Odcinek zdecydowanie o słabszej dynamice niż odcinki 2,3,4,5 tego sezonu, niemniej lepszy
od odcinka 6 i wyjaśniający wiele kwestii - nareszcie wiemy po co wplątali w historię Dane i
Finna. Dla mnie największym plusem tego odcinka jest fakt, że Brody nareszcie zaczyna
wierzyć w sprawę z CIA, a nie tylko robić to, bo nie ma wyboru - zazdrość wobec weterana
Wietnamu jest bardzo wymowna. Nareszcie chciał w swoim życiu zrobić coś prawidłowo i po
prostu pomóc córce przejść przez to wszystko - a tu Carrie musiała całość zepsuć.
Żony Brody'ego coraz bardziej nie cierpię - Finn miał rację, mówiąc, że Dana nie zna takiego
życia z akcentem na "jeszcze". Jej matka za chwilę będzie następną Cynthią.
Jestem ciekawa co miała na myśli Carrie, mówiąc Mike'owi, że niedługo Jess i dzieciaki będą
go bardzo potrzebowały. Ma ktoś jakiś pomysł?
Było mi bardzo żal Aileen i widziałam w tym miejscu Brody'ego w przyszłości - przy czym ona
wybrała takie życie świadomie, on został do niego zmuszony. Coraz wyraźniej zarysowuje się
profil człowieka zniszczonego przez wojnę i jej skutki. Dla mnie Brody już nie jest terrorystą.
Jest po prostu kolejną ofiarą systemu, który jest bezwzględny wobec każdego, kto wejdzie mu
w drogę.
1. Galvez wraca jako pierwszy podejrzany o bycie terrorystą.
2. Od momentu, jak aresztowali Brody'ego serial stracił na dynamice, ale zapowiedź 2x08 sprawia wrażenie, że może się to zmienić.
3. Córka Brodyego podobałą mi się w pierwszym sezonie - od nastolatki "mam wszystko w dupie" przez "udaję, że mam to wszystko w dupie, ale tak naprawdę mi zależy" do "tato, wróć do domu, potrzebuję Cię". Naprawdę dobrze jej szło. Niestety w 2 sezonie scenarzyści nie mają pomysłu na jej rolę, więc ona trzyma się miny pt. "mam to wszystko w dupie". Wkuffia mnie i nie będę płakał jak ją zastrzelą.
Chciałem Ci tylko przypomnieć że Brody ukradł listę celów z CIA z biura Estesa i jakoś się nie pochwalił. Więc jak dla mnie dalej jest terrorystą a karmienie Carry tekstami w stylu " jak Ty to robisz, że mnie uspokajasz, jak mi z Tobą dobrze" to wyłącznie rzeźba w plastelinie którą jest Carry w kontaktach z Brodym. Ciekawe kiedy ona sobie zda sprawę kto tu kim "kieruje".
Co do Mike'a - chodziło jej o to że jeśli cokolwiek pójdzie nie tak z Brodym (okaże się zdrajcą, bo przecież pewności nie mają) to znów będzie mógł wskoczyć na jego miejsce. Wystarczy czekać.
Aileen - nie wiem jak można mieć sympatię czy współczucie dla takich osób - wysadzają się, knują, zabijają, przez takich oszołomów nie można teraz bezstresowo wsiąść do samolotu - dla mnie jej zeznania Soul powinien wydusić na torturach a nie przywilejami - ogólnie scena w więzieniu wydaje mi się najsłabsza - więzień pozostawiony bez opieki ze szkłem... come on.
Odcinek faktycznie wolniejszy, może to cisza przed burzą. Z fajniejszych scen to - " nie jestem niemową" :)
Tak mnie zastanowiło właśnie: Estes wie już, że Brody od dawna współpracował z Roją - nie skojarzył, że wtedy zostawił Brody`ego samego w swoim biurze, bo wyciągnęła go stamtąd Roja?
Bardzo dobre podsumowanie. Nie zgadzam się tylko, że dynamika słaba - dla mnie to był jak dotąd najlepszy odcinek tego sezonu, nie nudziłam się ani sekundę.
Kilka rzeczy się wyklarowało: Carrie i Brody'ego chyba już zawsze będzie do siebie ciągnęło no matter what (ach, te ludzkie namiętności). Cieszy mnie, że u Brody`ego sukcesywnie odzywa się sumienie, w moich oczach wraca dla niego nadzieja i będę kibicować jego "powrotowi" (scena w basenie świetna).
Co do słów Carrie, że rodzina Brody`ego może niedługo potrzebować Mike'a - myślę, że Carrie zdaje sobie sprawę, że cokolwiek planuje Abu Nazir, zbliża się to wielkimi krokami i skutki tego mogą być dla Brody'ego ... hmm... nieciekawe.
