Awesome!
Niesamowity odcinek. Właśnie obejrzałem po raz czwarty i chylę głowę, po prostu ten epizod jest kapitalny. Szybka akcja, jej zwroty, gra aktorów, cudooo!!!!
Aktorka grająca Lauren odwaliła kawał dobrej roboty, w scenie, kiedy została postrzelona i próbuje wyciągnąć broń i strzelić do Eli. Swoją drogą Eli... aż gdyby można było, to bym tego gościa zatłukł! Lydia!!!!
No, naprawdę już się przywiązałem do tej postaci. Wrrr.... Straszną miała śmierć. Niepotrzebną. To znaczy potrzebną dla zrealizowania pewnych celów, ale dobra. Claire wyrywająca się i krzycząca, że to nie jej tata strzelił... Też fajnie to zrobili, to znaczy realistycznie.
Chaos, jaki wybuch w trakcie strzelaniny, no, ja w tym momencie siedziałem ze szczęka na biurku. Jak padł pierwszy strzał, pomyślałem - Bennet. On czasem robi takie rzeczy. Ale potem dalej by strzelał? No, dziwne, bo po co? A jak Claire została trafiona, myślę: Och, Eli! Eli strzela, żeby ludzie uwierzyli, że ci "normalni" ludzie są źli.
Tylko nie wiedziałem, czy Eli to razem z Samuelem wymyślili, czy może jednak sam Eli, bo przecież typ trafił Claire (Bennet trafiłby własną córkę i nadal strzelał?...) i Lydię.
Wreszcie się Edgar pojawił. Zatęskniłem za gościem. Zobaczymy co on zrobi, nie chcę, żeby go zabili w przyszłym albo w finałowym odcinku.
Tracy nareszcie będzie. Dzisiaj ma być na NBC Heroes komiks z jej historią, koniecznie obejrzę.
Mmm... Peter. Coraz bardziej lubię Petera. Do tej pory taki miałem obojętny do niego stosunek, ale po dzisiejszym odcinku, pozytywnie mnie utwierdził w przekonaniu, że jest najgenialniejszym dobrym bohaterem wszechczasów. Jego lekkomyślność, szybkość działania i entuzjazm są powalające. On się nie zastanawia co będzie jeśli, on po prostu robi. Nie myśli o konsekwencjach. To jest w nim najlepsze, bo popełnia błędy i to czyni z niego zwykłego człowieka, a nie takiego Scofielda z PB, któremu jeśli coś po myśli nie poszło, to nie z jego winy. No więc, czekam co też Peter zrobi, żeby Sylar mógł save the cellist (save the world). Choć w moim przekonaniu, lepiej było zlikwidować Doyle'a, to by Emma nie musiała grać. Ale dobra.
Sylar vs Matt. Cudo. A właściwie była to walka Gabriel vs Sylar. Zawsze myślałem, że ona ma rozdwojenie osobowości, jest sobie Gabriel i Sylar, ten, który zabija. I na koniec to, jak Gabriel/Sylar mówi do Matta: "Miałeś mi pomóc", a kiedy jest już sam, to tak rozpaczliwie go woła. Uff, no to ciekawe ma te koszmary Sylar, myślałem, że mogą być gorsze. Ale to zobaczymy jeszcze w przyszłym odcinku.
A to zamurowywanie skojarzyło mi się z opowiadaniem Edgara Alana Poe, Czarny Kot, czytaliście? Facet zamurowuje zamordowaną żonę w piwnicy. Tak jak Matt. Ale zamyka w grobie też kota i ten kot swoim wyciem naprowadza na miejsce zbrodni policjantów. Tutaj tym kotem jest Peter.
Mmm, co jeszcze? Straciłem sympatię do żony Parkmana, jak jej było? Boże zapomniałem. W każdym razie oglądałem bez napisów i wielu rzeczy do końca nie zrozumiałem, więc mam nadzieję, że hatak się postara i nie bedę musiał czekać do czwartku wieczorem na napisy.
Ale elaborat, pewnie niewielu osobom będzie chciało się to czytać.
W każdym razie jakie są wasze opinie?....