Claire była wplątana w szereg dwuznacznych sytuacji. Aborcja, gwałt, zdrada. Ale nagle całe społeczeństwo Amerykańskie ją kocha i przez wgląd na nią głosuje na Franka. Wydaje mi się to co najmniej dziwne. Dołączając do tego jej niekompetencje jako ambasador. A tu nagle taki hype na nią.
Tylko mi się to wydaje lekko naciągane?
SPOJLERY!!!
No właśnie nie do końca.
Aborcja (właściwie to aborcje - o ile pamiętam, były trzy) - o tym nikt nie wie, bardzo dobrze to ukrywali, chociaż parokrotnie "było blisko", ale ostatecznie dowody zostały zniszczone w sezonie 3;
Gwałt - to wzbudziło współczucie wyborców i przydało jej popularności, a nie na odwrót.
Zdrada - usiłowano to wyciągnąć na światło dzienne (słynne zdjęcie pod prysznicem), ale ostatecznie w miarę gładko się z tego wykręcili;
Niekompetencje jako ambasador - o prawdziwej niekompetencji (Putin... tfu, to znaczy, przepraszam, Petrov zrobił ją na szaro przy operacji w Gazie i zginął żołnierz) wie tylko Frank i sztab - a oni są zobowiązani do dyskrecji, tajemnica wojskowa i te sprawy. Incydent w więzieniu trochę jej zaszkodził, ale nie tak bardzo, żeby całkowicie pogrążyć. W końcu w sezonie IV nadal jest mowa o tym, że ma ogromne poparcie i większe brawa, niż Franek;
Znajdź mi proszę jakąkolwiek osobę działającą w polityce (na najwyższym poziomie) wokół której jest tyle kontrowersji. Raczej jest to trudne do zrealizowania. Na ogół wystarczy jakaś kompletna pierdołka, żeby kogoś uśmiercić politycznie.
Kontrowersje się raczej skupiają wokół jego wypowiedzi. Nie czynów. A większość jego elektoratu to jednak młodzi ludzie, których cięta riposta rajcuje.
Bill Clinton, podejrzenia o przestępstwo finansowe, molestowanie seksualne, romans i zdrada czy postawa w sprawie ludobójstwa w Rwandzie..
Chcieli go nawet usunąć, ale utrzymał stołek dzięki głosowaniu, zniknął z polityki dopiero jak wypełnił obie kadencje, wiec Francis ma jeszcze trochę czasu ;)