To po co wplątali gówniarzy? Bo jak dla mnie to tej całej historii mogłoby nie być w ogóle.
Nie bardzo rozumiem krytykę żony Brody'ego, już zwłaszcza uwagę że "za chwilę będzie następną Cynthią". Postawa bohaterki w tym epizodzie była przecież przeciwieństwem tego, co zaprezentowała żona wiceprezydenta. Była ok. Jessica Brody też nie jest moją ulubioną bohaterką w tym seriale, ale kobieta ma swoje racje, nie wiem skąd tyle niechęci do niej.
Brody ryzykuje życiem igrając z terorrystami, więc nie da się przewidzieć jak długo pożyje - do tego piła Carrie.
Świetny wątek Aileen - w tym serialu niestety drugoplanowi bohaterowie i ich eksploatacja nie powalają (minęło półtora sezonu, a my wciąż znamy jedynie Brody'ego, Carrie, Saula, Danę, Jessicę i Mike'a, spośród których ta ostatnia dwójka głównie irytuje), więc tym bardziej taką perełkę trzeba docenić.
Roya jest dobra i mam nadzieję, że będzie jej więcej w następnych odcinkach, choć nie do końca odpowiada mi grająca ją aktorka (jest dobra, ale kojarzy mi się z Lostem - do takiej tajemniczej postaci powinno się wykorzystać mniej znaną twarz). Pomysł na tę postać, Howard Gordon ewidentnie zaczerpnął ze zjawiskowej Cary Bowden z 7 sezonu 24.
Quinn irytuje coraz bardziej.
Dobry odcinek udekorowany motywami muzycznymi w stylu "24" (nie zdziwiłbym się, jakby okazało się, że również do tego serialu za muzykę odpowiedzialny jest genialny Sean Callery).
A właśnie mnie się podobał Quinn w tym odcinku - konkretnie, bez emocji podchodzi do tematów i nie owija w bawełnę (pytanie o stan Galveza) Więc jakoś się do niego przekonałem.
A wg mnie postać Quinna wiele wnosi do serialu. Wątek Carrie i Brodego trochę już nuży, więc nowy silny charakter dobrze podziałał na dynamikę sezonu:)
Niekoniecznie Carrie musiała do tego pić, że Brody może wkrótce umrzeć, w końcu ona sama tego najmniej chce, więc wątpię, że ona dopuszcza do siebie taką myśl. Cała akcja wisi na włosku, jeżeli brody się teraz wycofa, ma po układzie i idzie do więzienia bez okien (jak Aileen). Tym bardziej wymowny jest zwiastun przyszłego odcinka (SPOILER), w którym Carrie ucieka z Brodym do jakiegoś motelu. Śmiać mi się chciało podczas tej rozmowy Carrie z Mikem - życzyła mu, aby dostał czego chce, co znaczy równocześnie, że i ona to dostanie. Jasnym chyba jest, że nawet jak Brody jakoś się wykręci z tych wszystkich spraw i dożyje do końca sezonu, jego małżeństwo nie ma żadnych szans na przetrwanie. Oni są jako małżeństwo fikcją od dnia, kiedy wrócił z Ramstein do Stanów Zjedonoczonych.
Jessica robi się taka jak Cynthia, co nie znaczy, że ta przemiana dokona się w ciągu tygodnia - zrezygnowała dla własnego dobra z Mike'a, bo przecież nie dla dobra swoich dzieci - miały o wiele lepiej z Mike'm. Brody'ego nigdy nie ma w domu, a jak jest, to i tak nie interesuje się życiem swojej rodziny, bo ma sam za dużo problemów. Jessica chce zostać panią wiceprezydent, nawet wiadomość o zabiciu przez Brody'ego Toma, z którego żoną Jessica miała przez wiele lat kontakt (pozytywny bądź negatywny, to nieważne), zszokowała ją na 5 minut. Odsuwa od siebie myśli o tym, że Brody mógłby być złym człowiekiem, odsuwa od siebie Mike'a, którego ponoć kochała. Po co niby to wszystko? Władza uzależnia, przed czym Finn ostrzegał Danę. On wie jak ta gra wygląda. Cynthia kiedyś na pewno też była normalną mamą, a teraz tylko patrzy, żeby zatuszować występki syna, zamiast pomyśleć 5 minut o tym, co chłopak narobił.
Scena w basenie w moim odczuciu bardzo symboliczna - narodziny nowego Brody'ego, który chce mówić prawdę i zrobić w końcu coś dobrze. On zdaje sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie nie wywinie się już z tego całego zamieszania bez szwanku, ale chociaż teraz chce zrobić coś prawidłowo.
