Serial jest super - w 2 dni wciągnąłem wsystkie 13 odcinków :) - Ale to tyle! Realizacja super: aktorstwo na bardzo wysokim poziomie. Postaci na prawdę genialnie zarysowane. Dałem 9/10 bo jest kilka wątków które mi się nie podobają. Nie podoba mi się romans Underwooda i tej reporterki Zoe Barnes. Chociaż wydaje się to być oczywiste, że w końcu do czegoś między nimi i tak dojdzie to wydaje mi się że byłoby ciekawiej i znacznie bardziej zaskakujące gdyby pozostał dla niej tylko mentorem. No i na początku za bardzo też Frankowi jakoś tak wszystko się udaje. No wybaczcie, ale kilka intryg jest trochę zbyt skomplikowanych i za wiele osób musi brać w nich udział czyli jest za dużo okazji na to żeby się coś spieprz*ło. A jak wiemy w polityce jak się coś może spieprz*ć to się spieprz*y - a jak ci ktoś wyświadczy przysługę to jak na polityka możesz się odwdzięczyć lub (najczęściej) możesz mieć odwdzięczanie się głęboko w du... dużym poważaniu.
Ale ogólnie serial jest spoko - mam nadzieję że zrobią drugi sezon. Chociaż koniec ostatniego odcinka wcale tego nie zapowiada... ale też nie mówi, że nie :)
ps.: kurde! gdzie nie popatrzę na jakieś opisy to wszędzie jest że kongresmen Underwood intryguje żeby zostać prezydentem... kurde! obejżałem całość i NIGDZIE o tym się nie mówi. To może się wydawać niektórym oczywiste - ale czy na pewno chodzi mu o prezydenturę? W końcu ustawia sobie tego biednego prezydencinę tak jak mu to pasuje, to po co mu prezydencki stołek?
A koniec ostatniego odcinka wyraźnie pokazuje, że pan kongresmen jest bardzo zadowolony z tego co osiągnął... chociaż... apetyt rośnie w miarę jedzenia - prawda?
Wrzucili cały do sieci:
http://www.filmweb.pl/serial/House+of+Cards-2013-620036/discussion/Wra%C5%BCenia !,2124459
a nie - nie bredzę :P
i o tym wszędzie przeczytasz, że NETFLIX od razu udostępnił cały sezon już 1 lutego 2013.
i swoimi osobistymi oczami i uszami poświadczam że to prawda (i jęzorem też, bo normalnie lizałem telewizor jak to oglądałem - taki fajowy serial)
Netflix zapłacił za nakręcenie 26 odcinków, tak więc drugi sezon będzie tak na 99.9% ;)
Co do tych genialnych streszczeń w stylu: "Serial opowiada o senatorze Franku Underwoodzie, bezwzględnym polityku, który stara się za wszelką cenę obalić nowego prezydenta USA, Garetta Walkera". Coś takiego mamy na 'wiki' i gdzie nie czytam coś na polskich stronach to wszędzie głupio to wszyscy kopiują. NIGDZIE w serialu się o tym nie mówi. Co więcej - w pierwszym już odcinku dowiadujemy się, że Underwood poparł obecnego prezydenta w wyborach. Bez jego pomocy Walkera by nie wygrał wyborów. W zamian za to Underwood miał zostać Sekretarzem Stanu. Pan kongresmen jednak nie dostaje tego stanowiska. I tutaj mamy scenkę jak Underwood i Stamper (czaisz - ten jego najbliższy pomocnik/asystent) rozmawiają o nie dotrzymaniu obietnicy przez prezydenta i że coś z tym trzeba zrobić. Stamper wtedy rzuca jedno słowo-pytanie: "Retribution" ? Czyli 'zemsta bądź odpłacenie się "pięknym za nadobne" jak to się u nas mówi. I tutaj Frank odpowiada: NIE ! - No, think about the big picture. Czyli niech spojrzy na to z większej perspektywy. I TUTAJ MOOOOOOOŻE, ALE TO WIELKIE MOOOOOOOOOOOOŻEEEEE - ktoś moooże się dopatrzyć, że ten 'big picture' moooooże oznaczać ochotę Underwooda na prezydenturę.
