Tym razem wyjątkowo z pewnością wypada to zrobić i jeśli ktoś jeszcze nie oglądał to
niech tutaj z głupoty nic nie czyta! [SPOILER]
Jak dla mnie odcinek rewelacja, dwie ligi przewyższa całą resztę jak dotąd z oczywistych
względów. Kompletnie nie spodziewana rzecz, nie pomyślałbym, że główny wątek
rozwiąże się już teraz, w de facto połowie serialu i sprawa zboczy na inny tor. Ciekawe co
dalej zaserwują nam scenarzyści i czy dalsza akcje skupi się już do końca na Walkerze?
Niemniej odcinek super i brawa dla scenarzystów, wszystkie nasze domysły spełzły
jednak na niczym (bo nie przypominam sobie żeby ktokolwiek podejrzewał taki rozwój
wydarzeń i Walkera jako terroryste), a przy tym wypadło to bardzo sensownie. Ciekawe
czy to wszystko ma jeszcze drugie dno i ciekaw jestem wyjaśnienia sprawy z Tomem,
który przecież rzekomo miał być podbity na śmierć. Czy to miało na celu zamarkowanie
jego śmierci aby teraz spokojnie móc przeprowadzić atak?
Osobiście zdębiałem trochę kiedy Carrie przyznała się do wszystkiego Brody'emu.
Totalnie niespodziewany manewr i fajny zabieg, w końcu jakieś zaskoczenie, tego mi
brakowało dotąd w tym serialu. Z drugiej strony chyba każdy po cichu liczył na bardziej
spektakularne rozwiązanie sprawy dopiero w 12 epizodzie.
Pozostaje czekać na dalszy rozwój wydarzeń, ale fajnie, że w końcu dano nam coś
konkretnego ;)
Ech... To ja nie podzielam twojego entuzjazmu. Jestem rozczarowany. Dużo spraw się rozwikłało - kwestia Carrie i Brodiego. Ale zwróć uwagę na wątek Saula i amerykańskiej terrorystki - partnerki Faisala. W poprzednim odcinku sprawiała zdecydowanej, wyszkolonej terrorystki. Potrafiła odkryć pułapkę zastawioną w domu - skrytce, była bardziej zdecydowana i opanowana w sytuacjach kryzysowych. A tu nagle podczas przejażdżki z Saulem, pod wpływem jego naiwnych wynurzeń, złamała się jak amatorka i wyśpiewała wszystko o Walkerze. Lipa. Brak konsekwencji w budowaniu postaci.
Szczerze mówiąc spodziewałem się dalszej gry podejrzeń, niepewności. W końcu Carrie to wariatka na psychotropach i nie wiadomo co jest prawdą a co wytworem jej wyobraźni. Nie wiadomo kto dał żyletkę terroryście w pokoju przesłuchań (Saul, może jednak Brody?).
Zanosi się że serial zamieni się w kopię "24" ze ściganiem Walkera jako snajpera, terrorystę. Co jest pewnym rozczarowaniem.
Zgadzam się, jeśli serial będzie się opierał teraz tylko i wyłącznie na samym ściganiu, to nie wypadnie to zbyt ciekawie. Ja liczę jednak jeszcze na jakiś zwrot akcji w całej sprawie i tak jak powiedziałeś, jakieś zmiany wynikające z pracy wyobraźni Carrie? Liczę, że czymś takim nam zaskoczą, na chwile obecną jest fajnie, lipa się zrobi jeśli rzeczywiście to był ostatni tego typu odcinek (wyjaśnienia, tajemnice), a zacznie się zwyczajny pościg. Wtedy również będzie można czuć zawód .
No i zgadzam się co do stwierdzenia dotyczącego braku konsekwencji w budowaniu postaci terrorystki.
To może jest kwestią gustu, ale wybuchy zmysłowości Brodiego przy Carrie są mało przekonywujące, jeśli zestawi się postać i powłokę cielesną Carrie z kobiecością Jenniffer.
Tutaj raczej chodzi o jak sam Brody powiedział poczucie wolności, zrozumienie go itp ;)
Co do Jenniffer to mam dziwne odczucia co do wyglądu tej aktorki tak swoją drogą. Na początku, w pierwszym odcinku bardzo mi się spodobała, a potem widząc ją w kolejnych zaczęła budzić we mnie wręcz wstręt ze względu na jakąś taką swoją nieforemność i nieproporcjonalność. Takie mam dziwne wrażenie, niemniej potwierdza to, że raczej tak jak napisałeś jest to kwestia gustu przede wszystkim, a w tym wypadku również rzeczy o których mówił Brody i których żona nie jest mu w stanie dać.