No tak, Carrie życząc Mike'owi, wyrażała swoje własne marzenia, ale warto zauważyć, że postawiła CIA na pierwszym miejscu, choć w jej interesie byłoby wepchnąć Mike'a w ramiona Jessici. (Jakbym telenowele komentowała :P)
Odcinek generalnie w porzadku, choć znacznie wolniejszy, bez tąpnięcia. Najbardziej mnie rozczarowało, że nie pokazali więcej zamieszania po akcji w Gettysburgu, ani żadnej narady na najwyższym szczeblu, ani nawet nikt newswów nie oglądał. Tak jakby to zlali, jeszcze Estesa wysłali na wieś, hę. Wątek z Aileen fajny, ale totalony wypełniać, pomiędzy kolejnymi scenami zupełnie o niej zapominałam, może nie wierzyłam, ze ich dokądkolwiek zaprowadzi. Z drugiej strony, oni chyba musieli coś wyciągnąć od niej? Tyle przecież tam siedzi, masakra.
Co do Jessici to raz na jakiś czas robi mi się jej szkoda i w tym odcinku również tak było. Co chwilę na nią bomba spadała. W ogóle się nie zgadzam z @Binula, uważam, że Jessica widzi, że ten świat władzy, prestiżu który tak ją pociągał, też potrafi być brudny, a ona mimo wszystko nie zatraciła własnego rozsądku czy sumienia i mimo ostrzezeń Cynthii, wie, jak dobrze postąpić. Bardzo na plus, choć drewnem jest wciąż ;)
Według Ciebie dzieci miały lepiej z Mikem, ale według dzieci, to ojciec jest najważniejszy, było widać to w poprzednich odcinkach. Scena z basenem jako chrzest? Za dużo symboliki doszukujesz się tam, gdzie jej w ogóle nie ma.
Co do sceny w basenie to zgadzam się z Binulą, że - przynajmniej po części, przynajmniej dla Brody'ego - pełniła ona rolę symboliczną, To zresztą było powiedziane wprost - wcześniej w tej historii, o chorym koniu, którego, lecząc umieszczano w basenie. Takie dialogi nie pojawiają się w filmie ot tak, żeby były.
To Twoje zdanie, że jej nie ma, ja uważam, że scenarzyści Homeland nie pakują do serialu scen, które nie są potrzebne. Bo niby po co mieliby pokazywać Brody'ego, który idzie sobie popływać w basenie? Jestem pewna, że chodziło o pewną formę jego "katharsis", niemniej każdy interpretuje to jak chce.
Myślę, że moja niechęć do Jessici wynika głównie z 2 powodów:
1) Aktorka jest fatalna
2) Jej rola jest bardzo po łebkach rozpisana i nie potrafię jakoś "wczuć" się w tą postać. Brakuje mi tutaj jej wielowymiarowości. To samo tyczy się Mike'a, którego rozmowa z Carrie tylko to podkreśliła - siedział tam jak cielak i dał się opieprzać, a przecież jest jakimś wysoko postawionym oficerem (nie znam się na sprawach wojskowych).
Ja nie widzę gdzie te dzieci mają lepiej z Brody'm. On jest cały czas nieobecny w ich życiu, nie robi nic,żeby nawiązać jakiś kontakt (poza paroma rzeczami - zawieszanie z Daną kłódek, pójście z nią na policję czy modlitwa z Chrisem). Nawet jak jest w domu, to tak naprawdę i tak go nie ma. Przecież ten facet sam ma świadomość tego, że te dzieciaki miałyby lepiej bez niego. On tylko bawi się z nimi w dom, a tak naprawdę cała jego rodzina mieszka pod dachem z obcym. Nie widzę absolutnie żadnej opcji, aby małżeństwo Nicholas-Jessica przetrwało. On jej nigdy nie powie całej prawdy, bo nie potrafi jej nikomu powiedzieć (najbliżej prawdy jest Carrie, ale i ona nie wie wszystkiego).
To moje zdanie i je wyrażam, dokładnie, inaczej bym tego nie pisał, jakby to nie było moje zdanie. Pakują dużo scen, które są zwykłymi zapychaczami i spowalniaczami czasu. Żeby dojść do tego wniosku trzeba najpierw pomyśleć, na czym zarabia serial a nie doszukiwać się na siłę drugiego dna. No ale nikt nikomu nie zabrania myśleć, jak uważa.
Nawet jeśli Brody dożyje końca sezonu, to i tak dni jego małżeństwa z Jessicą są już policzone. Jessica może i miota się w tym świecie żon wielkich polityków, ale podkreśla jedno: nienawidzi, kiedy mąż ją okłamuje. A to, że ją okłamał, że nie współpracuje już z Carrie, wyjdzie teraz dość szybko - nie wierzę, że Dana nie powie matce o tym, co wydarzyło się pod posterunkiem policji.