No ale - - - oj weeeeeeeź - tak totalnie daleko idąca nadinterpretacja DWÓCH zdań prowadzi do streszczenia w stylu: "...serial o obaleniu prezydenta..." ?!?!?!?!?!
Kto wie - może i ambicje naszego bohatera mogą sięgać i po prezydenturę. Ale nie wydaje mi się - bo co dalej można zrobić z takim serialem, gdzie główny bohater osiąga szczyt możliwość. O co Underwood miałby walczyć po drugiej i ostatniej kadencji swojej ewentualnej prezydentury? O koronę angielską która obecnie kłania się przed amerykańskim prezydentem <hihi>?
Nie spodziewałbym się po ambitnym serialu, mówiącym o intrygach politycznych podania wszystkiego jak na tacy. Frank idzie do celu powoli, krok za krokiem i magia polega na tym, że nic nie jest oczywiste ani przewidywalne. Ale w pierwszym odcinku masz wyjaśnienie: "That's how you devour a whale - one bite after another".
" kongresmen Underwood intryguje żeby zostać prezydentem"
W trakcie jakiejs rozmowy Underwooda jest wspomniane ze viceprezydentura ma byc trampolina do ubiegania sie o prezydenture w 2020. Tak wiec w dluzszej perspektywie to jest dla niego celem.
odcinek 11 w rozmowie z Chief of Staff (ta latynoska), w kierunku Underwooda bada pytanie czy jego planem jest zostanie viceprezydentem, startowanie wspolnie z Walkerem w 2016, a potem samodzielnie w 2020? Frank odpowiada ze rozwaza wszystkie mozliwosci.
... aha - no ale pierwotnie Underwood miał być sekretarzem stanu, to znaczy, że pierwotnie to miało mu pomóc w ubieganiu się o prezydenturę?
no nic... trzeba obejżeć jeszccze raz - od początku :D
sekretarz stanu to najwyzsze stanowisko na jakie mogl liczyc Underwood. Jak dowiadujemy sie w pierwszym odcinku Mathews dostal nominacje viceprezydencka tylko po to zeby Walker mogl zdobyc "wahajacy sie" stan Pensylwanii. Ze wszystkich sekretarzy to sekretarz stanu ma najwyzsza range i prestiz.
Kolejne odcinki są jak najbardziej zapowiedziane. Zobaczymy czy śledztwo dziennikarskie zaszkodzi bohaterowi, czy zostanie wiceprezydentem. Byłoby ciekawiej gdyby mu się to nie udało (tym razem ;) Mógłby wskoczyć wyżej ale może nie od razu tam ;) Mamy plan na kilka dobrych sezonów. Dążenie do prezydentury, wybory, potem po upływie swoich kadencji może forsować swojego kandydata itd. Kolejny sezon może być poświęcony śledztwu dziennikarskiemu i obronie pozycji. Celem jest prezydentura i im dłużej mu to zajmie tym dłużej będziemy cieszyć się fajnym serialem :) W wyborach wystartuje laska Russo (może jego kumpel) i Underwood ;) Atakowany przez prasę, nowego gubernatora kumpla Russo i zdradzany przez żonę. Będzie ciekawie. Dojdą naciski od lobbystów i osób, które mu wiceprezydenture załatwiły. Wprawy nabiera Zoe. Mamy też proces Clair i jej ambicje. Będzie ciekawie. Już nie mogę się doczekać kolejnych odcinków. Pierwszy sezon obejrzałem jednym tchem. Na prawdę ciekawy serial :) A wy jakie macie pomysły na kontynuację?
Zgadzam się z tobą w jednym. Nie podoba mi się podstawa tego serialu. Jestem na 4tym odcinku i wciąż nie rozumiem, DLACZEGO Underwood zechciał pomóc tak nijakiej i nieciekawej Zoe??
