Konflikt między nim a Frankiem jest naprawdę zawrotny. Obaj panowie dobrze znają zasady gry,
są inteligentni, wiele osiągnęli.
Zastanawiam się jednak, jaka jest fundamentalna natura miliardera. W pierwszej chwili,
powiedziałabym, że Tusk jest raczej dobrym człowiekiem (oczywiście w porównaniu z Frankiem).
Jest fair wobec ludzi, którzy i jego traktują fair. Frank od początku ma nieczyste intencje. Wiadomo
jednak, że ludzie postawieni tak wysoko w hierarchii rzadko dochodzą tam z czystymi rękami...
Koniec końców, jak mówi Underwood, there is but one rule...
Co myślicie o postaci Raymonda? I czy pojawi się on w trzecim sezonie?
Ile masz lat, że wierzysz jeszcze w dyferencjację dobro-zło i ośmielasz się publicznie przystawić taką miarę do tego serialu??
Są różne odcienie szarości, dobro/zło to nic innego, jak nieudolna próba przypięcia łatek do realnego życia. Dajmy na to policjanta, który sumiennie wykonuje swoją pracę, łapie dealerów pod szkołami itp., ale po pracy leje żonę - dobry jest czy zły?
Jak dla mnie to sa siebie warci. Miliarder, ktory dla zabawy trzyma ptaki w piwnicy , i jednego dusi reka bo wydawal dzwieki, to juz wiele mowi o czlowieku. w tym serialu nie ma dobrych ludzi na szczycie
To prawda, tamta scena z zabiciem ptaka była szokująca. Tam to chyba tylko Remy jest w miarę dobry :D Polubiłam tego gościa i mam nadzieję, że nie padnie kolejną ofiarą Franka, tak jak chociażby biedny Freddy :(
Nie zgadzam się. Remy wykonywał swoją pracę, ale nigdy nie był wredny z zasady, personalnie. Zresztą wydaje mi się, że późniejsze jego losy pokazały, że jest po stronie tych dobrych (w skali Waszyngtonu, nie w skali zakonu mnichów), w przeciwieństwie do Stampera.