... przegrała?
Trzeci sezon podobał mi się, ale po raz pierwszy nie zachwycił mnie logiką w samym scenariuszu jak i Underwood popełnił mnóstwo niewymuszonych błędów totalnie nie przystających do jego osobowości.

Dlaczego Dunbar przegrała. Prowadzi minimalnie w sondażach, potem dochodzi jej poparcie Sharp i w kontekście tego poparcia musi uchodzić za wygraną debaty. Prowadzi kampanię która może się podobać i nie ma żadnej wpadki.

Dlaczego więc przegrywa z Underwoodem który ma np. na ostatniej prostej problemy ze śmiercią żołnierza. Bo Claire roztacza słońce i tęczę? Przecież w tym samym kontekście za Dunbar stoją mąż i dzieci, a Claire pół roku temu mogła zostać ukamienowana publicznie za aborcję. Teraz jest wzorem dla kobiet? Że nie wspomnę że trudno mi uwierzyć że opinie publiczna tak dobrze odbiera osobę która rezygnuję ze stanowiska ambasadora by prowadzić kampanię wyborczą.

Postawiono nas przed dokonanym faktem - Underwood wygrał. Ale to jest naciągane jak w najtańszym polskim serialu, bo w rzeczywistości nie miał na to szans. I wkurza mnie to że twórcy tak olali widzów.

Do tego te wybory Underwooda w tym sezonie są bardzo naciągane. Jaki miało sens grillowanie Jackie podczas debaty? Co chciał tym osiągnąć? Przez dwa i pół sezonu pokazano nam polityka pragmatycznego, który jest sfokusowany na celu, a to było totalnie nielogiczne. Do tego zaognianie konfliktu z Claire też nie ma żadnego logicznego wytłumaczenia.

Ostatnie 3 odcinki poległy scenariuszowo. Pełno nielogiczności które powodowały grymas na mojej twarzy. A szkoda bo były w tym sezonie perełki jak oba odcinki z Petrovem. W DC i w Moskwie.