...no - Frank tak nie do końca jej tam "pomaga". Wykorzystuje ją przecież, żeby pisała te swoje artykuliki pod jego dyktando. Oczywiście 'rozpędza' to karierę Zoe, ale każdy z tych artykułów powoduje zainicjowanie pewnych wydarzeń sterowanych dalej przez Underwooda. On właśnie potrzebował kogoś takiego 'nijakiego'. Ale właśnie nie podoba mi się ten ich 'romans'. Właśnie fajne były ich rozmowy na początku - jak Frank nie przekazywał informacji wprost tylko naprowadzał ją, zmuszał do myślenia, aż sama sobie potrafiła prawidłowo odpowiedzieć na pytania które mu zadawała. Myślałem, że właśnie taki rodzaj relacji między nimi pozostanie. Coś w rodzaju uczeń-nauczyciel/mentor, to by było naprawdę ciekawe. A tu ... co? A no dupc*enie... eeeeeeee... durne trochę... Z takiedo prowadzenia fabuły to zaraz tylko jakieś romansidło może wyrosnąć: zazdrosny kochanek, zazdrosna kochanka, zazdrosna żona i inne takie głupoty.
...ale reszta - suuuper :)
eh no to się trochę zawiodłam. bo jestem dopiero na 4tym odcinku i też mi się ten cały mentoring podobał. Szkoda że to zmieniają później.
o kurde! spojler był :(
przepraszam :(
zdawało mi się że to wcześniej było i w odcinku 4 to już więcej wiadomo... - no ale jak na amerykański film przystało, niestety takiego obrotu sprawy można było się spodziewać :P
a za "spojlera" przepraszam :)
spoko. spodziewam się spoilerów, możliwe że chyba ten wątek został tak oznaczony. A w 4rtym, się zaczyna... .
Więc w sumie nie można tego wziąć za przypadek i że to niespodziewany ruch scenarzystów. Gdyby to był 10ty, lub jako cliffhanger w 13stym... ale widać tak miało być. Nie miał być jej mentorem i tyle.
W sumie to romanse nakręcają oglądalność, stąd w amerykańskich serialach, przyjaciele czy mentorzy zmieniają się w kochanków. Dlatego też zawsze doceniam gdy przyjaciele pozostają przyjaciółmi (jak np. Donna i Harvey w Suits).
ale to nie jest żaden romans. obydwoje (frank i jego ŻONA) zgadzają się żeby ją pukał dla korzyści. gdzie ty tu widzisz ROMANS?
pisząc powyższe słowa widziałam dopiero 4ry odcinki, i zawierzyłam osobom piszącym tu komentarze.
Teraz po scenie z dniem ojca, i po tym co Frank mówi o tej całej sprawie widać wyraźnie jak bardzo jest to wszystko wyrachowane, bliższe umowie handlowej niż prawdziwemu romansowi. Myślałam że może później zmienia się to w romans (ktoś tu napisał o złej kochance). Ale gdy już wyczuwam klimat tego serialu... nie wydaje mi się by coś się zmieniło aż do 13ego odcinka.
ej - no przecież napisałem, że ten ich 'romans' to po prostu 'dupc.enie'. (ostrzej pisać nie mogę bo system mi komentarz odrzuca :P )
A proszę ja was tzw. "romans" to nie muszą być zaraz 'magiczne uniesienia' kwiatuszki, motylki i w ogóle kraina szczęśliwych całusków. Cytując za słownikiem: ROMANS: przygoda erotyczna; przelotna miłość; miłostka.
...w tym przypadku: przygoda erotyczna.
SPOILERY!!! A ja uważam, że "romans" to niegłupi pomysł. Po pierwsze Frank wykorzystuje Zoe bez skrupułów, ona sobie nie do końca z tego zdaje sprawę, w każdym razie wydaje jej się, że ma z tego jakieś korzyści. Gdyby był tylko mentorem to Zoe nie miałaby takiej motywacji, żeby grzebać w jego intrygach i żeby ostatecznie go pogrążyć (przypuszczam, że będzie próbowała w kolejnym sezonie), a poczucie wykorzystania kiedy w grę wchodzi seks jest dużo większe, więc ma dobry powód do zemsty. Poza tym, zawsze sobie mentorów/nauczycieli wyobrażałam jako dobrych ludzi (nawet Leon zawodowiec jest dobry), a bądźmy szczerzy Underwood to kawał sku**iela.