"Ale zwróć uwagę na wątek Saula i amerykańskiej terrorystki - partnerki Faisala. W poprzednim odcinku sprawiała zdecydowanej, wyszkolonej terrorystki. Potrafiła odkryć pułapkę zastawioną w domu - skrytce, była bardziej zdecydowana i opanowana w sytuacjach kryzysowych. A tu nagle podczas przejażdżki z Saulem, pod wpływem jego naiwnych wynurzeń, złamała się jak amatorka i wyśpiewała wszystko o Walkerze. Lipa. Brak konsekwencji w budowaniu postaci. "
Ona była tylko pionkiem w tym wszystkim, najbardziej bała się, że jak ja złapią, to będzie torturowana. Zanlezienie pułapki to nei byl jakis wielki wyczyn, czy próba ucieczki do Meksyku. Ten kto chciał ją zlikwidować musiał wiedzieć, jak postąpi w sytuacji zagrożenia, całkiem możliwe, że miała przekazać właśnie to co zrobiła. Faisel został zabity, ona była następna w kolejce, w dodatku szukało ją CIA, to zrobiła to co najlepsze dal niej. Cały czas też odnoszę wrażenie, że w tej historii pociąga za sznurki ktoś z agencji, kto jest wewnątrz tego. Zwłaszcza, gdy odcinek wcześniej ktoś ją ostrzegł o "ogonie" Faisela. Saul według mnie odpada, dywanik to była zmyłka, pewnie dostał go od żony, na której bardzo mu zależy i tyle, dlatego zwrócił uwagę Carrie, że go zawinęła. Najbardziej podejrzany wydaje mi się Danny Galvez, ojciec Latynos, ale jego matka była muzułmanką i może "sentyment" do przodków kiedyś w nim wygrał. Jeszcze pozostający poza wszelkim podejrzeniem David Estes. On też był w pokoju przesłuchań, gdy ktoś przekazał żyletkę, zgodził się, aby Brody tam wszedł co było mało profesjonalne. Kazał Galvezowi obserwować Carrie może dlatego, że ona pierwsza może go rozszyfrować.
"To może jest kwestią gustu, ale wybuchy zmysłowości Brodiego przy Carrie są mało przekonywujące, jeśli zestawi się postać i powłokę cielesną Carrie z kobiecością Jenniffer"
Carrie była białą kartką w jego życie, wiec łatwiej mu było się do niej zbliżyć, niż do żony, która go inaczej zapamiętała, niż przed niewolą. Raczej też cały czas przeczuwał, że ktoś był w życiu jego żony. Niewątpliwie też Carrie wiedziała jak go zmanipulować, utworzyć więź, wydała mu się spontaniczna i wolna. Ale też może być tak, że Brody wcale nie jest niewinny i tak samo jak Walker zdradził i jest ważniejszy dla planu niż jego dawny przyjaciel. Może wydaje się nam już dostaliśmy odpowiedzi w odcinku 7, a tak nie jest.
Nie zgodzę się co do Twoje oceny terrorystki. Mimo wszystko zachowywała zimną krew, trzymała się garści, - szczególnie jeśli skontrastujesz to z postacią Faisala, który chciał się po prostu poddać. A co do pułapki w domu - to był safe house, bezpieczna przystań, a ona mimo wszystko wykazała instynkt. A potem prosty trick Saula i zatwardziała terrorystka otwiera się jak małą dziewczynka. Ja tego nie kupuje. To jest płycizna scenariusza. Jesli Tobie to odpowiada to cool.
To, że ona działała tak ją wyszkolili to nie jest wielki wyczyn, o to mi chodziło. Ale przecież mogła nie byłć przygotowana na to, że zabiją jej faceta i będzie musiała uciekać nie tylko przed CIA, ale też "swoimi". W tym momencie nie miała już drogi odwrotu, złapali ją w Meksyku, to co miała robić ? Siedzieć cicho i nie współpracować, kiedy została zdradzona przez tych, dla których stała się terrorystką. W chwili, gdy zabito Faisela straciła też kogoś bliskiego, w takim momencie przestają się liczyć priorytety, które kierowały człowiekiem wcześniej.
