Obejrzałam pilot "House of Cards". Już od pierwszej sceny z psem "pachnie" genialnym thrillerem politycznym i Fincher nie zawodzi ani na sekundę. Poziom jest tak wyśrubowany, że premierowy epizod się nie ogląda, a chłonie. Kevin Spacey w najwyższej formie niczym cebulę będzie "rozbierać" swojego bohatera z odcinka na odcinek. Rozpoczął u boku Robin Wright jak Usain Bolt rozpoczyna swoje sprinty - konkurencja pozostaje daleko w tyle. Scena w ich mieszkaniu, już po wysłuchaniu nieprzyjemnej wiadomości, to jedna z najlepszych jakie ostatnio w ogóle widziałam. Tą dwójkę łączy dziwny okład, okraszony rewelacyjnymi dialogami. A skoro przy scenariuszu jesteśmy....od początku do końca zapięty na ostatni guzik. Świetny pomysł z bezpośrednimi komentarzami bohatera wprost do kamery, czyli do nas widzów. Wreszcie reżyseria Davida Finchera...kropka nad i wieńcząca wspaniały debiut serialu. Stworzony przez niego klimat przesiąknięty nieufnością i bezwzględnością, to prawdziwa wisienka na torcie. Drugi plan? Z bardzo wielkim potencjałem, chociaż przyznaję, że duet Spacey/Wright w pilocie kradnie show. Co jeszcze....muzyka. Niepokojąca, jakby niesłyszalna, a jednocześnie podkreślająca wydarzenia. Oczywiście jest mrocznie, jest dwuznacznie, tak jak bywało już wcześniej u Finchera. Nawet w świetle dnia w powietrzu unosi się zagrożenie. Pierwszy epizod to majstersztyk bez cienia wątpliwości, gdzie nie ma miejsca na jakikolwiek błąd, czy niedociągnięcie. Nie mogę się doczekać kolejnych porcji tego serialu. Jeśli utrzymają taki poziom....
http://www.facebook.com/Madame0Rose
Narobiłaś mi smaczku, po zwiastunie już wiedziałem, że ten serial będzie kapitalny, a teraz po wielu komentarzach z pozytywną oceną to już w ogóle.. Nie mogę się doczekać serialu w Polsce :))
Oglądnąłem 2 odcinki i jestem pod olbrzymim wrażeniem. Serial wgniata w fotel. Nie lubię filmów tym bardziej seriali politycznych, ale ten jest po prostu rewelacyjny. David Fincher jest świetny w każdym gatunku i rodzaju kina. Dla mnie ten serial to połączenie The Social Network i Dziewczyny z tatuażem. Intrygi, spryt, walka o władzę - wszystko to jest tu świetnie przedstawione, tak jak w serialu Gra o Tron. Nie mogę się doczekać na kolejne odcinki. Zdziwię się, gdy Kevin Spacey nie otrzyma złotego globa za najlepszego aktora w dramacie. Robin Wright i Kate Mara myślę, że też zdobędą nominację w kategorii drugoplanowych i wygra Robin :)
Będę dzisiaj oglądać drugi odcinek. Staram się ograniczać, bo wiadomo, że nowy sezon tak prędko się nie pojawi. :) Spacey i Wright od pierwszego epizodu wydają się pewniakami Emmy i Złotych Globów. No bo kto im może zagrozić? :P
Drugi odcinek nadal trzyma poziom, no ale póki co Pilot miażdży :D Czuję, że będzie jak z ekipą "Zmiana w grze" , że wszystko zgarną.
Więcej, ja chcę więcej! Obejrzałam drugi rozdział "House of Cards" i znowu...kłaniam się do monitora. Too goood to be true? Ten serial to jest prawdziwy diament, który jakością powala na kolana. Spacey jak dyrygent steruje całą "orkiestrą", sprawiając iż każda sekunda tego show wydaje się wiekopomna. Całość totalnie fincherowska - w najlepszym tego słowa znaczeniu. Każdy fan jego twórczości jest uczestnikiem wspaniałej uczty. A ta czołówka? Prosta, kadry z Waszyngtonu migają nam przed oczami w przyspieszonym tempie. Tyle tylko, że przy akompaniamencie wspaniałej ścieżki dźwiękowej ta prostota robi się dwuznaczna, wręcz metaforyczna. Te dialogi, te dialogi! Tego można słuchać godzinami. Zresztą w ustach Kevina i Robin Wright brzmią jeszcze lepiej. Ich fascynujący związek miał swoją kolejną, już bardziej przyziemną odsłonę, co nie zmienia faktu, że wciąż oboje elektryzują. Drugi plan i Kate Mara. Kojarzy mi się z interpretacją Lisbeth Salander zagraną przez koleżankę po fachu Marę, ale Rooney. Może to wina stylistyki reżysera, oświetlenia kadr? Nie mam pojęcia, ale to skojarzenie strasznie się naprzykrza. Jest jeszcze senator Russo, czy współpracownik Underwooda Doug Stamper. Wszyscy razem wzięci dopełniają to arcydzieło. Tak arcydzieło! Może za wcześnie na takie słowa, ale cholera to jest tak piekielnie dobre..... Jeśli jeszcze nie oglądacie nie czekajcie!!!!
Ja oglądnąłem wczoraj trzeci odcinek i po prostu miazga. Świetny! Wszystko jest w tym serialu perfekcyjnie zrealizowane. Nie mogę się napatrzeć na kreacje aktorskie i wyczyny scenariusza i reżyserów. Dokładnie całość Fincherowska - czuć bardzo jego rękę w tym. Czołówka to wiadomo, świetna - ale jak wszystkie u Finchera. Dialogi to majstersztyk. Zwłaszcza między Kevinem Spacey a Robin Wright. Rooney i Kate to siostry i to na dodatek bardzo podobne. Obie są bardzo dobre, ale która jest lepsza? Chyba Rooney, mimo iż Kate w serialu gra na prawdę dobrze.
Popełniłam już recenzję tego serialu. Polecam zainteresowanym. ;)
http://mojapropaganda.blox.pl/2013/02/Milosc-od-pierwszego-obejrzenia.html
Przeczytane, bardzo fajna recenzja. Teraz tylko pytanie, kto namiesza bardziej. Nowy Hannibal czy Domek z kart.
Myślałem, że nie będzie mi dane obejrzeć 'politicala' na miarę Bossa. Właśnie obejrzałem 2 odcinki HOuse of Cards i jestem równie oczarowany, wielkie brawa i zaraz zabieram się za kolejne epizody.
Obejrzałem trzy, zabieram się za czwarty i choć wydaje się to niemożliwe, poziom idzie w górę. Chapter 3 lepszy od pilota, po prostu miażdży.