Nie rozumiem dlaczego w końcu Tusk poparł Franka u prezydenta.
Na początku w domu Tuska powiedział on Frankowi, że wesprze jego kandydaturę na vice, jeśli Frank pomoże jemu.
Później w barze Tusk wyjaśnia na czy miałaby ta pomoc polegać (coś z Chińczykami). Mówi, że w związku z tym (jako że prezydent nic nie zdziała u Chińczyków) Frank bardziej mu się przyda jeśli pozostanie w Kongresie. Skoro pozostanie w Kongresie to chyba znaczy że nie będzie tym wiceprezydentem, prawda?
Potem w Białym Domu jednak popiera go u prezydenta.
Na pewno coś źle zrozumiałam, bo w skrócie wychodzi na to, że Frank z Tuskiem się dogadali że będą współpracować a Frank tak jak chciał został wiceprezydentem. Tylko nie ogarniam tej rozmowy w barze :(
Proszę się nie śmiać, nie jestem w temacie polityki. I bez spojlerów, błagam
Skoro tego nie zrozumiales, to juz tylko Bozia ci pomoze... Obejrzyj jeszcze raz tamte odcinki, uwaznie.
Nie znam Bozi ale jak ją spotkasz, to przekaż że się przyda.
Obejrzałam już 3 razy. Jeśli wiesz to sam odpowiedz, to nie jest raczej trudne.
3 razy? Lotnoscia umyslu to ty nie grzeszysz... Dawno to ogladalem, o ile mnie pamiec nie myli Underwood poprostu przystal na warunek Tuska, by zalatwic mu dogodne warunki importu materialu nuklearnego z Chin dla jego elektrowni atomowych. Underwood dlugo sie wachal, bo nie chcial byc od Tuska zalezny, ale w koncu sie zgodzil. To bylo w scenie spotkania Tuska i Underwooda w knajpce tego negra, obejrzyj jeszcze raz.