Ciężko mi uwierzyć w te piszczące rozentuzjazmowane tłumy na spotkaniach z politykami. Czy ludzie naprawdę nabierają się na słodkie słówka, twarze dzieci, cały ten teatrzyk? Czy naprawdę wierzą w szczerość uścisku ręki i wspólnego zdjęcia? Wydaje mi się to po prostu absurdalne.
A już to orędzie do narodu, co chwilę przerywane owacjami na stojąco... przecież to już zalatuje klimatem Korei Północnej.