Odcinek rewelacja, ale obawiam się, że kosztem rozwiązania się tylu spraw, serial straci na wartości. Obym się mylił :-)
Wpadka Carrie z herbatą trochę naciągana, ale mi się podobało :-D
Moim zdaniem to jednak Brody. Partnerka Fasila pewnie celowo wydała murzyna, żeby zmylić ich i odciągnąć od Brody'ego. Może amerykańskich jeńców, po ciemnej stronie mocy jest dwóch? I pewnie jakiś kret w CIA. Jeszcze daleko do końca serialu/sezonu :)
Też sądzę, że Brody jednak jest zamieszany, bo scenarzyści w tym odcinku za bardzo skupili się na tym, jak "czysty" jest nasz bohater. To byłoby dziwne, bo jego wątek jest głównym w tym serialu, jest też główną osobą na plakacie itp Po co wcześniej pokazywano by, jak świetnym jest manipulatorem? Udało im się odwrócić naszą uwagę, aby na końcu sezonu zastosować piękny cliffhanger (ha, ha)
Myślę również, że partnerka Fasila nie byłaby tak głupia, by po kilku zwierzeniach z agentem podać im terrorystę na tacy. Mam taką nadzieję... :)
Mnie ten odcinek rozczarował. Najbardziej zawiodła mnie Carrie. Wydaje mi się, że ta postać jest albo źle zbudowana, albo Carrie to kompletna wariatka. Skoro podejrzewa Brodiego o najgorsze jakim cudem wplatała się z nim w romans. Wypiła parę kieliszków i od razu, z numeru jeden wroga kraju zrobiła sobie kochanka. Rozumiem, że chciała się do niego zbliżyć w celu zdemaskowania go,ale chyba się trochę zagalopowała pani agentka CIA . Niekonsekwencję tej postaci tłumaczy trochę fakt, że bierze jakieś leki na bliżej nie określoną chorobę umysłową. Mogliby jaśniej to przedstawić bo tak na razie to nie wiadomo o co chodzi z tą Carrie. Silna, zdecydowana pani tajniak pozwoliła sobie na romans ze swoim głównym podejrzanym? Na dodatek tylko ona wierzy, że jest terrorystą i sypia z nim? Boże. Scenarzyści na prawdę popłynęli. Kojarzę fakt, że w którymś z pierwszych odcinków rzuciła się też na Saula. Z szefem też chyba mieli swoje pięć minut, albo było blisko. Może to trochę tłumaczy, jest to jakiś klucz schemat jej postępowań. Nie wiem.
Szkoda, że wygadała się Brodiemu bo wydaje mi się, że on mimo wszystko jest terrorystą, a wątek Walkera jest nudny i niepotrzebny.
Dokładnie, takie same mam wrażenia dotyczące Carrie. Fajny pomysł na postać, która jednak z każdym odcinkiem coraz bardziej rozczarowuje:( Z pewnością niepokój siostry, że zabraknie jej leków za 2 dni też ma jakieś znaczenie, bo oni w tym domku zabawiali się cały weekend (3 dni?). A może ona jest nimfomanką?:) Tak wysoko postawiona agentka przyznaje się do (nielegalnego) podglądania potencjalnego terrorysty? Coś tu nie gra... Mam nadzieję, że ten odcinek to jakaś podpucha:) Ech, chyba brakuje mi Losta ...:)))
A mnie intryguje cały ten ich romans, bo nie wiadomo do końca jakie były pobudki Carrie, aby się w niego wdać. Z jednej strony chciała się zapewne zbliżyć do niego i wyciągnąć jak najwięcej informacji, skoro podsłuchy i kamery nie podziałały, z drugiej strony odnoszę wrażenie, że ona się naprawdę zaangażowała w to emocjonalnie, co właściwie dyskredytuje ją jako agentkę CIA. Zdradziła mu tajne informacje o wariografie, kiedy stali na parkingu. Wtedy jeszcze do niczego między nimi nie doszło, a ona tak naprawdę ryzykowała swoją pracą. Kiedy okazało się, że to Walker jest zdrajcą (ja uważam, że są nimi zarówno Walker jak i Brody), Carrie biegła za Brodym jak zakochana wariatka, która wie, że narobiła sobie nie lada kłopotów i to nie tylko w sferze zawodowej, ale i uczuciowej. Pomijając już fakt, że gdyby Brody naprawdę był niebezpieczny, mógłby Carrie zabić w tym domku, żeby sprawa jego zdrady nie wyszła na jaw.
