Serial uważam za świetny, podobnie jak i "Boss". Ale jest kilka rażących mankamentów, które mogą wprost zniechęcić.
***Spojlery*** Przede wszystkim - żaden prezydent nigdy nie pobrudziłby własnych rąk zabójstwami niewygodnych osób. W krajach dyktatorskich np. są od tego wyznaczone służby, które uciszają przeciwników politycznych, ale nigdy prezydent, w kapturze, na stacji, czy zakradając się na parking, nie morduje swoich przeciwników, zwłaszcza w dobie wszechobecnego monitoringu i techniki na wystarczającym poziomie, by zidentyfikować twarz sprawcy przestępstwa pod kapturem (część twarzy wymagana do tego jest zawsze widoczna). Nawet jeśli owa technika zawiedzie, to jest to i tak spore ryzyko.
Po drugie - odcinek z wizytą prezydenta Rosji, odrzucenie postulatów, etc. Żadna ze stron by tak nie postąpiła - ani USA, ani Rosja. Odcinek ten jest całkowicie karykaturalny, na amerykańską modłę aż do bólu. Obydwa kraje łączą wspólne korzyści, które ucierpiały by na takiej polityce, jaką przedstawiono w serialu. Zupełnie, jakby chciano nam powiedzieć, że to, co oglądamy na szklanym ekranie telewizora w codziennych wiadomościach, cały ten teatrzyk, ma miejsce również poza kulisami polityki. Odcinek bardzo spłycony, pokazowy, niepotrzebny.
Jeśli traktować cały serial, jako przerysowane (szczególnie w tych wypadkach) obrazy "zza kulisów" polityki jaką znamy, to to, co wymieniłem nie będzie żadnym błędem. Jeśli stawiać na realizm, to niestety gryzie to w oczy.
Więcej grzechów nie pamiętam.