Ja tam w ogóle nie pamiętam z Lostów aktorki grającej Royę. Za to z Rzymu doskonale.
Nie rozumiem skąd pomysł że Jessica stanie się Cynthią...przecież powiedziała Brody'emu o wypadku. Widać że zależy jej na rodzinie, nie na zaszczytach. Ogólnie ten cały pomysł z wypadkiem uważam za słaby. Tak jakby scenarzyści potrzebowali jakiegoś wypełniacza bo główna fabuła rozwija się teraz wolniej.
po pierwsze polecam parodię serialu z Saturday Night Live, nie wiedziałam gdzie to wrzucić: http://www.dailymotion.com/video/xv0hzg_snlhomeland_fun
Co do odcinka, to niestety słaby i nie posunął akcji do przodu (ale wiem że takie odcinki też są potrzebne). Niech już skończą z wątkiem gówniarzy bo tylko to jest nudne i nic nie wnosi do serialu, chciałam przewinąć wszystkie sceny z ich rozterkami powypadkowymi ale jakoś się powstrzymałam. Za to Quinn mi się podoba ;)
Dziwi mnie to, że Walden jako były dyrektor CIA nie ma żadnych kontaktów w agencji i nadal nie ma zielonego pojęcia kim jest Brody. Bo jeśli dobrze zrozumiałem to Brody ma być twarzą jego kampanii, czy nawet startować jako jego wiceprezydent??
100% poparcia, ale dla prawdziwych recenzentów i znawców tego serialu, nic nie jest tu przypadkowe i wszystko ma sens i nie jest tam jakimś badziewnym zapychaczem i spowalniaczem akcji, żeby ludzi ciągnąć do oglądania serialu i reklam w przerwie oraz ma bardzo bogatą symbolikę :)
Mnie ten odcinek przekonał, że analityk dodany w nowym sezonie jest ukłonem dla żeńskiej publiki gdy zobaczyłem jego ass.
a teraz dla rozluźnienia - Damian Lewis tańczący Gangnam Style:
http://www.youtube.com/watch?v=gaFfzUUye5M
Czyż nie jest przezabawny:-)
o_O
Zadziwiająco dobrze mu to wyszło, podejrzewam, że wcześniej ćwiczył :). Być może do najnowszych odcinków Homeland, gdzie będzie tańczyć z Daną, Chrisem i Estesem :D
Musiał coś ćwiczyć, bo to pierwszy raz, gdzie moim zdaniem ktoś zatańczył gangnam style lepiej od samego PSY. Koleś jest ogólnie niesamowicie zabawny, oglądałam jego rozmowę z Jonathanem Rossem, gdzie powiedział, że narobił sobie bałaganu, podpisując dvdbox Homeland dla Obamy "From one muslim to another".
Do Binula- hej, a nie pomyślałaś że Brody odzyskuje kontrolę nad Carrie? (ten pocałunek wg. mnie był w 100% przemyślany).
Moim zdaniem sam jeszcze nie wie w którą stronę się ustawić- czeka na rozwój sytuacji. pozdrawiam
Pewnie, że o tym pomyślałam, niemniej wydaje mi się, że Brody się odsunął na dobre od Nazira i poszedł w stronę Carrie (i tym samym CIA). W innym wypadku z tego serialu zrobiłaby się kołomyja -zdradził, nie zdradził, zdradził, nie zdradził.
Myślę, że sprawa Brody'ego i wybrania przez niego strony jest tyle o ile zamknięta, a nowym zagrożeniem (i głównym wątkiem serialu) będzie teraz wyjście na jaw kto jest kretem i próba obalenia go.
Kurcze, założyłbym się z Tobą że Brody jeszcze nie jest transparentny...zresztą 3/4 pierwszej serii twórcy serialu grali tym nam na nosie.Przy okazji dzięki za info nt. muzyki
Nie wiem, myślę, że na dłuższą metę ciągłe wahania Brody'ego byłyby męczące i scenarzyści nie mogą zakończyć tego sezonu na pytaniu: zdradzi czy nie, bo to byłoby wtórne. Ewidentnie zmierzamy do poznania kreta (którego tożsamość podałam w innym wątku objętym spojlerem), z którym będzie decydująca rozgrywka. Myślę, że nasi bohaterowie poznają też w końcu Abu Nazira, którego może nie ma fizycznie obecnego, niemniej atmosfera wokół całej sprawy ostatnio mocno się zagęszcza. Do tego widać, że Brody robi psychiczną wysiadkę. Nazir musi zacząć działać.
Ok, ok ale jak wyjdzie "na moje" to na bank się przypomnę :)
muzyka oczywiście nie do dostania w Sieci...jeszcze skubaniutki nie wydał tej płyty
Odcinek świetny, ale córka Brodiego - Dana wkurza już bardziej niż Kim w 24H :)