Ktoś w którymś wątku napisał, że wątek z żyjącym Walkerem jest mocno naciągany i niewiarygodny, z czym się nie zgodzę. To dość często spotykana w filmach metoda działania Talibów. Z jednej strony zmusili Brody'ego do wyboru - on albo jego przyjaciel, wiedząc że on wybierze siebie, z drugiej strony wywołali w nim tym niby zabójstwem najlepszego przyjaciela takie poczucie winy, że musiał się zwrócić do kogoś, kto wyciągnie do niego pomocną dłoń.
Pamiętam z jednego odcinka "Nikity" z Petą Wilson taki motyw, że Sekcja złapała ją i Michaela, po czym Operations chciał jedno z nich zabić. Problem był tylko w tym które. Madeleine, prawa ręka Operations, zaproponowała, żeby pozwolić kochankom wybrać, które z nich ma zginąć, a które żyć dalej. To, które przeżyje, będzie miało takie wyrzuty sumienia i potrzebę przynależności do grupy, że samo przyjdzie na kolanach, błagając o przyjęcie. W "Homeland" jest ten sam zabieg- Brody "zabił" Walkera (pomijam kwestię, że on może wiedzieć o tym, że Walker żyje, a cała akcja to jedna wielka mistyfikacja), ma wyrzuty sumienia, Abu Nazir wyciąga do niego pomocną dłoń, więc Brody go kocha (jak sam stwierdził).
Co mi się wydawało naciągane to akcja po teście na wariografie Brodyego. On na pewno wiedział, że Carrie go obserwuje, więc logicznym jest, że wie również, iż to ona kazała spytać o to czy zdradzał kiedyś swoją żonę. Gdyby nie chciał pokazać, że potrafi kłamać, powiedziałby, że tak zdradzał i byłoby po sprawie. Po tym wszystkim on stamtąd wychodzi i jedzie z Carrie na drinka, chociaż już wtedy powinien był wiedzieć, że ona jest szpiegiem i powinien się mieć na baczności. A on po tekście z herbatą wielce zaskoczony.
Myślę, że tak łatwo przyznała się do tego szpiegowania ponieważ rzeczywiście związała się uczuciowo z Brodym. Z jednej strony jest jej kariera i praca w CIA w której ona głęboko wierzy że to Brody jest terrorystą, jednak z drugiej jest zwykłą, atrakcyną kobietą, która ma uczucia i podczas tych kilku dni spędzonych razem uczucie się wzmocniło. I wystąpił taki konflikt jej dwóch sfer - z jednej strony coś do niego czuje ale jednocześnie stara się trzeźwo myśleć i traktować cały ten weekend jako pracę. Pytanie co wygrało, moim zdaniem jednak uczucie (w wyniku czego była mniej ostrożna i stąd też tekst o herbacie i tak łatwe przyznanie się do podsłuchu).
Hmmm,
A mnie Carrie nie rozczarowała, bo nie pamiętałem jej zachowanie z poprzednich odcinków. Carrie to nimfa. W początkowym odcinku była scenka jak wraca do domu zeszlajana, jedną ręką myje zęby, a drugą myje pęknięcie brzoskwini. Potrafiła podjąc próbę użycia sexu żeby osadzić Saula kiedy on ja straszył wywaleniem, kiedy zorientował się że nasza aparatka prowadzi nielegalny podsłuch Brodiego. Carrie używa sexu jako środka manipulacji. Brody jest manipulowany przez Carrie, która jest "narzędziem grzechu"... (just joking).
Też myślę że używa sexu jako środka manipulacji tyle, że idzie jej to marnie. Na razie wynik jej romansu z Brodim jest taki, że się wygadała i zaangażowała. Skoro traktuje sex jako narzędzie to niech będzie konsekwentna i się nie angażuje. Jako agentkę CIA powinno być ją na to stać, do tego nie jest już naiwną osiemnastolatką. Widać, że praca jest jej całym życiem więc dlaczego wszystko zaprzepaszcza zdradzając się Brodiemu ? Nagle poczuła z nim silną więź, zakochała się?
Dlatego po ostatnim odcinku nie rozumiem tej postaci, jest dla mnie nie autentyczna.
