Pierwsze dwa odcinki moim zdaniem bardzo dobre. Świetny Costner. Jutro ostani odcinek.
Właśnie kończę "pożyczać" ostatni odcinek i czekam na polskie napisy. Po takiej oglądalności i bardzo pozytywnych recenzjach za oceanem chyba trzeba obejrzeć :)
A jak będę chciał obejrzeć film po francusku, to się nauczę francuskiego. No i chciałem sobie pooglądać filmy Kurosawy, no to hopsa, biorę się za japoński. Kilka lat i będę mógł oglądać...
Mam nadzieję, że twoim podejściu brak hipokryzji i tak właśnie wygląda przygotowanie do oglądania obcojęzycznych filmów.
Jestem w stanie oglądać filmy bez tłumaczeń w wiodących obecnie językach. O ile jednak jeszcze mogę zrozumieć proszenie o tłumaczenia np. właśnie filmów Kurosawy, o tyle jęczenie o napisy do filmów anglojęzycznych budzą u mnie uśmieszek politowania, gdyż w dzisiejszych czasach nie znać angielskiego, a będąc, dajmy na to poniżej 40-50 roku życia, to po prostu wstyd.
Według mnie większym powodem do wstydu jest wygłaszanie takich aroganckich sądów.
To nie arogancja, tylko stwierdzenie powszechnie znanego obecnie faktu. Angielski ma w tej chwili status języka międzynarodowego. Jest potrzebny w życiu codziennym, swobodnym korzystaniu z sieci, pozwala na komunikację w prawie każdym miejscu na ziemi. Nikt nigdy mi nie wmówi, że jestem arogancka, dlatego, że zamiast trwonić wolne chwile na upijanie się i szlajanie nie wiadomo gdzie, nie wiadomo z kim, jak to robi obecnie większość społeczeństwa poniżej 30-stego roku życia, poświęciłam je na osobisty rozwój intelektualny. W dobie internetu nauka naprawdę może być darmowa (pominę kwestie legalności, praw autorskich, etc.), wystarczy tylko CHCIEĆ poświęcić czas.
Nie napisałem, że pompowanie czasu w rozwój intelektualny jest arogancją.
Arogancją jest generalizowanie i traktowanie innych z wyższością z powodu znajomości angielskiego. Jaki cel, prócz polepszenia sobie samopoczucia ma wypisywanie takich postów, jak twoje dwa dotyczące napisów do Hatfields & McCoys?
Ale dobra, koniec dyskusji, bo nie chcę się kłócić. Po prostu twoja uwaga osobiście mnie uraziła.
To, że akurat napisałam to tutaj, jest zwyczajnym przypadkiem. Co krok widzę "kiedy napisy, kiedy napisy, kiedy napisy" pod anglojęzycznymi produkcjami. Pewnie tutaj był to po prostu o jeden raz za dużo, stąd moja reakcja. Normalnie wcale nie mam w zwyczaju pisania takich postów i nie planowałam zaczynać... waśni rodem jak właśnie z filmu ;)