Mam nadzieję, że nie pospojluję. Babole, które udało mi się dostrzec:
1. Trzepnięta w makówkę, galaretowata, płaczliwa histeryczka, która jedzie na dragach, zostaje szefową "frontowej" placówki wywiadowczej - od razu to pachnie III w. św. Powinna siedzieć w piwnicy w Firmie z wydziale skarg i wniosków i obrabiać nic nie znaczące papierki.
2. Mężuś pani ambasador, który nie ma "krycia" kontrwywiadowczego, i do którego może podejść byle szpion byle wywiadu. A żadne z rodzimych Firm kontrwywiadowczych (czy to cywilna, czy to wojskowa czy to dyplomatyczna) tego nie wyłapuje. Lipa. Tym bardziej, że placówka jest nieomal w strefie wojennej.
3. Sam Wielki Szef Firmy, który w krytycznej sytuacji pęka i gotów jest za życie kilkoro podwładnych na placówce poświęcić życie całej siatki szpiegowskiej w rejonie i oddać listę szpionów. Brak choćby zabezpieczenia takiego, że w takiej sytuacji ktoś miałby prawo go w tym bunkrze zlikwidować.
4. Wybryk w postaci jakiegoś tam tunelu łączącego siedzibę ambasady z jakimś tam bazarem. Tunelu zabezpieczonego tylko jakąś g***ną siatką i kłódką, którą można przeciąć nożycami, podczas gdy od frontu to jest fortece (wysoka, stalowa brama, kolczatka, szlaban, marines...). Tunelu bez czujników laserowych, podczerwieni, kamer, blokujących się grodzi....
5. Były szef Agencji, który odszedł z niej ale dalej bierze udział szczególnie w jej tajnych operacjach.
6. Rozwałka SUVów dwoma czy trzema granatnikami, ale ci co przeżyć mieli przeżyli.
7. Podwładna w służbach lokalnego wywiadu/kontrwywiadu, która ma więcej do powiedzenia od swojego szefa.
8. Kontynuacja wymiany więźniów w sytuacji zagrożenia terrorystyczną detonacją ładunków wybuchowych.
9. Podwładny szefowej placówki wywiadu, który w warunkach rozkazu może unieważnić wydane przez tą szefową żołnierzowi polecenie likwidacji celu.
10. Ktoś ma coś jeszcze?
Jeśli idzie o czwarty sezon to możesz jechać ile wlezie. Choć akurat braku realizmu bym im nie wytykał bo to nigdy nie był realistyczny serial. Wyjątkiem było ponoć to co zrobili z Nickiem w trzecim, sezonie, dokładnie w finale. Ale ja osobiście
dziękuję za taki realizm...
Wiesz, to nie chodzi ani o dokument ani o paradokument lecz o dobre kino sensacyjno-szpiegowskie. To jest tak, jakbyś pił koktajl truskawkowy. I co z tego, że tak w całokształcie ci on smakuje, skoro od czasu do czasu ci zgrzyta piasek w zębach, bo ktoś niedokładnie umył truskawki. Mnie chodzi o te niedomyte truskawki, które trochę jednak psują smak tego koktajlu.
Po obejrzeniu sezonu trzeciego, myślałem że nie można niżej upaść. Okazało się iż byłem w błędzie. Producenci (w osobie min. Claire Danes) jak i scenarzyści szorują po dnie próbując się przez nie przebić. Próbowałem na początku czwartego sezonu notować absurdy scenariusza. Zanotowane idiotyzmy już po dwóch pierwszych odcinkach zajęły mi dwie strony. Szkoda papieru.
Ujęło mnie kilka zdań/scen. Myślę, że są odpowiednią ilustracją do kataklizmu serwowanego nam przez "Twórców".
Zatem...
Trójka Agentów okrążona w samochodzie przez tłum agresywnych ludzi z pałkami. Jeden z nich jest wyciągnięty z pojazdu. Bohaterska Agentka w swym heroizmie chce rzucić się na pomoc linczowanemu krzycząc "Możemy mu pomóc!". SIC!
W jednej z kolejnych scen wywiązuje się rozmowa między Agentką i Agentem.
Agentka: Musimy ustalić wspólną wersję.
Agent: Jaką wspólną wersję?
Agentka: Mogliśmy mu pomóc!
... i dalej...
Agentka: Nie lubię pracować na łapu-capu.
... i dalej...
Po zezwoleniu na atak rakietowy samolotów w środku akcji Agentka odwraca się i wychodzi z pomieszczenia.
Agent: Lepiej żebyś została (akurat odnosiło się to do niespodzianki, którą na urodziny przygotowali ale kurka to jest środek akcji!!!)
Agentka: Umówiłam się z siostrą.
I na koniec słowa szefa CIA, które zawierają w sobie pełen obraz serialu.
"Dysfunkcja, to najłagodniejsze określenie Waszych problemów."
Przepraszam, że tak jeden post pod drugim. Nie mogłem się powstrzymać.
Agentka: Widać Saula?
Agent: Właśnie wszedł do domu.
Agentka: Jaki plan?
Szef: Jakie mamy opcje? Informatorzy? Komandosi?
Agentka: John?
Agent John: Trudno tam o informatora a komandosi tam nie działają od czasu nalotu na Dande Dar-Bakel. (czy jakoś tak)
Agentka: Misja z terenu Afganistanu?
Agent: Co mieli by zrobić?
Agentka: Uwolnić Saula.
Agent: Daj spokój. Taką operację przygotowuje się wiele tygodni.
Agentka: Musimy to zrobić dzisiaj bo po zmroku znikną. Nie możemy wykluczyć operacji.
Agent: Atak na Bin-Ladena był prostszy a przygotowywali go pół roku.
Agentka: Tu chodzi o Saula. (dla przypomnienia Saul to były dyrektor CIA, robiący aktualnie w sektorze prywatnym)
Agent John: Trzy tygodnie temu pakistańska armia straciła w tym rejonie dwa śmigłowce i osiemdziesięciu żołnierzy. Nie wejdziemy tam.
Agentka: Czyli Saul ma przechlapane? Poddamy się? Pójdziemy się napić?
Szef: Nie krzycz.
Agentka: Musimy coś zrobić. Czy ja gadam do ściany?
Szef: Co Cię napadło?
Agentka: Nic. Nic.
Dziękuję za możliwość prezentacji wyjątku z najgorszego scenariusza serialowego z jakim dane mi się było spotkać.