Tym razem jest to seria o Claire Underwood, o jej dojrzewaniu do tego, by poniechać prób zbudowania wspólnej ścieżki z kimś, kto buduje ścieżkę tylko pod siebie. Niezwykle interesujące jest śledzenie jej milczącej przemiany, którą obserwować można tylko po spojrzeniu, wycofanym tonie głosu, po wyłącznie wyborczym uśmiechu. Robin Wright jest po prostu genialna, nieomal genialnie depresyjna w drugiej połowie serii.
http://renatarusnak.com/house-of-cards-s03-najglebszy-i-najmocniejszy/