Widzę ze postać Carrie wzbudza silne emocje. O dziwo dla mnie jej zachowanie jest spójne. Nie jest naiwną nastolatką, praca dla niej to wszystko. Ale z drugiej strony bierze psychotropy żeby poprawnie funkcjonować, nie buduje trwałych i zdrowych relacji z ludźmi. Wręcz ma skłonność do angażowania się w układy przez przyszłości (Estes). Nie może dobrać się do Brodiego, rozgryźć go , więc zaczepia go na spotkaniu dla weteranów, daje zaprosić na drinka, uprawia sex, etc. To są jej metody żeby zbliżyć sie do przeciwnika, trafić pod jego skórę. Nie są może szczególnie etyczne, to jest nasza cała Carrie. Czy zdradza CIA otwierając się przed Brodiem? Raczej nie, przecież oficjalnie CIA ufa naszemu wojakowi, a wszystko jest jak na razie wytworem jej wyobraźni. Brodie ma logiczne wytłumaczenie na każdy zarzut wariatki Carrie.
Carrie zatraca się w pracy, ale ma też inne potrzeby. Ona nie jest tylko dobrą analityczką, ale też człowiekiem. Kocha rodzinę, co widać w jej relacjach w ojcem, siostrą, dziećmi siostry. Według mnie Carrie znalazła w Brodym odzwierciedlenie siebie, wyczuła te same potrzeby, które ona ma. Jednak przez cały czas nie porzuciła myśli, że on przeszedł na stronę wroga, manipulowała nim i chciała znaleźć dowody, że na jego udział w spisku. Brody to takie jej fatum.
Według mnie Carrie wpadła we własne sidła. Manipulowała Brodim, teraz się w nim zabujała i prawdopodobnie on manipuluje cały czas nią. W scenach nad jeziorem, kiedy rozmawiają o tym jak oszukał wariograf, widać, że trafił swój na swego. Każde z nich chyba trochę udaje, że jest pijane i gra pewną rolę. Pytanie tylko na ile Carrie Brodiemu zaszła pod skórę.
Moze tak zbocze z tematu a moze mi ktos powiedziec jakim to samochodem jezdzi Brody ? bo bardzo mi sie podoba ;d
Napisałem kiedyś, że Homeland jest premierą tej jesieni. Jednak niestety muszę zmienić zdanie. Jedno wielkie rozczarowanie! Ciekawie zapowiadająca się historia wypaliła sie w połowie sezonu. Widać, że ludzie odpowiedzialni za tą produkcję nie mają w ogóle wyobraźni, fabuła jest sztuczna i naciągana, a bohaterowie niewiarygodni. Pomysł był tak dobry, że można było kontynuować taką produkcję przez kilka sezonów, terroryzm to chwytliwy temat. Wątki, które zagościły w serialu nie są jednak przełomowe, odkrywcze, nowatorskie. Wszystko to powielanie schematów i tandeta. Zastanawiam się kto o zdrowych zmysłach umieścił w scenariuszu ten romans ? Bezbarwny pozbawiony emocji wątek, który zniszczył mi tą produkcję. Nie zwracałem generalnie uwagi i było mi to obojętne czy Carrie ma swoje leki czy też nie ale w ostatnim odcinku było to tak podane na tacy, że Carrie zrobi za chwilę coś głupiego po telefonie do siostry, że było to wręcz żałosne. Dialogi Brodie/Carie również jak napisane na kolanie i ostatnia scena, gdzie Carrie biegnie za Brodym do samochodu jak mała przestraszona dziewczynka ze złamanym serduszkiem, SERIOUSLY ? Zwrot akcji, że kolega Tom jest terrorystą również nie wzbudził we mnie znikomych emocji- tragiczne rozwiązanie, jak zobaczyłem jego zdjęcie poczułem uczucie zniechęcenia i zniesmaczenia. Udany debiut i początek sezonu jednak łuki fabularne zastosowane przez scenarzystów zniszczyły ten serial i zrobiły go nieciekawym i nijakim. Kolejny dobry pomysł, który zamienił się tylko w jeden z wielu seriali do oglądniecia w czasie kompletnego znudzenia.
Wątpię, aby tylko tacy agenci, którzy nie mają uczuć kwalifikowali się do pracy. Większość z nich pewnie ma rodziny, czy jakieś bliskie osoby, które wywołują w nich emocje. Saul ma żonę, przeżywa, że ona się od niego oddala. Tak samo Estes był żonaty. To i Carrie ma prawo do uczuć. Chociaż u niej nie wiadomo, co jest prawdą, skoro bierze leki. I w tym momencie w związku z tymi lekami i ich działaniem może jej się sporo przydarzyć i w tym nie ma braku logiki. Wiele razy jakieś akcje mogą się posypać, skomplikować przez tzw czynnik ludzki. Z kolei Brody, jeśli przestać go podejrzewać o przejście na stronę terrorystów, może być po prostu bardzo zmęczonym psychicznie człowiekiem, który rozpaczliwie szuka spokoju i normalności.
