak ona nie potrafi popsuć atmosfery.
I w końcu "scena" - nie wiem, może nie miałam odpowiednich okularków, ale ja tam chemii nie widziałam ni grama. Co nie zmienia faktu, że była po prostu majstersztykiem. Metafora z gąsienicą i to spojrzenie... Prawie sama czułam euforię i dumę, jaką musiał czuć Hannibal.
Na początku nie zrozumiałam o co chodzi z tym szpakiem, dzięki za wytłumaczenie :)
Szczerze mówiąc to troszkę się wynudziłam na tym odcinku . No miałam nadzieje na jakiś bardziej smaczny kąsek ' hannigram ' no ale cóz ... nie można mieć wszystkiego ;p
Za to Will sie widać wyrabia. Zaczyna panować nad sobą i uczy się od "Mistrza' sztuki manipulacji ... ;p
Scena Hannibloom - BLEEHH..... wstałam i zaczęłam sprzątać na biurku tak mało mnie ona interesowała . No po za tym ,że oczywiście po ich mizianku już rytuałem będzie rozmawianie o ich najdroższym Willu ;p
Ależ on ich nakręca ..
Scena z zaszywaniem ofiar w koniu ... mocno niesmaczne .... to serio było w książkach czy Fullera tak ponosi fantazja ?
Mam nadzieję ,że następny odcinek będzie lepszy .
Z tym koniem to na 100% nie z książek, ale w zamierzchłej przeszłości istniała taka kara (zaszycie w padlinie i chyba utopienie)
O Willa nie ma co się martwić :) Jest mądrzejszy i sprytniejszy niż w 1 sezonie i to mi się podoba ;D