NIe zgodzę sie z tobą...Na początku zaznaczę,ten odcinek do tej pory najlepszy,zamiast akcji i asymilacji naszego głównego bohatera w życie rodzinne(za dużo obyczaju)w tym mamy połozony duży nacisk na psychologię postaci.Mnie również zdziwiła bardzo postawa Carrie,co ona robi inwigilacja poprzez łóżko,ale teraz na spokojnie myslę że ona jest niestabilna emocjonalnie(leki-czyli mimo wszystko chora osoba).Ona ma wręcz obsesje na punkcie swojej pracy(tylko to posiada)nie mogła naszego bohatera szpiegowac za pomocą kamer,podsłuchu tak więc rzuciła wszystko na jedna kartę(juz wcześniej podobno przejawiała rózne niebezpieczne skłonności).No ale koniec odcinka mówi wszystko za bardzo sie z angażowała ,dlaczego?Proste,bardzo długo juz żyła jako singielka,brakowało jej drugiej połówki,pomijam juz to że nasza Carrie czuje sie trochę osamotniona w swoich działaniach.....
No ktoś tu pisał że teraz jak wszystkie karty odkryte przynajmniej Brody'ego to teraz fabuła zrobi się liniowa,mało zaskakujaca...ja myslę co innego ten serial z zasady ma byc zaskakujacy,twórcy beda nas zwodzic do samego końca,zmianiac,macić tam w głowach to jest recepta na wysoka ogladalność to nie 24 godziny czy inny podobny chłam.Tu może zaistnieć plan b a nawet c...Zauważcie,że twórcy na siłe nie ciagna wątków,juz w nastepnym odcinku pewnie bedzie wyjaśniona sprawa murzyna albo ostatecznie w kolejnym...A Brody,no jeszcze moze zaskoczyc tego nie wiemy,moze np miec zadanie które nie kłóci sie z jego obecnymi wartościami czyli wybrać mniejsze zło,zabic jakiegoś waznego wojskowego czy cos podobnego a nie zaraz zagłada ludzkosci.
A dlaczego Brody nie odstrzelił Carrie?Tak jak sama wspomniała,jest to zbyt ryzykowne dla Brodiego,cały plan moze iść w łeb lepiej zmanipulowac niestabilną Carrie..Zauważcie że on sie zachowuje jak psycholog w swoich poczynaniach(ciagła analiza)moze do tego go przygotowali,moze nawet wcześniej go przestrzegli przed nią.Czy mi sie wydaje,ze oni w agencji maja kreta?Skad ten koleś(co go zabili)wiedział ze go sledzili kto mu dał cynk,bo nie pamiętam?
Nie wiadomo kto to, dlatego jest podejrzenie, dlatego istnieje podejrzenie, że w agencji jest niezidentyfikowany jeszcze kret.
W każdym razie u mnie ocena wzrasta stopniowo,pierwsze odcinki na 6,pozniej 7 a po ostatnim na 8, za co?Za sceny w domku,bardzo wiarygodny seks i przesłuchanie-obie strony odkrywają swoje karty,ale nie zapominajmy gra toczy sie dalej....
Ja się zaczynam zastanawiać czy Brody celowo nie zadzwonił do Carrie, żeby z nią nawiązać bliższy kontakt. O ile jest kret w CIA, może to być człowiek, który informuje Brody'ego na bieżąco, a jeżeli tak jest, to Brody i tak wie, że był szpiegowany. Musiał zatem (o ile taka teoria się sprawdzi) jakoś przeciągnąć Carrie na swoją stronę. Popłakał jej trochę, powiedział, że jest Muzułmaninem i niby wszystko się wyjaśniło, a przecież tak naprawdę nadal nie wiemy nic. Powiedział rzeczy, które i tak nie potwierdzają, że nie jest terrorystą. Zastanawia mnie jednak nadal jedna sprawa- po co pokazał Carrie poprzez wariograf, że potrafi perfekcyjnie kłamać?! Nie mam wątpliwości, że zrobił to w jakimś konkretnym celu, bo przecież wiedział, że pytanie o zdradzanie żony było jej zagrywką.